Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Maks z miasteczka Poznań, Os. Pod Lipami. Mam przejechane 23879.28 kilometrów w tym 9152.02 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl


MARATONY W KTÓRYCH BIORĘ UDZIAŁ


REPREZENTUJE TEAM

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Maks.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczka

Dystans całkowity:6814.58 km (w terenie 3248.87 km; 47.68%)
Czas w ruchu:328:45
Średnia prędkość:19.80 km/h
Maksymalna prędkość:68.45 km/h
Suma podjazdów:22323 m
Maks. tętno maksymalne:187 (103 %)
Maks. tętno średnie:151 (84 %)
Suma kalorii:65720 kcal
Liczba aktywności:97
Średnio na aktywność:70.25 km i 3h 52m
Więcej statystyk
  • DST 88.44km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:20
  • VAVG 20.41km/h
  • Temperatura 43.0°C
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wypadek .... :(

Sobota, 10 lipca 2010 · dodano: 11.07.2010 | Komentarze 7

A miało być tak pięknie jechaliśmy głównie trasą maratonu Grabkowego Zbyszek zaliczał podjazd Cybiny na nowym rowerku niestety zabrakło mu niewiele. Zaliczył też chyba z 2 gleby. Czułem w kościach że coś się zanosi. Ale udało się dojechać do Malty było wszystko ok. Pożegnaliśmy się i jadę moją znienawidzoną Maltą. Jedzie mi się całkiem przyzwoicie i...
No właśnie zauważyłem rodzinkę mąż żona i dziecko całą szerokością idą sobie na spacerek. Krzyknąłem uwaga !!! i co ? no właśnie normalny człowiek by się odwrócił i zobaczył co się dzieje ale kobieta wbiegła mi prosto pod koła hamowałem ale było już za późno. Dalszej części nie pamiętam poczułem dość mocne uderzenie w usta i ocknąłem się na chodniku. Sprawdziłem jeszcze czy mam zęby ale miałem warga już była bardzo spuchnięta. Reszta wyglądała w porządku. Kobieta zaczęła mnie przepraszać ja też przeprosiłem choć myślę że gdyby się nie ruszała z miejsca i gdyby nie szli całą szerokością chodnika i gdybym ja jechał ulicą ... no właśnie za dużo tego gdyby. W efekcie końcowym piszę na drugi dzień.
Prawa strona jest mocno obtarta ale myślę że w ciągu tygodnia nie powinno być już problemów gorzej z Kciukiem ścięgna są naderwane (tak mi się wydaje) - nie mogę ruszać kciukiem a właściwie zginać (lewa ręka) do tego palec wskazujący mam naciągnięte ścięgna. Mogę ruszać ale mnie boli. Koniec z końców nauczka jest. (Zarówno kciuk jak i palec wskazujący nie są spuchnięte więc złamanie to nie jest). W czasie uderzenia musiałem twarzą uderzyć w głowę tej kobiety warga już powoli dochodzi do siebie bóle zębów też.
Jazda tamtędy jest bardzo niebezpieczna zwłaszcza jak jest okres urlopowy.

To się nazywa piach ;) © Maks




Mam nadzieje że do maratonu w Głuszycy dojdę do siebie. Na razie pozostają ciepłe wodne okłady i dużo białka na odbudowę ścięgien.

  • DST 131.00km
  • Teren 90.00km
  • Czas 06:58
  • VAVG 18.80km/h
  • VMAX 53.76km/h
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekonesans trasy maratonu w Murowanej

