Info
Ten blog rowerowy prowadzi Maks z miasteczka Poznań, Os. Pod Lipami. Mam przejechane 23879.28 kilometrów w tym 9152.02 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.79 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
2013 2012 2011 2010 2009
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Listopad7 - 7
- 2013, Październik8 - 16
- 2013, Wrzesień13 - 29
- 2013, Sierpień15 - 35
- 2013, Lipiec22 - 56
- 2013, Czerwiec21 - 67
- 2013, Maj31 - 71
- 2013, Kwiecień21 - 90
- 2013, Marzec18 - 57
- 2013, Luty18 - 37
- 2013, Styczeń12 - 37
- 2012, Grudzień21 - 58
- 2012, Listopad10 - 47
- 2012, Październik9 - 35
- 2012, Wrzesień24 - 68
- 2012, Sierpień12 - 65
- 2012, Lipiec14 - 53
- 2012, Czerwiec10 - 34
- 2012, Maj16 - 29
- 2012, Kwiecień30 - 99
- 2012, Marzec11 - 32
- 2012, Luty11 - 10
- 2012, Styczeń10 - 28
- 2011, Grudzień14 - 67
- 2011, Listopad16 - 27
- 2011, Październik14 - 70
- 2011, Wrzesień17 - 87
- 2011, Sierpień15 - 55
- 2011, Lipiec11 - 49
- 2011, Czerwiec16 - 91
- 2011, Maj18 - 58
- 2011, Kwiecień11 - 77
- 2011, Marzec23 - 111
- 2011, Luty17 - 47
- 2011, Styczeń22 - 87
- 2010, Grudzień19 - 105
- 2010, Listopad18 - 39
- 2010, Październik26 - 41
- 2010, Wrzesień13 - 97
- 2010, Sierpień13 - 90
- 2010, Lipiec18 - 90
- 2010, Czerwiec17 - 84
- 2010, Maj15 - 62
- 2010, Kwiecień13 - 66
- 2010, Marzec16 - 56
- 2010, Luty15 - 31
- 2010, Styczeń14 - 47
- 2009, Grudzień18 - 27
- 2009, Listopad11 - 24
- 2009, Październik5 - 20
- 2009, Wrzesień17 - 84
- 2009, Sierpień12 - 49
- 2009, Lipiec10 - 23
- 2009, Czerwiec6 - 43
- 2009, Maj12 - 11
- 2009, Kwiecień6 - 4
Wpisy archiwalne w kategorii
Maraton
Dystans całkowity: | 3313.20 km (w terenie 2610.00 km; 78.78%) |
Czas w ruchu: | 193:44 |
Średnia prędkość: | 17.10 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.20 km/h |
Suma podjazdów: | 31807 m |
Maks. tętno maksymalne: | 191 (107 %) |
Maks. tętno średnie: | 157 (88 %) |
Suma kalorii: | 89076 kcal |
Liczba aktywności: | 55 |
Średnio na aktywność: | 60.24 km i 3h 31m |
Więcej statystyk |
- DST 98.40km
- Teren 90.00km
- Czas 05:17
- VAVG 18.62km/h
- VMAX 44.40km/h
- Temperatura 18.0°C
- HRmax 182 ( 98%)
- HRavg 148 ( 80%)
- Kalorie 3780kcal
- Podjazdy 899m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
Maraton Michałki
Niedziela, 18 września 2011 · dodano: 18.09.2011 | Komentarze 23
Wyjazd wcześnie rano ze Zbyszkiem jak zwykle jesteśmy jedni z pierwszych. Plusem jest to, że udaje nam się wszystko załatwić bez kolejki. Delikatna rozgrzewka z elementami tempa i siły z Jackiem i Pawłem bo Zbyszek się odłącza. Wydaje się, że jest ok po rozgrzewce. Do końca nie wiem jaką obrać taktykę nie jechałem jeszcze żadnego dłuższego dystansu w terenie.Spotykamy trochę osób przed startem jest praktycznie cały Emed wielkopolski + kilku Bikestatowiczów ;).
10:00 start postawiam jechać delikatnie w tlenie i powoli się rozkręcać. Prawie wszyscy mnie wyprzedzają ale ja wiem co mnie czeka. Zbyszek poszedł do przodu, rywalizacja z nim nie była w planach w planach miałem poprawić czas z zeszłego roku chciałem zejść grubo poniżej 6h.
Nic jadę swoje tętno w okolicach 148-151bpm staram się nie przekraczać tej granicy. Jedzie mi się bardzo dobrze zaczynam wyprzedzać ludzi już po na 3km tak szybko się zmęczyli to są Ci co szli na początku ostro. jedzie przede mną młody hart około 18lat strasznie szarpie nie jedzie równo za wszelką cenę chce mnie wyprzedzić po wyprzedzeniu mnie co 30s się ogląda jak daleko jestem za nim. Młody nie ma kompletnie doświadczenia widać to po jego jeździe delikatny interwał góra dół biorę go z lewej nie zmieniając przełożenia. Przez moment jedzie za mną. Ale znudziła mnie z nim zabawa tym bardziej, że reszta odeszła na kilkanaście metrów trzeba było dogonić. Młody znikł gdzieś z tyłu został wchłonięty przez kolejną grupę od której się oderwałem. Dochodzę do kolejnej grupki tam jedzie Ewelina Ortyl jedziemy przez dłuższą chwilę razem tasując się. Trasa jest interwałowa na jednej z górek podjeżdżamy obok siebie słyszę jak stęka na podjeździe. Uuuuu, jeszcze w Międzygórzu dała mi nieźle do wiwatu a tutaj już padła, nic jadę swoje i gonię kolejne grupki ale bez rewelacji
Do rozjazdu mam tętno średnie 148bpm prędkość średnią 20,61km/h maksymalne tętno 178bpm. Ciekawe jest końcówka sezonu a ja zaczynam mieć coraz częściej tętno dochodzące do 180bpm. Znaczy że treningi interwałowe w środę z Arturem zrobiły swoje ;). Czas na rozjeździe 1h 16min. Jest ok. mam spory zapas sił.
