Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Maks z miasteczka Poznań, Os. Pod Lipami. Mam przejechane 23879.28 kilometrów w tym 9152.02 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl


MARATONY W KTÓRYCH BIORĘ UDZIAŁ


REPREZENTUJE TEAM

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Maks.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Powyżej 50km

Dystans całkowity:8635.09 km (w terenie 3958.00 km; 45.84%)
Czas w ruchu:397:46
Średnia prędkość:21.18 km/h
Maksymalna prędkość:67.80 km/h
Suma podjazdów:47366 m
Maks. tętno maksymalne:200 (111 %)
Maks. tętno średnie:173 (92 %)
Suma kalorii:160384 kcal
Liczba aktywności:123
Średnio na aktywność:70.20 km i 3h 18m
Więcej statystyk
  • DST 80.30km
  • Teren 60.00km
  • Czas 03:36
  • VAVG 22.31km/h
  • VMAX 45.30km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 168 ( 94%)
  • HRavg 138 ( 77%)
  • Kalorie 1736kcal
  • Podjazdy 705m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwszy trening po długiej przerwie chorobowej.

Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 03.06.2012 | Komentarze 4

Dzisiaj miał być lekki trening ze Zbyszkiem.
Ruszyliśmy o 12:00 trasą bikemaratonu.
Zakładałem delikatny trening tlenowy w dolnej granicy niestety było inaczej, zaczęliśmy od razu ostro. Mam nadzieje, że nie za szybko zacząłem tak ostre treningi zaraz po chorobie. Generalnie brakuje jeszcze kondycji jest za to siła i to duża ;) Mam nadzieje, że do przyszłego maratonu nadrobię zaległości.

Na wakacjach.
W górach trochę pochodziłem z dzieciakami jednego nawet na bary wziąłem 13,5kg 5km do Siklawicy dał mi nieźle popalić ale widać zaprocentowało na treningu podczas podjazdów ;). Do tego dobre żarełko przez co zwiększyła się masa o 1kg w sumie niewiele ale ten 1kg to głównie tłuszcz będzie co palić ;)



  • DST 53.76km
  • Teren 53.00km
  • Czas 02:46
  • VAVG 19.43km/h
  • VMAX 45.88km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • HRmax 168 ( 94%)
  • HRavg 157 ( 88%)
  • Kalorie 2173kcal
  • Podjazdy 812m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton w Sulechowie

Niedziela, 20 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 8

Ustawiam się z Markiem z tyłu. Zamieszanie w sektorach znów problem tak jak ostatnio.
W końcu start. Idziemy ostro jadę zaraz za Markiem ładnie napiera ;). Kilka zakrętów wjazd na kostkę brukową chce pociągnąć ale maksymalnie udaje mi się osiągnąć 27km/h cholera na rozgrzewce miałem 32km/h. Strasznie duszno ledwie łapie powietrze patrze na pulsaka ponad 160 ale nie czuje specjalnie zmęczenia w nogach w tem nagle przeraźliwy krzyk z przodu UWAGA !!! wszyscy naciskają na klamki ja też patrze na środku leży rower a właściciel ze strachu spierdolił na pobocze. Myślę sobie fajnie znów jakiś goguś wywalił się na pierwszych km. Niestety Marek mi ucieka a że jedziemy w miarę równym tempem to nie udaje mi się już go dogonić. Przejeżdżamy przez kałuże niestety lewa strona jest mocno zajęta część osób ucieka na prawo jadę za nimi pierwszy przejeżdża a drugi lekko mnie przystopował ale przewidziałem to więc udaje mi się podeprzeć z prawej strony (suchej) ale rower jest cały w błocie łańcuch golenie. łańcuch zaczyna zaciągać ale mam nadzieje że za przestanie, cały czas napieram i wyprzedzam kolejne osoby goniąc Zbycha. Mijam rozjazd Marka już nie widzę ale interesuje mnie tylko Zbychu. Pętelka jest dość dobrze oznaczona. Wiec jedzie się super Generalnie najciekawszy odcinek to trawers który spokojnie można jechać bez naciskania na klamki niestety osoby przede mną mają więcej naciskają na klamki niż je puszczają. Ludzie przede mną nieźle cisną więc łapie jakiś wagonik i tak jadę za nimi na podjazdach mi trochę uciekają dospawuje na zjazdach. Po 25km wsuwam żel bo czuje wyraźne zmęczenie a poza tym coraz mocniej odczuwam nerki i mięśnie lędźwiowe. Druga pętla to już agonia jadę przez jakiś czas z Orlicą Kamilą wymieniamy po kilka zdań. Dziewczyna za mocno naciska klamki na zjazdach więc ją wyprzedam bo mnie trochę hamuje. Udaje mi się odejść dość mocno że jej nie widzę. Cały czas kryzys głównie nerki i mięśnie lędźwiowe. 35 km kolejny żel końcówka 2 pętli dubluje mnie czołówka idą tak szybko że jak podnoszę głowę to już ich nie ma ;)
Ostatnia pętla Zbychu musi mieć kryzys więc ostatni wysiłek nerki i mięśnie przestają na moment boleć brakuje siły ledwie dokręcam ile się da na zjazdach próbuje podjeżdżać z rozpędu kolejne górki. Końcówka rozjazd jadę sam do mety 5km myślę może jeszcze się uda ale już kiepskie nadzieje co ciekawe dostaje siły jak się później okazuje złudzenie po prostu jest płasko udaje mi się jechać w miarę w przyzwoitym tempem. Oglądam się czy nikogo nie ma. Kurcze nawet nie wiem kiedy musiałem źle pojechać jechałem tak może z 500-700m po czym się wracam bo nie ma taśmy ani strzałek ale wali mnie to bo Zbychu jest i tak przede mną trudno zrobiłem wszystko co możliwe. Dojeżdżam do mety okazuje się że Kamila jest przede mną ponad minutę. A Zbycha ni ma i nikt go nie widział. Jasny gwint zaczynam się przejmować co się stało i jedyne co mi przychodzi do głowo to to że zgubił trasę. Przyjeżdża kilkanaście min po mnie. Miał defekt łańcucha i przykry upadek zaraz na początku. Właśnie tam gdzie stworzył się lekki zator i ja poszedłem w prawo. Zbychu został chamsko podcięty przez gościa który nie chciał sobie zmoczyć oponki.