Niedziela, 27 czerwca 2010 · dodano: 27.06.2010 | Komentarze 12

Ruszamy ze Zbyszkiem jest około 11:00. Dojechaliśmy do Murowanej dość szybkim tempem. I od tej pory ruszamy szlakiem. Na trasie jest masa piachu. Miejscami po prostu nie idzie jechać. Są miejsca gdzie mamy 2-3 km pod górkę w piasku lub piasek pomieszany z brukiem. Generalnie trasa jest bardzo piaszczysta. Na jednym takim zjeździe pszczoła wpada mi pod okulary i zostaje użądlony w powiekę. Bardzo nieprzyjemna sprawa :( po kilku godzinach przechodzi. Zbyszek jest naprawdę mocny ;) Dzisiaj miał kilka upadków związanych z niewypięciem się na czas zbyt mocno dokręcona sprężyna SPD'ów. Niedaleko dziewiczej góry postanowiliśmy że zrezygnujemy z dalszej wyprawy jako że robiło się późno. Brak wody i u mnie brak cukru powodował że zaczęliśmy słabnąć i zaczęliśmy szukać sklepu wszystkie niestety były zamknięte. Dopiero w Czerwonaku zjedliśmy po zupie i wypiliśmy trochę płynów ;).
Potem do Domciu każdy w swoją stronę po drodze przemknął mi jeszcze Winq na swojej kolarce ;)
Generalnie można powiedzieć że 1/4 trasy to piaski 1/2 to tereny leśne 1/4 to asfalt (no może trochę mniej)
Generalnie byłoby super gdyby trochę popadało.

Oto kilka zdjęć z trasy i ślad:

Po wyjeździe z Murowanej zaczynają się piaski ;) © Maks

Zaraz za Murowaną ;) © Maks

Zaraz za Murowaną ;) © Maks

Trasa przebiegała przez młodnik chyba to zostanie zmienione. © Maks

Ale mam wór pod okiem od użądlenia ... © Maks

Bardzo techniczny podjazd Zbyszkowi nieudaje się wypiąc i zalicza bardzo nieprzyjemny upadek © Maks

Nowy ścigacz Zbyszka jest bardzo szybki ;) Pozostałości z trasy. © Maks

Tak wyglądają trasy w lesie trzeba uważać jest bardzo dużo patyków. © Maks

Za tym zakrętem jest 2,5 km pod górę w piasku :( © Maks


  • DST 56.92km
  • Teren 48.00km
  • Czas 03:23
  • VAVG 16.82km/h
  • VMAX 63.39km/h
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Objazd trasy Rychlebska 30 MTB

Niedziela, 20 czerwca 2010 · dodano: 22.06.2010 | Komentarze 6

Po Maratonie mieliśmy w planach objazd Rychebskiej trzydziestki a więc czeskiej strony Gór Złotych. Pobudka wcześnie i o 8:00 już na trasie. Jedziemy we czterech ja Zbyszek, Jarek który jest przewodnikiem oraz Jacek. Docieramy do granicy. Drogi w Czechach są w doskonałym stanie nie to co u nas ;)
Docieramy do Javornika w Czechach - malowniczej miejscowości z przepięknym ryneczkiem. W mieście spotykamy bardzo wielu rowerzystów. W Javorniku znajduje się także przepiękny odrestaurowany zamek Jánský Vrch, (Wzgórze Jana). Zbudowany w 1507 roku, który był letnią rezydencją biskupów wrocławskich aż do końca II wojny światowej.
Po pstryknięciu kilku fotek zaczynamy bardzo stromy podjazd. Niestety 19% nachylenia dzisiaj jest nie dla nas i podchodzimy z buta tylko Jarek z Jackiem podjeżdżają.
Na 9 km jest tablica całego profilu trasy. Mamy jeszcze trochę pod górkę później już z górki gdzie docieramy do przepięknych widoków przed podjazdem na Borówkowa jest też stado krów Jarek przechodzi przez ogrodzenie i od razu pokazuje kto tu rządzi ;).
Robimy sobie fotkę i dalej w drogę. Zaczyna się bardzo techniczny podjazd jest bardzo wymagający. Przed samym końcem podjazdu mam odcięcie energii. Dobrze że na górze Borówkowej można napełnić akumulatory ;)

Zjeżdżamy z Borówkowej od strony czeskiej piękny szutrowy zjazd gdzie nabieramy naprawdę bardzo wysokich prędkości. Na tej trasie Jarek nie wyrabia na zakręcie i zaczyna gwałtownie hamować nieubłaganie zaczyna znosić go do rowu, w pewnym momencie przednie kolo jest dość mocno skręcone myślę że w tym czasie puszcza hample bo siłą rozpędu zostaje wyrzucony i wpada do rowu. Wygląda to nieziemsko. Już myślałem że będziemy po niego jechać autem ale on otrzepał się powiedział że jest wszystko ok i pojechaliśmy dalej do Javornika. Po drodze mieliśmy jeszcze trochę czasu do obiadu i postanowiliśmy wskoczyć i przyjrzeć się bliżej zamkowi w Javorniku. Zrobiliśmy kilka fotek odpoczęliśmy i ruszyliśmy do naszej kwatery. W drodze powrotnej był bardzo spory wiatr czołowy, jechaliśmy ze średnią powyżej 30km/h robiąc częste zmiany. I tak dotarliśmy na miejsce wyczyściliśmy nasze rumaki zjedliśmy solidny i pyszny obiad spakowaliśmy się i wyjechaliśmy do Poznania.