Na GIGA jest pustka brak kompletnie ludzi. Rozjazd GIGA zaczyna się lekkim podjazdem. Tam robię minutowy odpoczynek na żel. W tym czasie wyprzedzają mnie 3 osoby. Ale to jest dopiero 30km więc spokojnie ruszam do przodu w pewnym momencie dochodzę 2 osoby gościa na składaczku i dziewczynę jadą razem każdą większa górkę podchodzą ja podjeżdżam i tym sposobem ich dochodzę. Siadają mi na kole i tak robię za lokomotywę spory czas. na 50km widzę zarysy osoby czyżby Zbyszek ? - prowadzi rower. Ale stwierdzam nie ma sensu go gonić skoro go złapałem na 50km to znaczy że ma zgona. nadal robię za lokomotywę trochę mnie to wkurza jak są nie zalesione odcinki to przydałaby się zmiana ale mimo że wyraźnie zwalniam nie wychodzą na prowadzenie. Trudno jadę swoje dochodzę Zbyszka wie że jestem za nim męczy się strasznie na młynku podjeżdżając górkę. Krótka wymiana zdań widzę że jest fioletowy i zrezygnowany. Pytam co jest a on na to że ma zgona mówię żeby oszczędzał siły bo kolejne 50km to nie przelewki. Wyprzedzam go ale się nie oglądam za nim nie interesuje mnie rywalizacja wiem, że pod koniec sezonu on ma lepszą formę. Jadę swoje na 60km dochodzę gościa którego wyprzedziłem na samej końcówce w zeszłym roku. No ładnie jest ekstra ;) ale na kolejnym km widzę jak mnie wyprzedza i robi to z taką gracją że tylko wącham kurz spod jego opon. przez moment siadam mu na kole i jedziemy razem ale gość ma tempo zabójcze sypie ponad 28km/h więc odpuszczam jadę dłuższą chwilę sam dochodzi mnie dziewczyna która jechała z gościem na składaku tym razem jest sama. Usiadła mi na kole i siedzi do 70km potem mnie wyprzedza i ja jej siadam na kole i tak jedziemy przez dłuższą chwilę ale zaczyna mnie łapać lekki kryzys mi dziewczyna odchodzi w końcu po kilku km mi znika z pola widzenia. Żele wziąłem na 52, 73, 82km. Na 90km chwyta mnie lekki kryzys i zaczyna mnie napierdalać prawa noga mięsień zewnętrzny uda odwodziciel i łydka. Kurde nie mogę wejść w szybsze obroty nic nie pomaga ani zmniejszenie kadencji ani zwiększenie każdy obrót to ból cholera jasna 10km do mety a mnie noga odmawia posłuszeństwa :(. Jadę ze średnia 19km/h jedynie na zjazdach noga odpoczywa i prędkość rośnie w tym czasie wyprzedza mnie jakiś gostek który jechał jeszcze za tym gościem na składaku. Facet jedzie na fullu. A mnie plecy napierdalają już od 60km tak mocno, że na zjazdach robię ewolucję tak aby je bardziej odciążyć pomaga na dłuższą chwilę.
W końcu widzę metę i te pierdolone wertepy na końcu nie mam siły wstać więc siedzę i jadę nie szybciej niż 16km/h. Jestem zadowolony poprawa czasu jest i to spora. na Stadionie słyszę doping przez chwilę nie czuje bólu dokręcam jeszcze zyskując cenne sekundy wreszcie meta ;)
Zbyszek przyjeżdża około 11min po mnie ;)
Ale najważniejsze, że jest poprawa czasu 43min ;)
Minusy maratonu:
- Oznaczenie trasy (kiepskie) Napisy na drzewach kiepsko widoczne i zbyt mało.
- Bufety kiepsko zaopatrzone.
- Brak żeli (brak sponsora Torq) ?.
Cała reszta wzorowo.
