Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Maks z miasteczka Poznań, Os. Pod Lipami. Mam przejechane 23879.28 kilometrów w tym 9152.02 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl


MARATONY W KTÓRYCH BIORĘ UDZIAŁ


REPREZENTUJE TEAM

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Maks.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Maraton

Dystans całkowity:3313.20 km (w terenie 2610.00 km; 78.78%)
Czas w ruchu:193:44
Średnia prędkość:17.10 km/h
Maksymalna prędkość:64.20 km/h
Suma podjazdów:31807 m
Maks. tętno maksymalne:191 (107 %)
Maks. tętno średnie:157 (88 %)
Suma kalorii:89076 kcal
Liczba aktywności:55
Średnio na aktywność:60.24 km i 3h 31m
Więcej statystyk
  • DST 32.25km
  • Teren 30.00km
  • Czas 01:43
  • VAVG 18.79km/h
  • VMAX 42.37km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 169 ( 94%)
  • HRavg 154 ( 86%)
  • Kalorie 1344kcal
  • Podjazdy 358m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton w Smyczynie

Sobota, 1 czerwca 2013 · dodano: 01.06.2013 | Komentarze 7

Uff koniec a teraz na gorąco relacja ;)
Do Smyczyny wybrałem się rodzinnie i wiedziałem że nie będę szalał bo w razie wu tylko ja jestem kierowcą.

Kompletnie obcy dla mnie teren zupełnie go nie znałem wiedziałem tyle, że są kurwidołki nie wiedziałem jakie ogumienie zabrać stwierdziłem że jeśli są kurwidołki to jest twardo a jeśli jest twardo to Pythony dadzą radę a leiste błoto im nie przeszkadza. Spuściłem powietrza do 1,8bara i jazda ;)
Start asfalcik i od razu pod górę Jezu to jest dla mnie najgorsza opcja w maratonach jakoś ciągnę. Yyjazd na prostą zakręt i ogień do przodu. Zaczynam ładnie mijać osoby w pewnym momencie podjazd zrzucam na młynek i ...
Pozamiatane łańcuch spada całkowicie a mnie wyprzedza z 10 osób. No ale spoko jako że jest forma zaczynam gonić doganiam i powoli sukcesywnie wyprzedzam ale cały czas czuje, że nogi botonka to nie jest to co bym chciał jadę za bardzo spięty (teren nie pozwala się rozluźnić), muszę jechać przynajmniej w odległości roweru żeby dobrze wybierać tor jazdy bo jest błotko. Kilka razy wjeżdżam do wody i czuje chłodek raz w prawym raz w lewym bucie. jestem już sporo w przodzie wchodzę w zakręt o kurde za mocno Maks jasny gwint przednie koło odchodzi razem z tylnym przesuwam się jak żużlowiec podpierając się lewą nogą. Dobrze że nikogo nie ma bo bym podciął jak nic. Z tego napięcia a jak wiadomo moja technika jest do d..y nie łykam żelu ani nie piję ktoś zapyta dlaczego ??? Może mi się nie chciało a może się po prostu bałem puścić kierownicę żeby nie stracić równowagi i miejsca. Gonię kolejną grupę chwytam się na końcu po czym lekki podjazd zresztą w Smyczynie nie było jakiś podjazdów które zapamiętałem praktycznie wszystkie nawet te które inni podchodzili podjeżdżałem po prostu wybierałem inny tor jazdy lub go tworzyłem ;). Dzięki temu wyprzedziłem kolejne osoby jest ok doszedłem fajną osobę wygląda na starszą ode mnie ale ładnie jedzie lekko pochylona sylwetka łyda wyrobiona widać że gość nie świeżak i wie jak się gra w te klocki jadę za nim. Gość jedzie bardzo dobrze odpowiada mi ta jazda jedziemy razem dłuższą chwilę. I pech ten sam co zawsze ... kolejny gość gubi trasę a ja razem z nim minuta w plecy ledwo dochodzimy grupę którą wyprzedziłem jakiś czas temu. Kolejne wzniesienie inny gość koło mnie wkurzony bo mu łańcuch spada krzyczy to już 3 raz. Co ja mam powiedzieć tez mi zleciał ale musiałem nadrabiać bieganiem po raz pierwszy robiłem to tak że nikt mnie nie zdążył wyprzedzić. Kolejne wjazdy już nie zrzucam na młynek tym bardziej że widzę że starszy znajomy robi podobnie ;) Gubimy po drodze kilka osób i zbliżamy się do rozjazdu. W sumie jest nas 4 osoby. Wiem jedno jeśli wszyscy pojadą krótki to ja pierdole i też jadę jazda w błocku samemu jest bez sensu i demotywująca. Do tego rodzina na mnie czeka. Teraz z perspektywy czasu stwierdzam że to był dobry pomysł ;) Udało się dojechać bez gleby poćwiczyłem trochę równowagę ;)