Kurcze znów nie było zażartej walki ;)

Jestem bardzo zmęczony zdecydowanie napieranie od samego początku nie leży w mojej naturze. Ale cholera muszę się przemóc bo nie widzę innej alternatywy przy tego typu startach. Jak widać jestem wstanie jechać bardzo długo na tak wysokim tętnie jak dla mnie. Powyżej 150bpm średnie jechałem niewiele razy. Co ciekawe jest to największe średnie tętno jakie udało mi się uzyskać na maratonie. Kolejny Maraton Kaczmarka pojadę podobnie. Tym bardziej że początek jest ciężki do wyprzedzania. Tak więc najważniejsze aby nie zostać gdzieś z tyłu.

Powrotna droga do domu mnie strasznie muli. Zmęczenie daje o sobie znać stajemy w pobliskiej karczmie na obiadek.

Patrząc z perspektywy to organizacyjnie nie bardzo był przygotowany organizator aby przyjąć taką liczbę osób:
1. Jeden kibelek do którego jest kolejka ponad 40min
2. Posiłek regeneracyjny (za szybko się skończył)
3. Pierwsza pomoc się zmyła za szybko
4. Początek i koniec trasy nieoznaczony. (Po raz pierwszy się zgubiłem).
5. Wpuszczanie do sektorów (nad tym muszą jeszcze sporo popracować)
6. Warto aby na rozjeździe był duży transparent MINI-MEGA (Na początku drugiej pętli z automatu pojechałem na MINI potem się musiałem wracać)

Trasa mi się bardzo podobała bardzo urozmaicona.

Generalna punktacja między Zbychem a mną: 3:2 dla mnie - Idziemy łeb w łeb ;)

Teraz robimy sobie dłuższą przerwę od maratonów. W przyszłym tygodniu planujemy Pierścień w związku z opiniami jakie krążyły po maratonie w Czerwonaku, dajemy sobie spokój do czasu jak to się zmieni.

Potem obiecane wakacje w Zakopcu dla rodzinki też musi być czas.

Później tydzień na przygotowanie do Kargowej.

  • DST 92.76km
  • Teren 30.00km
  • Czas 05:06
  • VAVG 18.19km/h
  • VMAX 51.62km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 163 ( 91%)
  • HRavg 130 ( 73%)
  • Kalorie 2840kcal
  • Podjazdy 1035m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kozielno - dzień 2

Środa, 2 maja 2012 · dodano: 08.05.2012 | Komentarze 0

Wycieczka w Rychlewskie ścieżki więcej szczegółów Jacek, Marek, Wojtek, Jarek, Mariusz. Nie będę się powtarzał ;)

Kilka fotek
Chwila na przeczekanie burzy © Maks


Pierwszy górski napierator Goggli (GIGOWIEC) © Maks


Trzeci górski napierator Goggli (GIGOWIEC) © Maks


Drugi górski napierator Goggli (GIGOWIEC) © Maks


Czwarty górski napierator Goggli (GIGOWIEC) © Maks


Miejsca mogą się jeszcze zmienić ;)