5 miejsce ;)© Maks
Kategoria Maraton, Powyżej 50km
- DST 46.57km
- Teren 40.00km
- Czas 04:26
- VAVG 10.50km/h
- VMAX 55.32km/h
- Temperatura 18.0°C
- HRmax 161 ( 89%)
- HRavg 143 ( 79%)
- Kalorie 3001kcal
- Podjazdy 1792m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
MTB Międzygórze
Sobota, 10 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 6
Co tu dużo pisać forma w dół tak samo jak w zeszłym roku. Widać to po wynikach już po pierwszym kilometrze wiedziałem, że będzie kiepsko. Potworny ból przywodzicieli takiego jeszcze nie miałem przez cały czas jazdy się zwiększał. Punkt kulminacyjny osiągał na podjazdach. (Albo to jest spowodowane źle ustawionym siodełkiem albo brakiem mocy w nogach) - muszę to jeszcze sprawdzić. Do tego ból nogi psycha leży na zjazdach. W sumie maraton trzeba potraktować jak trening, choć nie wiem do końca czy to był trening skoro dużo z buta szedłem :(.Teraz plusy:
- W sumie jestem zadowolony, że to już koniec Golonkowego tyrania ;)
- Udało mi się wyprzedzić Ludomira choć lekko nie było ;)
- Udało się dojechać bez gleby (ponoć chodziły zakłady, że na ostatnim maratonie zaliczę glebę) ;)
Niestety średnia gorsza niż w zeszłym roku czas też ale nie ma się co dziwić skoro forma też kiepska :(
W planach już tylko 2 maratony wielkopolskie. Zbyszka już pewnie nie dogonię na żadnym maratonie. Wiec pozostaje mi tylko poprawić czas z zeszłego roku to jest aktualnie cel na najbliższe maratony.
Kategoria Maraton, Poniżej 50km
- DST 64.62km
- Teren 50.00km
- Czas 02:43
- VAVG 23.79km/h
- VMAX 43.85km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 165 ( 92%)
- HRavg 148 ( 82%)
- Kalorie 1956kcal
- Podjazdy 451m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
BM Poznań
Niedziela, 4 września 2011 · dodano: 05.09.2011 | Komentarze 8
Ustawiamy się na starcie widzę że jesteśmy grubo za Zbyszkiem. Wiedziałem, że jak wjedzie pierwszy na most to już jest pozamiatane. Dlatego wdzieramy się z boku z Konradem na samym początku rura aby być bliżej mostu. W pewnym momencie widzę że Zbychu mnie wyprzedza. Dojeżdżamy do mostu jest przede mną niby niewiele ale jest, potem okazuje się że przewaga jest bardzo duża. Przy moście gadam z Marcinem. Czekamy tak z 12min lub więcej. Później ostro do przodu cały czas wyprzedzam to zaleta jazdy z czarnej dupy. W połowie dystansu praktycznie robi się pustka jakby łańcuszek ktoś rozerwał jadę sam. Gdzieś w oddali widzę kilka osób jest zjazd puszczam klamki i ostro w dół, Pythony nabierają takiej prędkości, że łachy piasku przejeżdżam bez zatrzymywania. Później miejscowość Góra jest duży rozciągnięty peleton. Jakiś Gostek jedzie mi na kole, sypiemy cały czas około 32km/h po wiatr. Po chwili biorę łyk izotonika gościu w tym czasie mnie bierze i przyspiesza, niestety nie udaje mu się uciec trzymam koło sypiemy jakieś 35-40km/h wiem że to nie jest czołówka i gość wcześniej czy później spuchnie, nie ujechał nawet km i padł. Jadę sam doczepia się kolejny gość za mną jedzie bardzo blisko, cały czas sypie 32km/h lekki zjazd 40km/h zaczynam odpływać (temperatura i zmęczenie robi swoje) nie zauważam ostrego zakrętu Wyrzuca mnie do rowu próbuje kontrować tylnym ale wpadam w poślizg i tracę kontrolę nad rowerem przy tej prędkości każde naciśnięcie na klamki w zakręcie musi się tak skończyć. Przelatuje przez cały asfalt i ląduje w okolicznym rowie przez moment słyszę, że gość który jechał mi na kole też leży. Wiem że nic mi nie jest bo w nic nie uderzyłem czuje tylko piekący ból w łokciu i na łydce. Leżę tak 2 min dolatuje do mnie strażak coś do mnie mówi nie bardzo rozumiem co muszę tylko odpocząć mówię do niego jeszcze 5 min. Zaczynam powoli dochodzić do siebie muszę być blady bo gość chce wołać karetkę. Mówię że wszystko ok pomaga mi wstać. Dopiero teraz zauważyłem, że zrobiło się zbiegowisko jakaś osoba mówi że będą niezłe blizny. Ogarniam się i wsiadam na rower i jadę dalej. Wiem że jazda GIGA teraz już nie ma sensu. Na końcówce jadę już na ostrym ssaniu ale udaje się dojechać do końca.Zbyszek jest przede mną jakieś 8 min. Nie jest to wiele zważywszy, że nie jestem w formie i pod wiaduktem był sporo przede mną. Ale jest potencjał rywalizacji bo właśnie teraz jeździmy w miarę zbliżonym tempem. Myślę że jeszcze będzie okazja powalczyć.