Profil trasy:


Kilka fotek:
Widoczek zaraz za Javornikiemw Czechach wys 453m © Maks

Jacek zdobywca ;) © Maks

Zbyszek z Jarkiem przy punkcie widokowym © Maks

Jesteśmy na 9 km pozostało jeszcze 21 ;) © Maks

Takie widoczki były na trasie około 750m ;) Jeśli się nie mylę to widok na Kobylą Kopę © Maks

Kobyla Kopa © Maks

Jacek zdobywca ;) © Maks

Jarek pokazuje kto tu rządzi ;) © Maks

Szczyt Gór Złotych Wieża na Borówkowej 900m ;) © Maks

Miejsce spotkań solidarności Polsko-Czesko-Słowackiej w latach 87-90. © Maks

Widok na Javornik © Maks

Zamek Jansky Vrch, który od XVI był letnią rezydencją biskupów wrocławskich © Maks


  • DST 43.31km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:16
  • VAVG 19.11km/h
  • VMAX 37.89km/h
  • HRmax 146 ( 81%)
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wycieczka z synem i trening.

Niedziela, 13 czerwca 2010 · dodano: 13.06.2010 | Komentarze 4

Dzisiaj już się trochę lepiej czułem mimo że jeszcze na antybiotykach ale Międzygórze już blisko więc czas zacząć trenować. Wpierw z synem pokręciliśmy się po cytadeli za drugim razem udało mi się podjechać pod amfiteatr wtajemniczeni wiedzą o co chodzi ;)
Tak więc Zbyszek 3:0 w podjazdach ;).
Powrót zainstalowanie kadencji i nowego siodełka trening miała być duża pętla ale nie czułem się zbytnio. Organizm jest niesamowicie osłabiony. Zrobiłem tylko jedną małą pętlę Rusałka-Strzeszynek. Czułem ogólne zniechęcenie i zmęczenie. Prędkość rzadko wychodziła powyżej 30km/h
Muszę trenować bo jest kiepska forma mam nadzieje że do Międzygórza będzie lepiej. Jutro ostatni dzień antybiotyku ;).
Będę miał tydzień aby wrócić do formy.
Oto dane z treningu:
MAXPULS: 159bpm 88%hr max
AVGPULS: 146bpm 81%hr max
AVGCAD: 71rpm
Dist: 16,71km
AVGSPEED: 26,7km/h
MAXSPEED: 34,8km/h
TOTALCAL: 482kcal

  • DST 216.64km
  • Teren 140.00km
  • Czas 09:42
  • VAVG 22.33km/h
  • VMAX 68.45km/h
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierścień - Wystartowliśmy razem ukończyłem samotnie