Chwila przerwy ;) © Maks


  • DST 53.55km
  • Teren 45.00km
  • Czas 02:58
  • VAVG 18.05km/h
  • VMAX 39.59km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 161 ( 90%)
  • HRavg 147 ( 82%)
  • Kalorie 2102kcal
  • Podjazdy 614m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Boszkowo

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · dodano: 29.04.2012 | Komentarze 18

Wieczorkiem trza przyjąć makaron + BCAA, rano makaron + BCAA. Akumulatory naładowane ;). Po spakowaniu do Zbyszka. Potem już prosto do Boszkowa. Jak zajechaliśmy na miejsce już był lekki problem z zaparkowaniem. Potem po numerki + pakiet który muszę powiedzieć za tą cenę całkiem całkiem ... ;)
W końcu ruszamy Zbyszek jak i cała reszta spokojnie mnie wyprzedza a ja standardowo czuje przywodziciele :( efekt nie rozciągania i nie zrobienia solidnej rozgrzewki. Za cholerę nie mogę przyspieszyć ból jak nie wiem. Wiec jadę swoje na granicy bólu przez 10km praktycznie rozgrzewka problem w tym że jest bardzo trudno kogoś wyprzedzić bo startują wszyscy i MINI i MEGA to jest kurde nieporozumienie. Na zjazdach ludzie zamiast od czasu do czasu naciskać na klamki to oni robią odwrotnie klamki naciśnięte i od czasu do czasu puszczają. Krzyczę żeby jechał jeden z drugim ale moje słowa idą w kanał co gorsza zaczynają mi zajeżdżać drogę jak chce ich wyprzedzić. Więc wlokę się jak ostatnia dupa na w szarym ogonie i złość mnie bierze jak cholera jak tylko udaje mi się wyprzedzić to wyprzedzam. Nie wspomnę już o podjazdach które wszystkie są do podjechania i nie z młynka ;) niestety co niektórzy wolą uprawiać spacery na nachyleniu 10% na długości 50m żenada. Korki w cholerę. A Zbycha ani widu ani słychu wyjebał jak torpeda. Na pierwszym bufecie widzę znajomy strój tylko plecak nie ten &$%&$^$ FUCK. Okazuje się że to Marek a już miałem nadziej że Zbychu przy wodopoju. Przez jakiś czas jedziemy razem. Rozjazd MEGA/MINI jakaś młoda dziewczyna coś krzyczy do mnie chyba, że MEGA zamknięte. Nie no do kurwy nędzy jeszcze mi tego brakował krzyczę do niej i tutaj nastąpi pi pi ...
I jadę dalej po chwili gość który jechał za mną dojeżdża i mi mówi ona coś mówiła że MEGA zamknięte pi pi pi ... (już mnie kurwa raz zrobili w chuja w Hermanowie drugi raz się nie dam.
Jedziemy jakiś czas we trójkę ja Marek i znajomy gościu na MEGA ;). Po pewnym czasie chłopaki krzyczą że jest skręt w lewo skręcamy a tu dupa blada po przejechaniu około 50 może 100m okazuje się że źle skręciliśmy szpula na powrót okazało się że jechałem dobrze ktoś obrócił strzałkę. W tym czasie znajomy gościu ucieka a my jedziemy z Markiem razem trochę się tasujemy w końcu wydaje mi się że Marek jedzie trochę za wolno jak na moje możliwości ale wiadomo jedzie już 2 maraton pod rząd. Gość uciekł już dość daleko więc zaczynam gonić po pewnym czasie gubię Marka a gościa wyprzedzam. Od tej chwili już mnie nikt nie wyprzedził dojechałem do Mety wyprzedzając jeszcze pojedyncze osoby. Patrzę a tu Zbychu zadowolony. No tak włoił mi nieźle :(
Dopiero Jacek mi naświetla sytuację że Zbychu posłusznie wysłuchał komunikatu że ma zjechać na MINI i tak zrobił.
Tak więc generalnie prowadzę 2:1 ponieważ Ci co jechali MEGA nie zostali zdyskwalifikowani.
Czekamy do Tomboli Zbyszek ma szczęście i wylosował rękawiczki tylko lekko za małe nikomu z nas nie pasowały idealnie każdy stwierdził że ciasne.
Mariusz 6 miejsce + kask i koszyk na bidon. A ja uwaga III miejsce no kurde myślałem że spadnę z krzesła jak wymienili moje nazwisko ;) Oczywiście to był fuks jak nie wiem bo sklasyfikowanych na MEGA było tylko trzech z mojej kategorii ale zawsze pudło to pudło ;)

Generalnie muszę stwierdzić że organizacyjnie nie jest tak źle do końca:
1. Puszczenie wszystkich z razem jest totalnym nieporozumieniem.
2. Jazda wzdłuż plaży gdzie chodzą matki z dziećmi uważam za totalny brak odpowiedzialności.
To były by minusy reszta to same plusy ;):
Trasa super, małe wpisowe ;) Grochówa załapaliśmy się na 2 porcję ;)
Teraz Złoty Stok tutaj się wszystko rozstrzygnie ;) Albo będzie 2:2 albo będzie 3:1 Wielka niewiadoma ;)