Open: 62/174
Kat: 9/25
Wynik taki dobry tylko dlatego że większość wycinaków pojechała na MEGA ;)

Najmłodszy dzisiaj debiutował muszę powiedzieć, że biedak się tak zestresował tym wyścigiem, że jak był start to nie chciał jechać i w pewnym momencie zaczął jechać w drugą stronę chowając się w krzakach. Jakoś dzięki mamie udało się go płaczącego w wniebogłosy donieść do mety. Dostał medal i pakę cukierków ale dopiero jak dostał makaron i zjadł to mu się mina poprawiła i już wszystko było ok. Na pytanie czy pojedzie znowu stwierdził że tak tylko nie z mamą ;)

Pierwsze koty za płoty ;) Muszę z nim poćwiczyć starty ;)

Starsi nie pojechali i dobrze za trudny wyścig był dla nich.

Rozgrzewka w Smyczynie © Maks


Rozgrzewka w Smyczynie © Maks


Rodzinka prawie w komplecie ;) © Maks


Maraton w Smyczynie 1 © Maks


Maraton w Smyczynie 2 © Maks


Maraton w Smyczynie 3 © Maks


Maraton w Smyczynie 4 © Maks


  • DST 134.03km
  • Czas 03:50
  • VAVG 34.96km/h
  • VMAX 51.68km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 166 ( 93%)
  • HRavg 143 ( 80%)
  • Kalorie 2672kcal
  • Podjazdy 515m
  • Sprzęt Szoska
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton szosowy w Lesznie

Niedziela, 26 maja 2013 · dodano: 26.05.2013 | Komentarze 13

Dojechałem na maraton z Mikołajem. W biurze kolejka myślałem, że nie trzeba wypełniać papierów jak się jest zarejestrowanym niestety pomyliłem się co w końcowym efekcie stoję dłużej w kolejce. Nie ma czasu na rozgrzewkę czas iść do sektorów więc próbuje się przebić do przodu ale się normalnie nie da. Z jednej strony płot z drugiej płot. No nic udało się zająć pozycję raczej bliżej końca niż początku. Patrzę na pulsometr a tu tętno 65bpm kurde to jakaś schiza do tego jeszcze chce mi się lać a tutaj już startujemy.

Od razu zaczynam ostro przebijać się do przodu mijam sporo ludzi mijam i mijam a czołówki nie widać w międzyczasie utworzyła się grupka dociągnąłem do niej ładnie ciągną więc zostaje tempo nie schodzi poniżej 40km/h no wygląda na to że będzie dobrze przez dłuższy czas widzimy kolejną grupę na horyzoncie. Myślałem że chłopaki dospawają ale niestety nic z tego zaczynam przebijać się do przodu, widzę 2 ludzi ze Szpików w tym Macieja, nie zabrakło też kolegów z ASGO TEAM. fajna ekipa doskonale mi się z nimi jedzie. Utworzyła się całkiem spora grupka około 40-50 osób ale współpraca idzie tylko z kilkoma osobami. Na 10km słyszę gwałtowne hamowanie i swąd palonej gumy. nie wiem co się stało bo jestem gdzieś w środku grupy. Widzę że Maciej wychodzi na czoło koszulka szpików jest na przodzie i daje solidną zmianę ;) Też wychodzę na zmianę razem z ekipą z ASGO współpracujemy może jeszcze z 3-4 osoby dają zmianę a reszta ma to w dupie najzwyczajniej w świecie się wozi na kole. Razem z nami jadą goście z mini M50 fajnie na każdym skrzyżowaniu dają wcześniej znać w którą stronę jechać widać że znają trasę. W między czasie próbuje ucieczki ale po około 10min mnie kasują myślałem że ktoś ze mną wyskoczy ale nie. Do rozjazdu średnia około 36km/h i średnie tętno 145bpm (bez rewelacji), po rozjeździe to już stagnacja do potęgi entej:/
Próbuje kolejnej ucieczki robię zaciąg z lewej strony ale kurde nikt dupy nie ruszył skasowali mnie po 15min. Ekipa z ASGO daje mi znać że będą szykować ucieczkę na podjeździe szykuje się atak kurde tylko nie wiem na którym. Pierwszy mały podjazd jestem drugi i ładnie pracujemy. Potem jest spory odcinek prosty. Na 100km wsuwam pierwszego żela 2 bidony to zdecydowanie za dużo nawet jednego nie zdążyłem do końca opróżnić. Kusi mnie żeby zatrzymać się na siku ale wiem doskonale że jak to zrobię to będzie pozamiatane. Więc jadę swoje z przodu jest może 10 osób oglądam się z tyłu okazuje się że jestem ostatni. Reszta odpadła. Nagle idzie atak z przodu ja pierdole chyba się zagapiłem ale grupka ma to w dupie nic włączam nitro piątka z przodu na budziku i gonię udało się jest jestem w pierwszej trójce niestety jest sławetna górka a ja nie mam już pary w nogach co za pech. Uciekają mi na podjeździe próbuje gonić ale akurat wiatr jest centralnie w pysk a reszta grupki kto zgadnie co robi ...
Wychodzę coraz częściej na zmianę aby ich dogonić ale nie jestem wstanie ich dogonić jak nikt nie chce dawać zmiany są momenty że jedziemy bez wiatru z prędkością 27km/h kurde to są jakieś cyrki dwójka z przodu na budziku na szosce na prostej ???. Zaczyna mnie to cholernie wkurzać. Zostają ostatnie km i co i przed samą metą okazuje się że prawie wszyscy mają jeszcze siły tylko po co ???
Jak byśmy wszyscy pracowali to średnia spokojnie byłaby z 37km/h bez problemu.