Sobota, 8 maja 2010 · dodano: 09.05.2010 | Komentarze 5

Wyruszyliśmy spod Rusałki na pierścień pokazałem Zbyszkowi moją trasę treningową jaką robię/imy z Jarkiem. Na początku tempo bardzo lajtowe trochę błota trzeba było miejscami schodzić z roweru. W sumie przed Kórnikiem mieliśmy gorszą średnią niż w zeszłym roku postanowiłem bardziej przydepnąć na asfalcie aby trochę nadrobić 30-35km/h. Wiatr specjalnie nie był mocny nie pomagał ale i nie przeszkadzał. Do Kórnika było zdecydowanie ostrzej Zbyszek podchwycił tempo i pracowaliśmy równo. Niestety w Kórniku zakomunikował mi że ma miękkie nogi i w Tulcach się okaże czy jedzie dalej. Zbyszek coraz częściej zostawał w tyle cała praca jaka zrobiliśmy do Kórnika niestety poszła z dymem ... :( W Tulcach Zbyszek zakomunikował, że dalej nie jedzie pogadaliśmy chwilę i postanowiłem jechać sam patrzę na średnią aż strach 19km/h. Jest co nadrabiać ;) Do końca pozostało jeszcze grubo ponad 100km. Postanowiłem, że rozegram taktycznie. Średnia nie może spadać poniżej 30km/h na asfalcie w terenie poniżej 25km/h ale żebym nie padł dokładnie co godzinę postój na 1 min uspokojenie oddechu kilka daktyli kilka łyków izotonika. W pewnym momencie zauważyłem że mój żołądek pracuje na pełną parą i daktyle przestają wystarczać i okolicach ruin w Biedrusku miałem kryzys, byłem tak głodny że myślałem aby się zatrzymać gdziekolwiek i cokolwiek zjeść. Miałem jeszcze żel postanowiłem że teraz albo nigdy ;) Ruszam dalej mniej więcej po 15-20min dostałem takiego speeda że przestało mnie cokolwiek boleć i ruszyłem pełną parą z licznika nie schodziłem poniżej 30km/h tylko na podjazdach było nieco wolniej (ach ta moja siła). A bym zapomniał w okolicach Murowanej spotkałem Ankę z Jackiem pogadaliśmy chwilę zrezygnowałem nieco z dotarciem do domu wcześniej ;) Miałem dzisiaj jakieś przeczucie że ją spotkam i nie myliłem się ;).
Ale wróćmy ponownie w okolice Złotnik bo tam po przekroczeniu Biedruska już byłem. Jakiś gostek zapytał mnie jadąc z przeciwka gdzie do Kiekrza ?. Mówię, że jadę w tym kierunku. Gość usiadł mi na koło i przez jakiś czas jechaliśmy razem ale po pewnym czasie już nie dał rady. Dojechałem do Kiekrza i poleciałem dalej .... Jasny gwint dopiero po przejechaniu pewnie z 5 km za Kiekrzem. (Byłem jak w transie coś jak przed metą w Karpaczu) zauważyłem że mój GPS zaczął nadpisywać dane ponieważ pamięć punktów się zapełniła powrót do Kiekrza odbicie i jazda dalej na liczniku średnia 22km/h Myślę nie jest źle. Postanowiłem że pojadę trasą treningową aby nie wybrać sobie prostej trasy powrotnej asfaltem ;) Zaczęły się podjazdy i tutaj już czułem nogi. Co ciekawe w ogóle nie byłem głodny ;) Przejechałem te podjazdy dalej prosta po lewej stronie Pizzernia kurcze teraz dopiero poczułem .... Zmagałem się z myślami czy się nie zatrzymać ale nie nogi rozgrzane jedziemy dalej powrót do domu już bez problemu udało się nawet nieco zwiększyć średnią. Nie byłem tak zmęczony jak po Karpaczu ale wytrzymałościowo jest zdecydowanie lepiej niż siłowo.
Kilka zdjęć traka z trasy nie umieszczę bo nad Rusałką akumulatorki padły od GPS'a i nie chciało mi się wymieniać.

Rusałka - Tutaj start ;) © Maks


Mały lans ;) © Maks


Tutaj Zbyszek mi zakomunikował że w Tulcach się dowiem czy jedzie dalej czy nie... © Maks


Pole kwitnącego rzepaku. © Maks


  • DST 27.52km
  • Teren 20.00km
  • VMAX 43.10km/h
  • HRmax 167 ( 93%)
  • HRavg 128 ( 71%)
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Treningowo - rekreacyjnie - technicznie

Piątek, 7 maja 2010 · dodano: 07.05.2010 | Komentarze 2

Generalnie sprawdzenie przerzutki i powiem że nic nie musiałem zmieniać ani przy jednej ani przy drugiej chodzą miodzio. Nowe manetki xt to jest jak przesiadka z malucha do merca różnica niesamowita teraz to się dopiero jeździ ;). No dobrze ale kilka słów o samej jeździe. Oponki na suchą nawierzchnię można powiedzieć na bardzo suchą. Moje Ralphy mają ledwie widoczny bieżnik napompowane na 2.5 bara kompletnie nie zdały dzisiaj rezultatu aż cud że nie zaliczyłem gleby. Kilka wjazdów na Górę Moraską kilka zjazdów wjazdy bardziej łagodne bo od strony stromego zjazdu się nie dało wjechać ten łagodny podjazd już był ciężki musiałem nieźle się kierownicą namachać aby wszystkie korzenie brać prostopadle. Podczas jednego ze zjazdów zobaczyłem 2 gości zjazdowców którzy ten pionowy zjazd brali z rozpędu widok nieziemski ;) Ja zjazdy brałem bardziej technicznie między drzewami i wolno jako że moje łyski bardzo szybko się zakleiły i zaczęły niestety zachowywać się nieprzewidywalnie. Na zjazdach staram się rozluźnić ręce i bardziej się wyluzować bo niestety w górach to był podstawowy problem nad którym muszę zapanować. Generalnie nie szalałem bo jak tylko przyspieszyłem to zaczęło się robić od razu bardziej niebezpiecznie koła traciły przyczepność.
Dzisiaj także nie chciałem się za bardzo przemęczać ze względu na pierścień jaki mamy jutro zrobić. Jak ktoś chce do nas dołączyć to na pewno będziemy na trasie Rusałka-Kiekrz między 8:00 a 10:00.