Boszkowo © Maks


Pierwsze pudło ;) © Maks


  • DST 70.11km
  • Teren 60.00km
  • Czas 03:12
  • VAVG 21.91km/h
  • VMAX 44.40km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 607m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Dolsk GOGOL

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · dodano: 22.04.2012 | Komentarze 11

Dojeżdżamy na miejsce a tu kita Zbychu wychodzi zająć kolejkę ja dojeżdżam na parking. Po chwili zjawiają się wszyscy znajomi i czekamy i czekamy ... Do cholery kiedy dostaniemy ten numerek ? Czekaliśmy chyba z godzinę a kolejka się nie ruszała przynajmniej tak mi się wydawało. Trasa dojazdu nieoznaczona, jechaliśmy na pamięć. Start przesunięty o 30min a właściwie o 45min. Na początku ruszamy 1km honorową pętelkę delikatnie ;) Co niektórzy od razu idą ostro co kończy się lekkim karambolem. Mnie udaje się ominąć widzę kontem oka Zbycha, zaczynam delikatnie przyspieszać aby być bliżej niego. Zaczyna się lekki podjazd coś dziwnie mi się prowadzi rower spoglądam na przód i wszystko jasne kapeć :(. Zaczynam zmieniać dętkę wszyscy już daleko odjechali przyjechał do mnie gościu na motocyklu z pytaniem czy nie pomóc ???.
Jestem w#@$%@$#y niemiłosiernie czas się dłuży jak cholera. W końcu się udaje. Z tego wszystkiego zapomniałem sprawdzić czy klocki nie ocierają o tarcze jak się okazało na mecie ocierały :(
Zaczynam pościg choć to jest walka z wiatrakami co ciekawe na 10km dostrzegam pierwszego marudera jakaś dziewczyna jedzie na zgonie ...
Nic jadę dalej na 25km łykam żel i dostrzegam kolejne osoby mijam je za chwilę jest rozjazd MEGA/MINI... Jadę dalej całkiem niezłym tempem i praktycznie cały czas na blacie. Średnia waha się w granicach 23km/h jest ok. Na 30km dochodzę ogon MINI. Przestałem liczyć ile osób minąłem. Praktycznie cały czas jadę sam nikt nie podejmuje współpracy co jakiś czas ktoś mi siada na kole nie trwa to jednak dłużej niż minutę. Po chwili zamajaczył mi strój teamowy jak się później okazało to żona Marcina która jechała na MINI. Pytam się Marcina który robi dzisiaj za fotografa. Jak daleko jest Zbychu dowiaduje się że daleko. Cholera przejebane jak długo mam go jeszcze gonić ?.
Po pewnym czasie jest kolejny rozjazd MEGA/MINI znów nikogo nie ma jadę sam pod wiatr 40y km ogarnia mnie powoli zmęczenie zaczynam tracić siły 45km kolejny żel ale bardzie bije się z myślami jaki sens się męczyć i gonić Zbycha średnia zaczyna spadać. Jadę dalej, szkoda czasu na te bezsensowne myślenie i tak musze dojechać dochodzę dwóch gości jedziemy przez pewien czas we trójkę po czym stwierdzam że jadą za wolno i odbijam jeden gość dołącza do mnie nie jadę szybko więc się trzyma drugi znika w oddali. Jedziemy równo gość jakby odżył zaczyna przyspieszać ja już resztką sił 55km kolejny żel jedziemy równo ale praktycznie ja już cały czas na kole. Ostatnie dziesięć km trochę asfaltu wychodzę na prowadzenie ciągnę pod wiatr dołączył kolejny gość jadę w czubie 35km/h i tracę siły ;) Przed metą bufet - bez sensu, ale ostatni gość się odłącza. Jedziemy we dwójkę gość wychodzi na prowadzenie i tutaj zaczyna się taktyka. Przypomina mi się Złoty Stok, gdzie nie wytrzymałem i za wcześnie wyszedłem na prowadzenie po kilku minutach był zgon. Tutaj tego nie zrobię ;) Jadę cały czas na kole i kontroluje sytuację co jakiś czas pokazując się raz lewej raz z prawej strony (F1) ;). Do mety został może z km a przed nami duża łacha piachu widzę, że gość jest niedoświadczony nie zmienił przełożenia 2 razy go rzuciło stracił dużo siły koniec jazdy mnie udało się w porę wyminąć i wjechać na twardszy grunt. Teraz wiedziałem że jest już po walce blat 30km/h nie było szansy aby mnie wyprzedził 300m do mety obracam się nie ma go. Wjeżdżam spokojnie na metę i dostaje w tytkę ze Zbychem jest 1:1.
A najlepsze z tego wszystkiego jest to że koła XT z oponami bezdętkowymi nie chciało mi się zakładać :(
No nic trzeba wrócić do codziennych treningów i przygotować się na kolejny maraton w Boszkowie tym razem założę koła XT.