Konkluzja jest taka, że bardzo mi się podobało i jak na debiut nie jest źle.

A jak będę chciał przepalić łydę to wyskoczę na ustawkę na Obornickie tam przynajmniej średnie z treningów są grubo wyższe ;)



Przygotowania do Maratonu © Maks


Gdzieś na trasie © Maks


Gdzieś na trasie © Maks


Maraton w Lesznie © Maks


Wstępne wyniki:

Open: 90/158
kat: 21/39
cad: 87/116

  • DST 58.50km
  • Teren 45.00km
  • Czas 02:55
  • VAVG 20.06km/h
  • VMAX 45.88km/h
  • Temperatura 27.2°C
  • HRmax 172 ( 96%)
  • HRavg 156 ( 87%)
  • Kalorie 2303kcal
  • Podjazdy 928m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Sulechów

Niedziela, 19 maja 2013 · dodano: 19.05.2013 | Komentarze 6

Maraton startujemy z 3 sektora mam nadzieje że po raz ostatni ;)
Jest dość dużo znajomych Goggli. Przyjechaliśmy w 4 z Przemkiem, Wojtkiem i Zbychem.

Startujemy ostro jako, że jestem z przodu sektora cały czas mam czołówkę 3'go sektora w zasięgu tempo idzie mocne. Po chwili znajdujemy się w terenie i stawka zaczyna się rozciągać przez ta gonitwę dość szybko się zakwaszam bo już na 5 km średnie zaczynam uspokajać jazdę bo za często tętno jest w okolicach 170bpm. Do pierwszego podjazdu średnia 25km/h fajnie ;) Wiem doskonale że niestety nie będę wstanie utrzymać tak wysokiej średniej. Niestety szybko następuje zakwaszenie mięśni i zaczynam jechać na wysokiej kadencji aby spalić kwas mlekowy. Po około 20min jazdy jest ok. Po pewnym czasie dochodzi do mnie Zbychu i jedziemy razem na zmianach. Jest dobrze, może trochę wolno. Ale nie narzekam. Po jakimś czasie Zbychu mi mówi że mam jechać swoje bo go żebra nawalają. Nic jadę... na drugiej pętli łapię lekki kryzys związany z temperaturą kurwidołkami których nienawidzę. Do tego doszło jeszcze brak osób z którymi mogę jechać :/
Na rozjeździe mnie tak suszy że siedzę prawię 1min i pije w tym czasie wyprzedzają mnie z 4 osoby ooo będzie kogo gonić ;) Dość długo gonie osoby ponieważ mi uciekły na kilkadziesiąt metrów ale udaje mi się, zmniejsza dystans na tyle że w pewnym momencie zamajaczyła mi dziewczyna (31 lat Balcerzak Marta)
Udaje mi się ją dojść ponieważ zrobiła po raz kolejny ten sam błąd i wybrała stronę z dużą łachą piachu gdzie się trochę zakopała. Dochodzę i jedziemy razem trochę po zmianach ale dziewczyna odżyła. Jak mnie widzi i nadaje takie tempo, że w głowię mam tylko jedno Maks nie zerwij koła. Jedzie idealnie na zjazdach jak rasowy góral na podjazdach mocno ciśnie rzadko kiedy z młynka. Trzymam cały czas koło. Mijamy znaczek ostatnie 5km i widzimy maruderów na zgonie ale jak tylko nas widzą to siadają na koło tempo mocne został ostatni zakręt patrzę na budziku 35km/h staram się kontrolować sytuację to jest to co lubię najbardziej kontem oka widzę z lewej zaciąg to gość z ASGO Team momentalnie wyprzedzam Martę i siadam gościowi na koło 42km/h na liczniku i ostatni zakręt do którego mamy kilka metrów wyciskam resztę Mocy jaką mam w kopytach i przyspieszam na tyle mocno że udaje mi się go wyprzedzić przed zakrętem o długość roweru jest zakręt ale niestety nie zauważam że mnie przy samej kresce bierze tnąc zakręt po wewnętrznej o pół koła, pech i nauczka ;) wniosek taki że trzeba do samego końca cisnąć ;) W efekcie końcowym jako że jest brany czas netto pod uwagę wyprzedzam go a więc z całej grupki jestem pierwszy dobre i to na koniec.