BM Poznań© Maks
BM Poznań© Maks
Kategoria Maraton, Powyżej 50km
- DST 21.01km
- Teren 10.00km
- Czas 01:14
- VAVG 17.04km/h
- VMAX 43.29km/h
- Temperatura 26.0°C
- HRmax 158 ( 88%)
- HRavg 122 ( 68%)
- Kalorie 605kcal
- Podjazdy 127m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
Hermanów - Rozgrzewka
Niedziela, 21 sierpnia 2011 · dodano: 22.08.2011 | Komentarze 0
Rozgrzewka ze Zbyszkiem później rozgrzewka teamowa ;) Kategoria Maraton, Poniżej 50km, Trening
- DST 50.08km
- Teren 35.00km
- Czas 02:25
- VAVG 20.72km/h
- VMAX 47.73km/h
- Temperatura 27.0°C
- HRmax 169 ( 94%)
- HRavg 155 ( 86%)
- Kalorie 1875kcal
- Podjazdy 518m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
Hermanów
Niedziela, 21 sierpnia 2011 · dodano: 22.08.2011 | Komentarze 11
Ruszamy ze Zbyszkiem na wczesną rozgrzewkę. Wysoka kadencja niskie obciążenie jedziemy tak spory dystans potem kilka razy tempo pod 160rpm i kilka podjazdów z blatu na tętnie 80-90bpm. Czuje się dość dobrze, w zapasie mam 3 żele. Start przesunięty o 30min.Po drodze robię rozgrzewkę teamową.
W końcu ruszamy wpierw spokojnie wiem że moja kondycja teraz nie jest najlepsza. Celem jest nie zgubić Zbycha bo jak go zgubie to może być ciężko go później dogonić. Pierwsze 5km cały czas mam go w zasięgu wzroku jest jakieś 10-20m przede mną czuje że jedziemy podobnym tempem. Widzę, że Zbychu jedzie siłowo niska kadencja. U mnie kadencja w okolicach 90rpm. Przez moment widzę, że jadę cały czas powyżej 160bpm jak dla mnie to jest tętno na którym za długo nie pociągnę. Udaje mi się nieco zniwelować przewagę w końcu dochodzę Zbycha na piaszczystym podjeździe na którym tworzy się spory korek część osób idzie górą. Niestety jak to zwykle bywa, jak idę z buta to potem trudno mi jest ruszyć. Zbyszek mi ucieka znów na 20-30m ale znów na zjazdach go dochodzę. cały czas mam go w zasięgu w pewnym momencie na głębokim piasku zaczyna mnie rzucać i tracę sporo siły aby wejść w rytm jazdy. Zbychu mi odchodzi na sporą odległość jakieś 300-400m widzę go jeszcze jak mija pierwszy bufet. Kurde jest co gonić. Stwierdziłem że nie ma sensu się zatrzymywać, zbyt duża strata jadę dalej przez jakiś czas go nie widzę później powoli zaczynam go dochodzić w końcu coraz szybciej go dochodzę i go mam. Pytam co się stało Zbychu mówi że skurcze i nie może jechać. Poczułem się jak by mi ktoś dał dodatkowe życie +50% wytrzymałość +50% siła. Jadę swoje w okolicach 40km biorę pierwszy żel. Na rozjeździe GIGA gość mi odpowiada że prosto. No to jadę generalnie mam w planach jeszcze jakieś 25km więc jadę spokojnie. Na nasypie widzę pewną grupę osób które jadą w przeciwną stronę myślę, że to pewnie jest rozjazd jest gdzieś dalej. Wjeżdżam na metę z myślą, że przegapiłem rozjazd. Po chwili się dowiaduję że rozjazd został zamknięty.
Wkurwiony dokumentnie kompletnie nie zmęczony bo jechałem mając siły w nogach na kolejną 25km.
Po kilku min dojeżdża Zbychu który kuleje pytam co się stało ? Wywaliłeś się a on mi mówi że skurcze go cały czas trzymają ... :(
Generalnie uważam że forma nie jest może jak na początku roku ale za to nie jest tak kiepska jak w zeszłym roku w tym czasie.
Jeszcze trzeba trochę treningów zrobić i będzie forma na kolejny maraton ;)
Zaskoczeniem jest Konrad który jak na swoje możliwości pojechał całkiem przyzwoicie ;)
Drużynowo otarliśmy się o podium ech szkoda. A tak tylko 4 miejsce.