Jest moc i wola walki podjazd na punkt widokowy podjechany ze środkowej bez problemu.


  • DST 74.36km
  • Teren 65.00km
  • Czas 03:55
  • VAVG 18.99km/h
  • VMAX 45.33km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 160 ( 89%)
  • HRavg 145 ( 81%)
  • Kalorie 2720kcal
  • Podjazdy 843m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Murowana Goślina

Niedziela, 15 kwietnia 2012 · dodano: 15.04.2012 | Komentarze 12

Poranna pobudka (podziękowania dla Jacka i Zbyszka że załatwienie numerka i koksów ;)) Mogłem trochę dłużej pospać. Rano torebka makaronu zjedzona tak więc zapas Glikogenu powinien starczyć przynajmniej na 50% wyścigu. Dojeżdżamy do Murowanej bez problemu następnie składamy rowerki i wyskakujemy na rozgrzewkę. Po rozgrzewce ustawiamy się ze Zbyszkiem na starcie. Niestety startujemy z samego końca.
11:00 Start zaczynam na początku spokojnie po chwili Zbyszek wychodzi na prowadzenie. Ja nadal spokojnie w końcu czuje, że nogi są już dobrze rozgrzane przerzucam na blacik i ogień ;) Po chwili dochodzę Zbyszka coś dziwne tak szybko ?
Ale nie będę szarżował jadę spokojnie za nim i kontroluje sytuację. Co ciekawe Zbyszek wcale nie jedzie szybko cały czas mam go w zasięgu wzroku nie oddala się więcej niż 20-30m na wszystkich korkach go dochodzę. Potem jadę dość długo mu na kole. Po około 20km nagle zaczyna słabnąć widzę to po tym, że po woli wszyscy co jechali za nim zaczynają go wyprzedzać. W końcu ja też. Widzę, że ma kryzys i wyraźnie jest zmęczony, wyprzedzam go spokojnie. Po chwili łapie jakiś pociąg i zaczynam jechać swoje. Na 25km biorę pierwszy żel. Ładnie mi się jedzie z pewną grupką nagle gość z przodu zalicza dziwną glebę na podjeździe prawdopodobnie źle najeżdża na korzeń. Dziewczyna jadąca za nim nie ma gdzie uciekać i centralnie przejeżdża po gościu ;) Przez chwilę widzę jak to przeżywa ;). Dalej jedziemy razem potem ją wyprzedzam i tak zaczynam skakać od jednej grupki do drugiej. W końcu jadę dłuższy czas sam na jednym ze zjazdów na dziewiczej tracę kontrolę przy zbyt dużej prędkości i na piachu robię koszący lot nad kukułczym gniazdem pewnie wygląda to groźnie ale w porę się wypinam i ląduje miękko na piasku. kilka razy się turlając. Generalnie wszystko jest ok poza tym, że mam piasek praktycznie wszędzie muszę wyglądać nietypowo bo każdy fotograf robi mi fotę ;) W tym miejscu dochodzi mnie Dorota. Jadę za nią jakiś czas dookoła dziewiczej na pewnym podjeździe tracę ją z oczu.
Po chwili łykam kolejny żel, odnowiła mi się kontuzja z zeszłego roku mam problem z podchodzeniem boli mnie wewnętrzna część kolana czuje kłucie dość bolesne. Jadę dalej łapię kolejną grupkę czuje już zmęczenie mam wszędzie pełno piasku. Dołączam do grupki która nie jedzie ostro ale jest pod wiatr a nie chce jechać sam, trzymam koło jedziemy równo po chwili kolejny piasek tym razem pierwszy gość traci panowanie i go obraca drugi centralnie wali w pierwszego a ja jako że jadę trzeci walę w drugiego efektem jest uszkodzona manetka od amora. Na 68km łykam kolejny żel, do mety już niedaleko. Po chwili ostatnia prosta a ja nie mogę wrzucić na blat pech ... ale udaje mi się wyprzedzić jeszcze 2 osoby na środkowej tarczy robiąc niezła kadencję ;).