A teraz trochę analizy
1. To jeszcze nie był ten dzień ...:/
2. Jest poprawa w stosunku do zeszłorocznego maratonu (średnia z jazdy większa).
3. Porównując do Bobera z zeszłego roku to:
2013 2012
0,7938 0,6905
Jest nieźle ;)

4. I pytanie najważniejsze sektor 2 ?
0,746004728
Niestety tym razem zabrakło 0,004 jak widać cały czas się ocieram o 2 sektor.

cad:81/127

Open: 126/169
Kat: 22/35

Może następnym razem ;)

Maraton w Sulechowie © Maks


  • DST 36.38km
  • Teren 32.00km
  • Czas 01:44
  • VAVG 20.99km/h
  • VMAX 50.14km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 167 ( 93%)
  • HRavg 152 ( 85%)
  • Kalorie 1322kcal
  • Podjazdy 511m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Lubniewice

Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 05.05.2013 | Komentarze 2

Udaje się ustawić gdzieś w środku peletonu.
O godzinie 12:00 w największy upał startujemy i od razu ogień pierwsze 1,5 km to prędkość maksymalna 48km/h (na asfalcie). Chce się załapać do jakieś mocniejszej grupy. Zbychu gdzieś zostaje z tyłu po około 2km ostry podjazd o maksymalnym nachyleniu 10%. Spokojnie na miękko patrze po lewej idzie Zbychu robi ten podjazd na blacie na siedząco. Rzeźnia dla kolan brr.
Udaje się podjechać Zbychu jest kilkanaście metrów przede mną jest co gonić przechodzę powoli każdą osobę idąc po szczebelkach do przodu cały czas mam go w zasięgu wzroku dostaje się do ładnej grupki gdzie liderem jest gość z AGA Teamu ładnie ciągnie za nim kilka osób i ja. Idziemy równo ale coś jadą niemrawo i co jakiś czas od grupki odrywa się ktoś i próbuje własnych sił niestety wszystko jest kasowane. Jadę spokojnie Zbychu musiał mi gdzieś zniknąć bo chłopaki kiepsko kręcą na podjazdach szczególnie przy końcu. Przesuwam się do przodu. Gdzieś w oddali widzę dziewczynę krzyczę "Panowie spawamy ..." Chłopaki wyjebali jak ruskie torpedy do przodu i na zjeździe jeszcze dokręcają kontem oka widzę na liczniku prędkość ponad 47km/h dochodzimy dziewczynę bardzo szybko. Chłopaki jak by odżyli od tego zamulania i zaczynają mocniej dokręcać i z naszej trójki wkrótce robi się 10-o osobowy pociąg trzymam się w czołówce jadę raz drugi raz trzeci. Czasem wychodzę na zmianę. Jest trochę piasku podjazdy to ścianki ale z rozpędu się tego nie czuje. Na pierwszych 12 km jest tylko jeden większy podjazd na początku tam mam średnią 23km/h potem na kolejnych 10'u km są już 3 i w sumie średnia w okolicach prawie 21km/h. Gdzieś po około 5km noga mi puszcza i zaczyna się ładnie rozkręcać ;). Przez moment zamajaczyła mi sylwetka Goggle to Zbychu ale jest jeszcze daleko. Wkrótce go doganiamy jedzie dość wolno okazało się że zgubił trasę my także cały nasz peleton gubi trasę na rozjeździe nie ma żadnych znaków pytamy się miejscowych ale każdy gada swoje. Jedziemy Zbychu wychodzi na czoło grupki i nadaje mocne tempo ja niestety jestem przy końcu peleton i co gorsza peleton zaczyna się rwać ja ląduje w drugiej grupie i jest kiszka. Zbycha mam jakieś 15m przed sobą jadę z jakiś gościem chyba z M5 ładnie podaje praktycznie żaden podjazd nie jedzie z młynka każdy podjazd na stojąco ze średniej ja jadę podobnie o dziwo noga kompletnie nie jest zmęczona. Na prostej też ładnie ciągnie ale można byłoby mocniej. Doganiamy kilka osób Zbychu jest coraz bliżej mam go już w zasięgu kilku metrów gość z którym jadę ma problemy ze zjazdami więc na jednym z nich go wyprzedzam i postanawiam zaatakować samotnie tym bardziej że już wiem gdzie jesteśmy i że mocno mamy skróconą trasę. Dochodzę Zbycha i to co zostało z grupki 10-o osobowej. Widzę że Zbychu słabnie i zaczyna się odklejać od grupki postanawiam go wyprzedzić i przyspieszam żeby dojść grupkę jest nas chyba 4 osoby. Na horyzoncie pojawia się kolejna osoba krzyczę chłopaki spawamy. I idziemy ostro ale gość jedzie na zgonie więc spokojnie go łykamy. Po chwili dochodzi do nas czołówka idą normalnie w takim tempie że nawet nie ma szans się skleić mija kilka sekund i już ich nie widać. Potem są dwie kuwety i może 2km do mety nie oddaje już miejsca. Przed metą jest to co lubię najbardziej jest piękny podjazd kontem oka widzę że ktoś mnie doszedł i na 20'u metrach do mety robi atak na podjeździe na mnie to działa jak płachta na byka momentalnie włączam podtlenek azotu i ...
Podjazd nie jest jakiś duży ma tylko 4% ale mimo wszystko jest to podjazd.Tam osiągam prędkość prawie 28km/h i wyprzedzam gościa o całą długość roweru zakręt i meta.