Wyniki wieczorkiem
Kategoria Maraton, Powyżej 50km
- DST 61.15km
- Teren 61.00km
- Czas 05:43
- VAVG 10.70km/h
- VMAX 64.20km/h
- Temperatura 14.0°C
- HRmax 167 ( 93%)
- HRavg 147 ( 82%)
- Kalorie 4003kcal
- Podjazdy 1755m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
Maraton Głuszyca
Niedziela, 31 lipca 2011 · dodano: 06.08.2011 | Komentarze 2
Upadki w tym jeden bardzo nieprzyjemny przy dużej prędkości powyżej 20km/h na zjeździe. Przez zły dobór opon, aż cud że w ogóle udało mi się dojechać i ukończyć maraton. Generalnie maraton uważam za nieudany :(Straty:
Kaseta nie wiem jak to się stało jedna zębatka jest dość poważnie wygięta muszę sprawdzić na dziewiczej czy da się z niej korzystać nie chciałbym teraz zmieniać napędu. Tylna linka wraz z pancerzami do wymiany. Przednia działa bez problemu ;)
Kategoria Maraton, Powyżej 50km
- DST 132.44km
- Teren 90.00km
- Czas 07:08
- VAVG 18.57km/h
- VMAX 42.37km/h
- Temperatura 30.0°C
- HRmax 165 ( 92%)
- HRavg 135 ( 75%)
- Kalorie 4298kcal
- Podjazdy 794m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
Wielkopolska Szybka Setka
Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 17.07.2011 | Komentarze 21
To już drugi maraton tego typu jaki bierzemy udział ze Zbyszkiem. Debiut był w Powidzu. Na początku jesteśmy bardzo szybko ale okazało się, że ledwie starczyło czasu na odprawę. Przed startem spotykamy Krzyśka i Jurka oraz Marcina z żoną. Udało się także tuż przed startem kupić izotonik.Na 10min przed startem dostaliśmy mapy pytałem się wcześniej o dokładność czy są wszystkie przecinki dowiedziałem się, że tak jak się później okazało niestety nie. Po dostaniu mapy analizujemy ze Zbyszkiem jak mamy jechać. Jako że punktów jest naprawdę dużo bo aż 22 wiemy że nie będzie łatwo. na początku ustawiamy się w czubie stawki. Po chwili start jedziemy spokojnie za wozem coraz szybciej przy 30km/h wychodzę na prowadzenie za mną Zbyszek cisnę do 35km/h jest ok. Zajebiste uczucie prowadzić ogon ;). Ale do rzeczy zjeżdżamy z drogi i jedziemy do lasu szukać pierwszego punktu "Bagno północny skraj". Za cholerę nie możemy go znaleźć. W końcu udaje się, tracimy trochę czasu. Ale ruszamy szybszym tempem (30km/h) na 4 punkt "Rozwidlenie kanałów". Widzimy, że jest ktoś przed nami okazuje się, że punkt jest prawie w kanale jakieś 60m za rozwidleniem. Kolejny punkt to punkt 8 "Skrzyżowanie strumyka ze ścieżką"
Niestety trochę się guzdrzemy i dogania nas kolejna ekipa 2 osób co gorsza nas wyprzedza. :( Ale nic w końcu się zbieramy i ruszamy jedziemy ostrym tempem do kolejnego punktu znajdujemy go bez trudu, trzeba przejść przez pokrzywy jako, że ja jestem na krótko pierwsze poparzenia przez pokrzywy ale wole to niż pieruńskie gzy które zostawiają stróżki krwi. Po krótkim czasie jedziemy dalej kierując się na punkt 7 "Rozwidlenie strumienia". Docieramy bez większych problemów i znajdujemy punkt w podmokłych terenie. Jako, że nikt z nas nie ma mapnika wszystko analizujemy razem i tracimy trochę czasu. Po ustaleniu trasy jak dotrzeć do punktu 5 "Ambona myśliwska", ruszamy. Jedziemy trochę dłużej ale też odległość jest spora, punkt znajdujemy na końcu ścieżki. Po znalezieniu punktu 5 kierujemy się na punkt 3 "Ambona myśliwska" jedziemy przecinkami po pewnym czasie, docieramy do szlabanu teren prywatny szukamy innej drogi ale jej nie ma nic przechodzimy przez teren prywatny modląc się żeby właściciel nie puścił psa ;). Trafiamy w końcu do punktu 3. Ustalamy kolejny punkt 9 "Ambona myśliwska" Piękny zjazd asfaltowy niestety przegapiliśmy skręt w lewo i czeka nas mozolny podjazd, w czasie jazdy dostrzegamy osobę w białym kasku. No to szpula za nim ;). Znajdujemy we 3 punkt przy ambonie. Kolejny punkt to 6 "Paśnik punkt z wodą" to już jest spora odległość. Zbyszek wybiera najkrótszą z możliwych dróg tutaj możemy sporo zaoszczędzić nawet jak trochę pobłądzimy ale udaje się i dojeżdżamy do paśnika. Tam dowiadujemy się, że jesteśmy na 7 i 8 miejscu no nie jest źle ;). Trzeba się szybko zbierać bo gzy szaleją. Napełniamy puste bukłaki wodą i kita do punktu 2 "Koniec ścieżki na skraju lasu". Punkt 10 zrobimy na końcu. Przy 2 łapie mnie kryzys tętno jest zdecydowanie za niskie i odczuwam ból mięśni. Rzygam już daktylami, postanawiam że odpoczniemy trochę i zjemy w pobliskim sklepie. Ładujemy akumulatory i papeć do dwójki. W końcu docieramy do dwójki. Po krótkiej analizie ruszamy dalej do punktu 20 "Grobla strona zachodnia". Tutaj mijamy Szosę nr 5 patrzę na zegarek jest 12:15 a my już mamy połowę punktów jest ok byle tak dalej. Punkty 20, 16 "Schody przy tamie strona południowo zachodnia" (zapach szamba do dzisiaj czuje) , 11 "Koniec ścieżki" i 14 "Mulda" trafiamy bez większych problemów. Później kierujemy się na dziewiczą górę jedziemy najkrótszym odcinkiem. Zdobywamy ją bez problemu. Następnie na 17 "Ambona myśliwska 60 metrów na wschód". Tutaj był kosmos wpierw trochę kluczymy bo szlaki nas zmyliły były nie w tym miejscu mapy. straciliśmy tam pewnie z 15min następnie znaleźliśmy nie tą ambonę i zaczęliśmy szukać w promieniu 60m i niestety nie było punktu. W końcu stwierdziliśmy, że udamy się na jeszcze jedną przecinkę i tam była kolejna ambona. Straciliśmy ponad 30min na szukanie... koszmar :(. Następne punkty to 12 "Skrzyżowanie strumyka ze ścieżką" i 18 "Koniec przecinki" z tymi punktami nie mamy problemów. Na punkcie 18 spotykamy rowerzystę w białym kasku. Po zdobyciu punktu 18 gość jedzie na 15 a my na 22 "Zakręt ścieżki" Tutaj spotykamy kobietę która chciała sobie przywłaszczyć kolorowy lampion ;). Następnie cofamy się do szosy i jedziemy na punkt 15 "Koniec przecinki przy płocie" Tutaj kolejny problem po drodze znaleźliśmy chyba z 4 ogrodzone młodniki a nie było lampionu nie wspomnę o tym, że Zbyszek był tak tak zdesperowany, że zaczął szukać lampionu przy płocie leśniczego ;). W końcu postanowiliśmy objechać wszystkie młodniki i po drodze natknęliśmy się na kolejną grupę która znalazła bez problemu punkt i doprowadziła nas do niego po sznureczku ;)
Kolejne punkty to 19 "Zachodni róg lasu", 11 "Koniec ścieżki" i 10 "Kamień"
Mimo zmęczenia z tymi punktami nie mieliśmy problemu. Następnie to już jazda do mety powyżej 30km/h.