Na mecie szybko coś zjeść i umyć rower. Zbyszka spotykam na myjce przyjechał po mnie.
Cel osiągnięty jechało mi się średnio gdyby nie te upadki i gdyby moc była większa to różnica byłaby zdecydowanie większa a tak jest jak jest. No nic trzeba jeździć aby wyjeździć trochę więcej tych km.
Rower niestety niesprawny i czeka mnie rozebranie go na części pierwsze (Poza tym manetka od amora nie działa) :(.
Mam nadzieje że się wyrobię do poniedziałku z naprawą ;)

Kolejny maraton już za tydzień w Dolsku ;)

Spotkałem wielu znajomych:
Marcina z żoną , Marka, dwóch Jacków Jarka - który miał jechać MINI ;)
Przema, Macieja, Rysia, Grzegorza oraz Tomka, Rafała i Adama i może jeszcze kogoś pominąłem ?

Czasy:
Jacek - 03:16
Marcin - 03:34
Marek - 03:34
Ja - 03:54 - 20min straty do Marcina i Marka (przepaść, kiedy ja to nadrobię ???)
Zbyszek - 04:09

41/66 w kategorii
300/435 Open

Może w Dolsku będzie trochę lepiej ;)

W rywalizacji ze Zbyszkiem 1:0 dla mnie ;)

Murowana Goślina MTB © Maks


  • DST 95.35km
  • Teren 70.00km
  • Czas 04:59
  • VAVG 19.13km/h
  • VMAX 49.40km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 165 ( 92%)
  • HRavg 139 ( 78%)
  • Kalorie 3147kcal
  • Podjazdy 907m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Murowana objazd trasy MINI + dziewica

Poniedziałek, 9 kwietnia 2012 · dodano: 09.04.2012 | Komentarze 5

Umówiliśmy się na godzinę 11:00 przyjeżdżam pierwszy zaraz po mnie Jacek w niedługim czasie jest Marek Zbyszek i Maciej. Czekaliśmy jeszcze na Jarka ale się nie pojawił więc ruszyliśmy. Chcieliśmy udać się na nadwarciański ale wjechaliśmy nie w tą przecznicę i wyjechaliśmy na teren prywatny więc zawracamy i jedziemy szosą ponieważ czas nas gonił. Mamy wiatr w plecy więc prujemy grubo ponad 30km/h na zmianach. Maciej niestety nie mógł nas dojść. W końcu udało się dojechać na miejsce. O dziwo musieliśmy trochę nadrobić trasy bo Maciej był przed nami ;)
Na rynku pamiątkowe zdjęcie wykonane przez naszego redaktora. Po chwili ruszamy na początku jedziemy wszyscy razem po chwili się rozdzielamy tworzą się trzy grupy jedziemy w pierwszej. Trasa jest naprawdę wymagająca szczególnie na początku potrafi nieźle zmęczyć. Nie obyło się bez gleby Zbycha. I moim przechodzeniu przez drzewo muszę powiedzieć że nie było lekko tym bardziej z moją wadą wzroku. Zajęło mi to tyle czasu że niestety całą resztę trasy jechałem już samotnie.
Na rynek przybyłem z 15min spóźnieniem do Zbycha. Musiał jechać inaczej bo mnie nie mijał. Na ryneczku kubek kawy i jazda na dziewicę.
Chłopaki mają takie tempo albo ja jestem taki kiepski (raczej to drugie) że pierwszy odpada Zbychu a ja zaraz po nim ;). Ale dzięki temu że mam GPS'a udaje mi się przybyć razem z Jackiem jako pierwsi na dziewicy. Dłuższy odpoczynek który niesamowicie mnie wychłodził. Zjeżdżamy z dziewicy a potem próba podjazdu niestety wata w nogach i nie udaje mi się podjechać tej najbardziej stromej części.
Dalsza część przebiega samotnie każdy udaje się w swoją stronę. W domciu gorąca kąpiel + solidna porcja węgli.
Coś mnie telepie sprawdziłem temperaturę i mam 37,2*C. Generalnie byłem źle ubrany za ciepło i to się zemściło. Mam nadzieje że nic się z tego nie wykluje.



  • DST 77.52km
  • Teren 50.00km
  • Czas 03:44
  • VAVG 20.76km/h
  • VMAX 38.48km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 155 ( 87%)
  • HRavg 128 ( 71%)
  • Kalorie 2082kcal
  • Podjazdy 460m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

MPR - dzisiaj domknięty

Sobota, 5 listopada 2011 · dodano: 05.11.2011 | Komentarze 7

Dzisiaj postanowiłem domknąć Mały Pierścień Rowerowy w Zielonce. Na początku NSR-W aż do Promnic potem laskiem w stronę Murowanej Gośliny.
Tutaj zaczynam pętle (przed Murowana Gośliną) © Maks


Tutaj zaczynam pętle (przed Murowana Gośliną) © Maks


Następnie przejeżdżam przez Murowaną a tam ...
Pokaz jazdy konnej w Murowanej Goślinie © Maks