Niestety dowalają nam 30min kary za skrócenie trasy :(

Wyniki:
Open: 72/130
Kat: 18/37

Lubniewice - Dyskusja z burmistrzem na temat oznakowania trasy ;) © Maks


To jeszcze nie był mój dzień. Szkoda że nie udało się trafić do szybszej grupy.
No i szkoda tej pomylonej trasy. Ponoć dużo więcej osób pogubiło się na trasie.

Ale na plus trzeba dodać że trasa mi leżała tym bardziej że nie było za wiele kurwidołków było trochę piaszczyście kilka ścianek ale jechało się przyzwoicie.

Generalnie jakby była dobrze oznaczona trasa to była by super jazda ;)
Tylko 31 osób wykręciło czas poniżej 2h niestety mnie się nie udało :/

Pierwszy maraton gdzie w kategorii jestem w pierwszej połowie, ot taki ogórek ;)

  • DST 76.97km
  • Czas 03:51
  • VAVG 19.99km/h
  • VMAX 49.58km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 166 ( 93%)
  • HRavg 148 ( 83%)
  • Kalorie 2816kcal
  • Podjazdy 833m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton w Murowanej

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 01.05.2013 | Komentarze 11

Trzeba dodać jedna wielka porażka. Jak tylko ruszam już od pierwszych kurwidołków zaczynają mnie nawalać plecy a następnie triceps a później czuje że nie mam mięśnia który mnie nie boli. Zaczynam jechać zachowawczo. Po jakiś 20km biorę 1 żel już nie czuje bólu przy połykaniu. Ale nie pomaga za wiele jeśli chodzi o ból pleców. Na jakimś 36km mija mnie Zbychu. Chyba za bardzo zamulałem że mnie wziął. Siadam na koło ale Zbychu jedzie bardzo wolno zdecydowanie za wolno jak na mnie. Na tym odcinku (36km) przez te schodzenie i wchodzenie tracę 1,5min na postoje. Tętno bardzo niskie jak na moje możliwości i warunki. Nic wyprzedzam Zbycha i myślę skoro mnie doszedł to spokojnie będzie mógł mi usiąść na kole i będziemy mogli ciągnąć przyspieszam o 2-3 km/h szybciej ale jak po chwili się obracam to już go nie widzę. Skaczę z jednej grupki do drugiej generalnie ludzie strasznie szarpią każdy pracuje na siebie czego nie lubię nie ma spokojnej równej jazdy. Przez co łapie pojedynczych maruderów jadących na zgonie. Udaje mi się złapać gościa który jedzie mniej więcej podobnym tempem jak ja dużo sił mnie kosztuje dojście do niego ale gość zamiast jechać cały czas równo nagle jak mnie widzi przyspiesza. Kilka takich interwałów i na 66km gość się zatrzymuje okazało się, że się zgubił a ja z nim ;) minęliśmy strzałki które były z prawej strony. Przez co tracę 30 pozycji. Udaje mi się w między czasie wziąć kolejny żel. Na szukanie właściwej drogi zeszło nam jakieś 4km i odechciewa mi się dalszego ścigania. Plecy nie puszczają. Tricepsy tak naparzają, że nie jestem wstanie zgiąć rąk żeby amortyzować nierówności co jakiś czas próbuje naciągnąć i rozluźniać pomaga na krótko.
Udaje się dość jedną dziewczynę z Gomoli (też zgubiła trasę) jedzie bardzo dobrze szybciej ode mnie więc znów zaczyna grać żyłka rywalizacji widzę znaczek 5km do końca jadę spokojnie na kole. Po chwili raz ja raz ona na przodzie gdy mamy 3km do końca wyprzedza mnie dość zdecydowanie. Siadam na koło trochę za wcześnie atakujesz myślę sobie ładnie idzie. Wchodzimy na asfalt zmienia biegi ja też, zaczynamy się rozpędzać prędkość dochodzi do 40km/h wychodzę na prowadzenie jeszcze kilka depnięć i przewaga jest na tyle duża, że spokojnie dojeżdżam do mety.