Zajęliśmy 5 miejsce na 25 zawodników startujących ;)
Cała impreza bardzo udana ;) Polecam dla urozmaicenia maratonów Golonkowo/Grabkowych ;)
Kilka fotek:
Mapa WSS 2011 cz1© Maks
Mapa WSS 2011 cz2© Maks
Jak zwykle 30 stopni a Zbyszek na długo ;)© Maks
Tutaj najwięcej czasu straciliśmy :(© Maks
Tutaj najwięcej czasu straciliśmy :(© Maks
Chwila przerwy ;)© Maks
Jak jedziemy ?© Maks
Kategoria Maraton, Powyżej 100km
- DST 55.56km
- Teren 50.00km
- Czas 05:01
- VAVG 11.08km/h
- VMAX 50.14km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 161 ( 89%)
- HRavg 141 ( 78%)
- Kalorie 3228kcal
- Podjazdy 1967m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
MTB Powerade Karpacz
Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 13.06.2011 | Komentarze 19
Na początku 5km rozgrzewki w wysokiej kadencji. Ustawiliśmy się ze Zbyszkiem w sektorach. W końcu start jadę swoje przywodziciele napieprzają niemiłosiernie, wiem, że muszę przetrzymać. Jedziemy pierwszy podjazd pod Wang po chwili mija mnie Zbyszek, Marek i Michał. Nie mogę jechać mocniej... :( To później okaże katastrofalne w skutkach. wjeżdżamy do lasu jest już lepiej zaczynam jechać coraz szybciej dostrzegam Marka ze Zbyszkiem w odległości 50m ale jest między nimi masa ludzi. Wiem że będzie ciężko pierwszy zjazd robi się tłoczno ale kilka osób zalicza OTB później wszyscy sprowadzają i tworzy się korek zjazd jest bardzo śliski nie ryzykuje. Zaczynam powoli gonić w między czasie dogania mnie Andrzej kolega Mariusza a z nim jedzie Kasia Laskowska z APS'u na pożyczonym specu ładnie jedzie podjazdy ale na zjazdach dostaje ze mną. Zaliczam między czasie 2 kontrolowane upadki przez kierę. Na jednym ze zjazdów schodzę i Kasia mnie podcina sama zaliczając glebę. Cały czas się tasujemy Andrzej i Kasia. Nagle na jednym ze zjazdów zaliczam poważny OTB uderzam kością goleniową w kamień ale najgorsze jest to że rower spada na mnie dostaje w nerw łokciowy przeszywa mnie prąd i potworny ból mogę ruszać ręką. Po chwili ruszają Kasia z Andrzejem ja powoli dochodzę do siebie już wiem, że nie będę ryzykował na zjazdach. Pierdole ten maraton chodzi już tylko o to aby go ukończyć jadę swoje na zjazdach nie ryzykuje. Mija 23km patrzę Zbyszek ale jedzie jakby nie miał już siły. (Wszystko przestaje boleć jest już tylko jedna myśl - dogonić ;)) Ja zdążyłem się już zregenerować z łatwością go dochodzę. Jadę swoje zaczynam widzieć sens w ściganiu noga już wygląda lepiej opuchlizna została wchłonięta. Zaczynam ostro dawać po garach coraz więcej osób wyprzedzam jadę coraz szybciej. Oczywiście nie ryzykuje bez potrzeby na każdym bufecie banan i kubek izotonika. W między czasie wypijam wodę i jem pierwszy żel. Jest ok ;) Do samej Chomontowej jadę ostro. Przed Chomontową jest bufet tuż przed nim dogania mnie Adam i Damian Ruszam na podjazd jest ciężko ale daje radę zrobiłem chyba 3 przerwy na rozprostowanie kręgosłupa który zaczyna mi dokuczać. Cała Chomontowa podjechana w zeszłym roku połowę szedłem z buta ;). Tak szybko się skończyła, że nawet nie wiedziałem kiedy. Cały czas patrzyłem pod koło dobra metoda ;). Później zjazd coraz więcej ludzi z GIGA zaczyna mnie wyprzedzać i robi się niebezpiecznie. Jakaś dziewczyna z czerwoną nalepką na numerze mówi że jedzie GIGA momentalnie wszyscy jej ustępują ;). No nic w kilku miejscach przy telewizorach trzeba zejść tym bardziej, że jest już coraz bliżej mety i nie chce za bardzo ryzykować tym bardziej, że jest coraz bardziej mokro. Zjazd po pierwszej trawie spokojnie bez problemu później głaz tu schodzę Później zaczyna się pole są 3 tory wybieram ten lewy najbardziej wyjechany okazuje się, że to był błąd bo to wyjechanie to jest błoto momentalnie moje Pythony się zaklejają zaczynam tańcować hamulce nie reagują a ja nabieram coraz większą prędkość zjeżdżam na trawę i próbuje zahamować wpierw delikatnie przednim później tylnym nic nie daje jadę już chyba z 45km/h i wiem że jeśli się nie zatrzymam to na końcu przypierdolę w krawężnik i polecę jak batman. Postanawiam nacisnąć mocniej na klamkę momentalnie tył obraca o 90 stopni i ląduje na tyłku jadąc z rowerem z 200m jak na sankach ;). Za chwilę podjazd widzę że wszyscy mają dosyć