Dalej jadę przejeżdżam Raduszyn i po około 700m widzę budowę nowej drogi i nastaje pytanie czy uda mi się przejechać ?
Budowa wiaduktu na przecięciu szlaku © Maks


Budowa wiaduktu na przecięciu szlaku © Maks


Jakoś udaje mi się przejechać choć nie jest łatwo i kieruje się do Starczanowa. Przed samym Starczanowem sławetny podjazd ;)

Podjazd do Starczanowa © Maks


Za Starczanowem skręcam w prawo a tu piękne widoki kolorowych liści na drzewach ;)
Piękne widoki drzew © Maks


Piękne widoki drzew © Maks


Piękne widoki drzew © Maks


Kilka fotek i ruszam dalej. Przed Długą Gośliną dostaje ostry wiatr i na dokładkę lekko po górkę prędkość dość mocno spada, ale się nie przejmuje bo to nie jest ani maraton ani trening tylko wycieczka.
Wkrótce dojeżdżam do Wojnowic a tam w oddali widać jezioro Wojnowskie. Po przejechaniu Wojnowic dojeżdżam do przejazdu kolejowego a tam niestety czekam 15min bo trwa umacnianie podkładów kolejowych.

Przed przejazdem czekałem 15min :( © Maks


Jak ruszyłem dalej to dosyć mocno ostygłem i przez dłuższy czas było mi chłodno ale po pewnym czasie się rozgrzałem mijam Łopuchówko i Głeboczek i na skrzyżowaniu Csr i R-4 na parkingu leśnym robię mały 10min popas na batonika.
Mały popas © Maks


Po skończonym popasie ruszam dalej wkrótce robi się bardziej piaszczyście i pod górkę ale tylko przez chwilę ale mam już w nogach spory dystans i się daje odczuć. Jadę dalej wkrótce mijam miejscowość Kamińsko jest bardzo urokliwe. Wjeżdżam na drogę zaczynam przyspieszać wiatr już ustał albo nie jest tak odczuwalny w lesie. Po pewnym czasie jest zjazd do lasu bardzo wyboista droga. Jest już bardzo blisko dojeżdżam do przejazdu kolejowego i mijam drogę skręcam w lewo i dalej już zostało 1,5km do zamknięcia pętli. Powrót już tą samą drogą NSR-W. Chciałem jechać dalej i zaliczyć Złotniki Kiekrz Strzeszynek i Rusałkę ale paluchy mi dość mocno przemarzły i marzyłem już tylko o gorącej kąpieli.

Wycieczka udana szkoda że samemu.

cad: 72/133

Tutaj trasa:

Nadchodzi zmrok © Maks




  • DST 83.89km
  • Teren 60.00km
  • Czas 03:46
  • VAVG 22.27km/h
  • VMAX 46.07km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 154 ( 86%)
  • HRavg 132 ( 74%)
  • Kalorie 2246kcal
  • Podjazdy 497m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Duży pierścień rowerowy wokół Puszczy Zielonka

Poniedziałek, 31 października 2011 · dodano: 31.10.2011 | Komentarze 6

Dzisiaj postanowiłem zaliczyć DPR w zielonce. Dość późno miałem czas aby się wybrać, wyjechałem dopiero o 13:15. Wiedziałem że może być problem aby dojechać bez lampek. Tak więc uzbroiłem się w Sigmę Pavę. Start standard a więc niebieskim NSR-W.
Coraz mniej liści na NSR-W © Maks

Potem do Promnic i Starczanowa. Właśnie tam zaczyna się DPR.
Początek szlaku DPR ;) © Maks

Jazda od samego początku dość intensywna ale oczywiście to nie trening więc tlenik. Tuż przed wjazdem do Puszczy Zielonki był asfalcik więc można było spokojnie podciągnąć średnią.
Czasem były asfalty... - tuż przed wjazdem do Puszczy © Maks

W oddali Puszcza Zielonka © Maks

Po wjechaniu do Puszczy Zielonki są naprawdę piękne widoki.
W Puszczy Zielonce - piękne widoki ;) © Maks

Mijam nadleśnictwo Łopuchówko kilka chat na krzyż nic ciekawego jadę dalej i dojeżdżam do Brzeźna bardzo malowniczy krajobraz. Potem jest Gozdowiec kilka podjazdów i zjazdów jak na rozgrzewkę rewelacja ;)
Dojeżdżam do drogi 196 i kieruje się na Sławicę.