Generalnie maraton nieudany mimo że wyniki są lepsze niż rok temu.

Szkoda że nie spotkałem mojego znajomego z ASGO Team.

Cały czas czekam na strzał gdzie będę z formą na 100% ;)

W domciu temperatura skoczyła mi do 38 :/

A w piątek maraton na szosce ;) mam nadzieje że do tej pory puści.

Open: 227/290
Kat: 43/55

Maraton Murowana © Maks


Maraton Murowana © Maks


Maraton Murowana © Maks


Maraton Murowana - jakiś czas jechałem za słynnym Sufą ;) © Maks


  • DST 63.33km
  • Teren 63.00km
  • Czas 03:14
  • VAVG 19.59km/h
  • VMAX 40.89km/h
  • Temperatura 12.7°C
  • HRmax 172 ( 96%)
  • HRavg 151 ( 84%)
  • Kalorie 2460kcal
  • Podjazdy 678m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton w Olejnicy

Niedziela, 28 kwietnia 2013 · dodano: 28.04.2013 | Komentarze 6

Do Olejnicy dojeżdżamy we 4 Marek Mariusz Zbychu i ja. Po przebraniu okazało się że zapomniałem żeli (jak się później okażę to się zemści). Jest jeszcze trochę czasu więc jadę na lekką rozgrzewkę robię kilka tempówek i sprawdzam nogę nie jest najgorzej ;)
Ustawiam się w sektorze i startuje. Zbycha dochodzę dość szybko ale po chwili mam nieciekawie szczepienie z jednym gostkiem którego hormony nie pozwalają jechać za mną i mnie wyprzedza po prawej stronie cudem uniknąłem gleby. To mnie trochę ostudziło. Potem na zjeździe słyszę z tyłu jakieś dziwne dźwięki dochodzące z tylnego koła udaje mi się zablokować tylne koło i wyjmuje solidny patyk tracę kilka cennych minut rozpędzam się i nie wyrabiam na zjeździe i lecę centralnie nad kierą. Kolejne cenne minuty uciekają i zaczyna działać blokada zaczynam jechać bardzo zachowawczo. Coś przerzutka mi nie działa prawidłowo łańcuch lata po koronkach na blacie, i nie mogę wrzucić na największą koronkę.
Dojeżdżam do zakrętu na którym nie zdążyłem zrzucić i kolejna gleba. Odechciewa mi się jechać tracę kolejne pozycje :(. Zaczynam się zastanawiać czy nie jechać mini kompletnie mi nie leży dzisiaj jazda. Cały czas mam blokadę. Po pewnym czasie puszcza i włączam turbo na singlu dochodzę Zbycha cała przewaga jaką zyskałem nad kolejnymi osobami straciłem Zbychu jedzie tak wolno że wszyscy do nas dospawali. A ja przez moją blokadę mam stracha go wyprzedzić. Jak tylko mijamy singiel przyspieszam i ale nikt mnie nie goni. Na 50 km brakuje mi węgli oj przydałby się żel plecy zaczynają nawalać na tych cholernych kurwidołkach. Na 55 przychodzi kryzys jadę już na oparach w dodatku od rozjazdu minąłem tylko jedną osobę która jechała na zgonie. Po chwili dochodzi mnie znajomy z ASGO. No jest dobrze zaczynamy razem ostro pracować i z grupki 4 osobowej robi się 3 osobowa dochodzimy jeszcze 2 osoby później niestety przychodzi kolejny kryzys i mi odjeżdżają nie mam siły ich gonić brakuje węgli. Jadę swoje. Gdzieś przy końcu mety dochodzi mnie jeszcze gość z M5 jedziemy razem zbliżamy się do mety, gość jedzie za mną cały czas kontroluje sytuację widzę, że wychodzi z lewej strony zmieniam przełożenie i włączam turbo spokojnie go wyprzedzam nawet mnie nie próbuje gonić chociaż taka satysfakcja ze ścigu.