zaczynam wyprzedać na podjeździe jakiś gość mi mówi że jak chce komuś wpierdolić to tam jest gość z żółtym plecakiem i to on zaprojektował tą trasę. Nic jadę swoje za chwilę zrównuje się z tym gościem ale nie widzę sensu go opieprzać tym bardziej że trasa mi się podobała ;). Wyprzedzam wchodzę w singiel jakaś sierota mnie blokuje jedzie bardzo wolno nie mogę go wyprzedzić bo jest za wąsko za chwile na korzeniu na podjeździe leży. Omijam go i grzeję do mety wiem że jest już niedaleko mija 50km tabliczka 5km do mety zaczynam przyspieszać coraz bardziej. Po drodze jeszcze wyprzedam kilka osób za moment jest wjazd na stadion za mną jedzie gościu ładnie zapierdala myślę będzie walka mam siły ;) Kontroluje cały czas odległość, zaczynam deptać przed samą metą jest blisko jakieś 10m za mną włączam turbo i jestem przed nim ;)Wyniki:
Open 329/415
M4 42/54
Pierwsze 2 cele osiągnięte dojechałem w jednym kawałku choć ten maraton boleśnie odczułem ;)
Jestem przed Zbyszkiem ;)
Niestety po raz kolejny nie udało mi się dojść Marka ale myślę że może następny maraton muszę popracować nad startem.
Międzyczas 02:12:30(354)
Wyprzedziłem 25 osób co wydaje mi się niezłym wynikiem ;)
Kategoria Maraton, Powyżej 50km
- DST 72.57km
- Teren 65.00km
- Czas 03:26
- VAVG 21.14km/h
- VMAX 53.28km/h
- Temperatura 31.0°C
- HRmax 166 ( 92%)
- HRavg 151 ( 84%)
- Kalorie 2488kcal
- Podjazdy 709m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
Maraton Mosina/Pożegowo
Niedziela, 5 czerwca 2011 · dodano: 06.06.2011 | Komentarze 11
Pobudka rano, trzeba się spakować, niestety nie czułem się zregenerowany nogi mimo masażu bolą. Do tego temperatura... będzie ostro. Spakowałem się i przyjechałem na miejsce. Od razu idę się zarejestrować i po numer. Dzwonię do ludzi bo tak jakoś pusto mi się wydaje okazuje się że przybyli kilkanaście min później. Jest Mariusz, Paweł, Marek, Josip po chwili pojawia się Marcin. Głównym celem było przyjechać w czasie 3:15 – 3:20. Ostatecznie jak będę 3:30 też uważam to za sukces. Lekka rozgrzewka bo przy takiej temperaturze wiele nie trzeba. Startujemy w dół na rynek to stamtąd będzie właściwy start. Widzę jak wiele ludzi na zjeździe szaleje. Na rynku przemówienie pani burmistrz i właściwy start. Widzę jak Paweł na samym początku ostro idzie za nim Mariusz. Ja spokojnie swoje. Jak zawsze przywodziciele dają o sobie znać zwłaszcza na pierwszym podjeździe muszę to przecierpieć. Coraz więcej osób mnie wyprzedza ale jestem przyzwyczajony do tego - jadę swoje. Wjazd do piaskownicy jadę równo ale jest taki tłum, że kilka osobom zaczynają puszczać nerwy i próbują skrótów co kończy się OTB. Niestety to nie był dobry pomysł jadę zdecydowanie za wolno wielu mnie blokuje. Nie ma gdzie ich wyprzedzać. Po chwili robi się coraz luźniej, zaczynam wchodzi w swoje obroty i wyprzedzać wpierw pojedyncze osoby a następnie grupki. Po 20 km biorę pierwszy żel. Dostaje wyraźny strzał wzrasta tempo jazdy na singlu XC na zjazdach cały czas pedałuje praktycznie pod górki wjeżdżam rozpędem. Na podjeździe przy klasztorze wszyscy prowadzą. Wzniesienie nie jest wysokie. Niestety kolega z Teamu na bezczelnego mnie nie chce puścić i muszę zeskakiwać. Na prostej go doganiam krótka wymiana zdań i dalej idę ostro do przodu tak się zaczynam zastanawiać czy nie za wcześnie wystartowałem. Jedzie się rewelacyjnie praktycznie duża część jechała krótki dystans zaczynam wchodzić w wyższe tętno 160bpm 165bpm nie jest mi obce.Na 62km dogania mnie Marcin. A ja już ledwie ciągnę wygląda na to że za szybko poszedłem do przodu. Bufet przy klasztorze nie mam już wody bidon też pusty. W drugim Izotonik się zagotował. Trochę się zmoczyłem i nalałem do bidonu wody, zjadłem kawałek arbuza nie był to dobry pomysł przed podjazdem. Tym razem podjechałem bez problemu cały czas w zasięgu Marcin wpierw 100m później 200m i 300m Zaczynam gonić udaje mi się zmniejszyć dystans o 100m dochodzę kolejnego gościa. Jest już blisko mety wiem że muszę wykrzesać ostatnie resztki aby go dojść gonie jest coraz bliżej zostało może z 50m i ten nieszczęsny podjazd w piasku zgon. Podjeżdżam już na oparach. Może gdybym nie tankował na ostatnim bufecie była by większa szansa ?