Droga 196 dojazd do Skoków © Maks


Wkrótce dojeżdżam do Dąbrówki Kościelnej i Traktem Poznańskim który się nie kończył i strasznie dłużył ...
nagle na drodze widzę coś szarego i dużego podjeżdżam bliżej okazuje się że jest to dorodny jeleń z dużym porożem myślę że leśniczy dał mu jakieś imię. Bardzo duży ale jak tylko wyciągnąłem aparat to się oddalił w lewo. Ruszyłem dalej i zauważyłem go po mojej lewej stronie był bardzo blisko kilkanaście metrów ode mnie ale nie zatrzymywałem się aby go nie straszyć pojechałem dalej. Wkrótce zaczynało robić się szarawo była 16:30 udało mi się zrobić jeszcze zdjęcie pięknego widoku młodnika.
Młodnik w Zielonce ;) © Maks


Jak wyjechałem z Zielonki to już musiałem włączyć lampki. Następnie dojazd do ulicy Gdyńskiej. Stamtąd już jak najkrótszą drogą do domu.



  • DST 79.91km
  • Teren 40.00km
  • Czas 03:36
  • VAVG 22.20km/h
  • VMAX 38.85km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 158 ( 88%)
  • HRavg 132 ( 74%)
  • Kalorie 2140kcal
  • Podjazdy 454m
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

W poznaniu zaczeli remontować ściezki rowerowe ...???

Sobota, 22 października 2011 · dodano: 22.10.2011 | Komentarze 14

Postanowiłem dzisiaj trochę km zrobić a, że jestem jeszcze na antybiotykach więc jazda taka sobie delikatna. Generalnie czuje się już całkiem ok. Jakoś tak lekko przechodzę tą grypę. Jeszcze w piątek zastanawiałem się nad trasą i stwierdziłem, że czas wyskoczyć do puszczy zielonki. Zastanawiałem się czy zrobić 60 czy więcej km uzależniłem to od temperatury ale ubrałem się zdecydowanie cieplej tak aby móc pokonać dłuższy dystans tym bardziej, że w tygodniu szanse zerowe aby się wybrać na rower. W robocie teraz mam okres jeżdżenia do klienta wiec tym bardziej.
Zacząłem jechać od strony nadwarciańskiego część zachodnia
Nadwarciańskim © Maks

W oddali można zobaczyć gościa szedł 3 psami © Maks

Przejeżdżam przez mostek po prawej stronie stoją 2 auta w w oddali widzę gościa pomyślałem że idzie na ryby ale nie szedł na wycieczkę z 3 pieskami.
Wymijam go delikatnie z prawej strony psy latają luzem nagle jeden mnie zaczyna gonić potem kolejny i trzeci czuje lekki ból w prawej nodze ale nie słyszę aby gościu wołał psy zaczynam przyspieszać jeszcze jeden mnie goni dość długo potem dał sobie spokój. Zatrzymałem się i sprawdzam czy mnie nie ugryzł. Ale nie widzę śladu krwi jest tylko dziura wielkości pazura lub kła z prawej strony na łydce. Stwierdziłem że nie ma sensu robić rabanu. Ale następnym razem będę musiał uzbroić się w gaz. Bo to jest drugi atak psów i to nie były małe kajtki ;)
Jadę dalej dojeżdżam do mostu w Biedrusku.
Zdjęcie Warty w Biedrusku © Maks

następnie do Biedruska i stamtąd już szlakiem pierścienia do Promnic Raduszyna i Murowanej Gośliny. 2 km przed Murowaną Kładli asfalt i stworzył się zator :(. Przejechałem bokiem. Dojeżdżając do przejazdu w Murowanej który oczywiście był zamknięty z powodu kładzenia nowych torów :(
Murowana Goślina brak przejazdu © Maks

W końcu znajduje się w Puszczy a po chwili przyjeżdżam do Zielonki mijam malownicze jezioro Zielonka w Zielonce i udaje się dalej ...
Jezioro Zielonka w Zielonce © Maks

Po chwili mijam sławetny głaz pamięci ;)
Głaz pamięci w Puszczy Zielonka © Maks

Następnie mijam Dąbrówkę kościelną tutaj mi się przypomina jak czekaliśmy za Pawłem robiąc pierścień ;)
Wkrótce dojeżdżam do lotniska.
Płyty przed lotniskiem - powoli idzie jesień © Maks

Przed lotniskiem mały popas © Maks

Dalej kieruje się na Wronczyn i jez. Wronczyńskie.
Jezioro Wronczyńskie © Maks

Tutaj spotykam poszukiwaczy skarbów którzy szukają monet łańcuszków i metalowych rzeczy na plaży ;)
Tutaj mała przerwa na fotkę i jadę dalej Biskupice, Gruszczyn,
Gruszczyn znów rozryte ... © Maks

dojeżdżam do Młyńskiego Stawu a tu znów nie można przejechać ... :(
Młyński staw nie idzie przejechać ... © Maks

W Takim razie omijam Staw i dalej kieruje się wzdłuż nowego zoo do domciu przez Cytadelę gdzie wysiada mi bateria od czujnika prędkości :(

Generalnie wycieczka bardzo udana szkoda że samotna ... :(


cad: 75/102