Open 137/170
Kat: 28/38

Lekka poprawa w stosunku do zeszłego roku Kaczmarek Boszkowo.
open: 0,653 0,665
kat: 0,734 0,737

Maraton w Olejnicy © Maks


Maraton Olejnica © Maks


Maraton Olejnica © Maks


Maraton Olejnica © Maks


Maraton w Olejnicy Meta ;) © Maks


  • DST 70.08km
  • Teren 60.00km
  • Czas 03:21
  • VAVG 20.92km/h
  • VMAX 43.11km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 168 ( 94%)
  • HRavg 151 ( 84%)
  • Kalorie 2526kcal
  • Podjazdy 660m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton w Dolsku - pierwsze przetarcie

Niedziela, 21 kwietnia 2013 · dodano: 21.04.2013 | Komentarze 22

Z punktu widzenia poprzedniego roku maraton pojechany zdecydowanie gorzej zarówno średnia ze zjazdów jak i podjazdów była zdecydowanie większa rok temu. Ale nie uważam, że ten maraton był źle pojechany wręcz przeciwnie.

plusy:
Dałem z siebie 100%. Moc była do samego końca choć w końcówce już było kiepsko ale udało się jeszcze kilka osób wyprzedzić.
Myślę że można ten maraton potraktować jako solidny trening w terenie ;)

minusy:
Początek maratonu niestety był kiepski te wczorajsze podjazdy mnie jak widać wymęczyły puściło po przejechaniu 1/3 dystansu.
"Trochę" za ciepło byłem ubrany :(
Problemy techniczne jazdy w koleinach na łachach piachu z dużą prędkością i inne rzeczy niestety dość mocno podnosiły mi tętno co świadczy o tym że nie mam wyjechanych ka-emów w terenie. Praktycznie nie było szansy na odpoczynek bo to co traciłem w terenie starałem się nadrabiać na asfalcie.
Grupka w której jechałem była ok na początku. Potem kilka osób odpadło i praktycznie jechałem sam. Maraton przejechałem z kadencja 86rpm. Jeszcze nigdy nie przejechałem maratony z tak wysoką kadencją.

Kolejny maraton w Olejnicy w nowej miejscowości nikt nie wie czego się spodziewać.

Pozdrowienia dla Marcina i Krzysztofa ;)

wyniki 2013:
114/153 open strata do pierwszego: 00:55:17
22/27 w kategorii strata do pierwszego:00:50:55

wyniki 2012:
156/176 open strata do pierwszego: 01:06:36
27/31 w kategorii strata do pierwszego:00:59:30

Maraton Dolsk © Maks


  • DST 38.28km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:08
  • VAVG 17.94km/h
  • VMAX 40.33km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 169 ( 94%)
  • HRavg 150 ( 84%)
  • Kalorie 1556kcal
  • Podjazdy 347m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton w Wolsztynie

Niedziela, 30 września 2012 · dodano: 01.10.2012 | Komentarze 8

Ustawiam się w czeluści ;)
11:00 start. Ruszam powoli, udaje się rozkręcić ale nie szaleje na początku idę równo za cel ustanowiłem sobie gościa w zielonej koszulce jedzie mniej więcej podobnie równo. Do mostku go widzę potem mi ucieka. Nic, jadę swoje. Na jakimś podjeździe go dochodzę żeby na zjeździe go znów stracić z oczu. Mniej więcej po 10km okazuje zaczyna się odzywać kolano. Zaczynam jechać asekuracyjnie. Po chwili okazuje się że nie mogę zrzucić łańcucha na najmniejszą koronkę z przodu. Wiem że nie mogę jechać siłowo bo załatwię kolano na amen. W czasie jazdy reguluje tak aby można było wrzucić na najmniejszą koronkę za to na blat już nie wchodzi muszę sobie pomagać naciągnięciem linki. Ale nie jest źle ;) na 25km chce wziąć żel okazuje się że zapomniałem odbezpieczyć zakrętki. Na 30km już mam ssanie. Ale jadę dalej, nie mam zamiaru forsować dłużej kolana i na pętli mini skręcam. Po chwili widzę gościa w zielonej koszulce dochodzę go i zaczynam kontrolować sytuacje wiem że jest już blisko mety. Na podjeździe go wyprzedzam, gdzieś w oddali majaczy mi koszulka M. Konwy dochodzę ;). Po chwili okazuje się że to jest Ania Tomic’a ładnie jedzie patrzę na licznik jest 28km/h. Gdzieś w oddali widzę już metę przyciskam do 40 i mijam bez problemów, chce dość kolejnego zawodnika ale gość widzi że się zbliżam dość szybko i skutecznie staje na pedały jest za blisko mety niestety.