Tego się niestety nie dowiem, szkoda :(.
Wynik to 3:16h / (ogólnie jestem zadowolony).
Teraz czas doprowadzić nogi do używalności myślę że trochę jazdy w tlenie powinno pomóc. Czas na wyczyszczenie i przesmarowanie rowerka też mu się należy.
Analiza:
__Dystans__Średnia__Tętno__Maksimum_Tętno
1. 08,21km 21,69km/h 146bpm 37,56km/h 162bpm
2. 10,08km 21,31km/h 154bpm 44,40km/h 162bpm (Pierwsza porcja żelu)
3. 10,13km 22,22km/h 153bpm 41,44km/h 163bpm
4. 10,06km 22,40km/h 151bpm 43,85km/h 166bpm (Druga porcja żelu)
5. 10,07km 21,75km/h 149bpm 40,52km/h 158bpm (50 km zaczynam słabnąć pierwsze oznaki)
6. 10,08km 22,79km/h 154bpm 39,59km/h 163bpm (trzecia porcja żelu)
7. 10,09km 19,60km/h 152bpm 42,55km/h 162bpm (zakwaszenie) (Brak wody)
8. 02,65km 16,66km/h 150bpm 28,49km/h 158bpm (zakwaszenie)
Kategoria Maraton, Powyżej 50km
- DST 38.92km
- Teren 35.00km
- Czas 03:23
- VAVG 11.50km/h
- VMAX 49.77km/h
- Temperatura 19.0°C
- HRmax 170 ( 94%)
- HRavg 151 ( 84%)
- Kalorie 2473kcal
- Podjazdy 1455m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
MTB Marathon Złoty Stok
Sobota, 30 kwietnia 2011 · dodano: 05.05.2011 | Komentarze 8
Pierwszy maraton w górach w tym roku samopoczucie ok. Zibi nastawiony bojowo chce wygrać. Ja spokojnie, główny cel to być przed Zbyszkiem i poprawić czas z zeszłego roku. Jako że rozgrzewka była kiepska nie było sensu rwać do przodu aby nie przypłacić tego skurczami i zbyt szybkim wypaleniem. Jedziemy swoje pierwszy podjazd zaczynam spokojnie bez zbytniego rwania tym bardziej, że ten podjazd ma 8km. Jadę swoje około 10km/h po pewnym czasie widzę, że Zibi mi siedzi na kole. Miałem 2 możliwości albo od razu się oderwać od niego albo puścić go przodem. Nie byłem jeszcze dobrze rozgrzany więc wybrałem drugą opcję zacząłem zwalniać. Zbyszek zauważył i mnie wyprzedził ufff. To pozwoliło mi się skupić na jeździe kontrolowałem odległość w pewnym momencie zobaczyłem, że mocno odszedł ode mnie (jest ok). Po drodze mijam Izę, Dorotę, później zjazd i znów podjazd w pewnym momencie widzę Zbycha na poboczu złapał laczka. Nadal jadę swoje pomyślałem, że pewnie zajmie mu to z 15min. Coś mi mówiło przyspiesz zaraz potem przychodziło opamiętanie. Spokojnie jedź swoje zachowaj siły na sam koniec. I tak jechałem... jechałem.. jechałem. a Zbycha niii ma. Zjazd z Borówkowej super zobaczyłem do końca 5km a tu Zbyszka nie ma postanowiłem, że nie będzie już walki jadę w dół depnąłem ostro wyprzedziłem jeszcze z 10 osób i znalazłem się na mecie. Szkoda że nie udało mi się z nim powalczyć po przyjechaniu miałem jakiś taki niedosyt.Wyniki:
OPEN 403/520
M4 49/78
Kategoria Maraton, Poniżej 50km