Kaczmarek Wolsztyn © Maks


Kaczmarek Wolsztyn - Przed samą metą ... © Maks


Pełna kontrola ;) © Maks


  • DST 17.91km
  • Czas 00:40
  • VAVG 26.87km/h
  • VMAX 45.88km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 169 ( 94%)
  • HRavg 147 ( 82%)
  • Kalorie 469kcal
  • Podjazdy 80m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dom - Praca - Dom

Środa, 26 września 2012 · dodano: 26.09.2012 | Komentarze 0

Dzisiaj wyjątkowo ostro miałem na kole gościa 28" jakoś nie mogłem go zgubić co odjechałem to mnie dochodził na światłach.
Łydy zaczynają powoli odpuszczać teraz zakwasiki są bardzo przyjemne ;)

Na powrocie bardzo dobrze mi się jechało. Ale kondycyjnie i siłowo kiepsko :(.

  • DST 122.27km
  • Teren 110.00km
  • Czas 07:24
  • VAVG 16.52km/h
  • VMAX 39.04km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 163 ( 91%)
  • HRavg 136 ( 76%)
  • Kalorie 4494kcal
  • Podjazdy 582m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szaga - Trzciel

Poniedziałek, 16 lipca 2012 · dodano: 16.07.2012 | Komentarze 12

Przyjechaliśmy ze Zbyszkiem do Trzciela rano, o około 7:00. Opłacenie wpisowego numerki i idziemy się przebrać. Delikatnie siąpi deszcz na trasie pewnie będzie mokro.
Ustawiamy się na przodzie. 5 min przed startem dostajemy mapkę. Ustalamy jak pojedziemy na pierwszy punkt i wreszcie start od razu wychodzimy na prowadzenie papeć i kończy się tym że przejeżdżamy zjazd w lewo i musimy się wrócić ;).

Trzeba uspokoić tempo. ten kubeł zimnej wody pozwala się uspokoić i zacząć realnie myśleć.
Pierwszy punkt znaleziony bez problemu. Drugi wydaje się prosty bo jest na starym nasypie kolejowym wiec jedziemy tym nasypem. Zbychu jakoś jedzie ja mam duży problem z opanowaniem roweru amor jest za słabo napompowany i niestety ma tendencje do nurkowania a opony mam napompowane typowo na asfalt. Trzęsie jak cholera w pewnym momencie rower mi nurkuje udaje się wypiąć i nie ląduje na na glebie a właściwie na podkładzie. W pewnym momencie mam podobną sytuacje postanawiam iść idę zdecydowanie szybciej niż jechałem ;). Bez problemu znajdujemy 2 punkt. Dalej już idzie nam nieco lepiej w kilku miejscach się trochę gubimy ale też się trochę uczymy zaczynamy zdawać sobie sprawę czym są słupki na mapie ;)
Na 14 punkcie łapie mnie kryzys i to dość mocny ledwie udaje mi się dotrwać do punktu 15 na którym mam zgon. Wsuwam wszystkie zapasy co pozwala mi pociągnąć trochę mocniej ale starcza to niestety tylko na jeszcze 3 punkty mięśnie mnie piekielnie pieką. Na asfalcie siadam na kole Zbycha i udaje się wyprzedzić kolejną ekipę ale na kolejnym punkcie niestety mamy problem i nie możemy go znaleźć w końcu się udaje. Ostatni 20'y punkt i do mety przyjeżdżamy około 45min przed końcem, ale za to mamy wszystkie punkty znalezione ;).

Celem było znaleźć się w pierwszej 10 zobaczymy czy się uda tym bardziej, że teren nieznany ;)

Wstępne wyniki: 12/13miejsce na 20 startujących.

Maraton super jako odskocznia od jazdy tylko po strzałkach. W tym maratonie jeszcze trzeba sporo myśleć i się znać na mapie ;)

Dokładny opis Tutaj ...