Zdjęcia jakie mi się udało zrobić i ślad GPS.

Singielki na Morasku ;) © Maks

Singielki na Morasku :) © Maks


  • DST 19.93km
  • Czas 01:14
  • VAVG 16.16km/h
  • VMAX 55.41km/h
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Karpacz - Rozjazd + kilka fotek

Niedziela, 2 maja 2010 · dodano: 03.05.2010 | Komentarze 5

Poranna pobudka sprawdzam czy jeszcze żyje po wczorajszym maratonie. Dojście do łazienki po schodach idę trzymając się poręczy :), pierwsza myśl… ludzie nigdzie dzisiaj nie jadę. Poranny prysznic śniadanie. Pogoda – nie pada. Na pytanie Jacka co robimy bez wahania odpowiadam jedziemy ;). Jacek ustala trasę dystans około 20km. Z czego jest sporo podjazdów. Schodzimy do rowerów muszę się rozciągnąć bo nie mogę zgiąć nóg wiem dobrze że jak zacznę kręcić to będzie lepiej. Zaczynam kręcić niestety cały czas odstaje od Zbyszka i Jacka oni chyba widzą że GIGA dało mi sporo w kość i zwalniają. Jest ciężko ale nie poddaje się. Przyjechałem do Karpacza nie po to żeby leżeć w łóżku i lizać rany, nie po to jechałem 250km żeby teraz marudzić, zaciskam zęby i jadę dalej ;)
Podjazd do Wang, nie schodzę „pompuje” od czasu do czasu mówię „UWAGA !” do idących ludzi wiem że jak stanę to nie podjadę ;) Chwila przerwy na zrobienie zdjęć robimy jeszcze kilka podjazdów w sumie niecałe 900m przewyższeń. Powrotny zjazd już mi idzie lepiej tym bardziej że moje pythony są zdecydowanie szybsze od opon Jacka i Zbyszka. Nogi się rozgrzały i jest zdecydowanie lepiej mogę już chodzić bez problemów. Jemy obiadek i wracamy do Poznania. W drodze powrotnej jesteśmy planowo :) Jacek zna doskonale trasę ;)
Wychodzę z auta czuje uda … nie pozwalają mi zapomnieć o maratonie ;) Potem podwożę Zbyszka który naprawdę jest w dobrej formie po przejechaniu MEGA. Wracam do siebie na nareszcie upragniony odpoczynek wiem że jak będzie pogoda na drugi dzień to ruszam na regeneracyjny rozjazd ;)

Tutaj spaliśmy dzięki Zbyszkowi ;) © Maks

Doping Jacka ;) © Maks

Z Jackiem ;) © Maks

Jacek kogo tak wypatrujesz ? ;) © Maks

Chwila odpoczynku ;) © Maks

Twardziel z Poznania ;) © Maks

Mała elektrownia wodna w Karpaczu © Maks

Skocznia Orlinek © Maks

Taki mały lans... © Maks

To chyba kompleks apartamentów © Maks

Lansik Zbyszka ;) © Maks

Wodospadzik ... © Maks

Na szlaku ... © Maks

Kolejny lans ;) © Maks

Wang © Maks



Profil trasy

  • DST 87.24km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:38
  • VAVG 18.83km/h
  • VMAX 56.42km/h
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Śnieżycowy Jar

Sobota, 3 kwietnia 2010 · dodano: 03.04.2010 | Komentarze 3

Spotkanie przy źródełku. Tym razem jestem pierwszy. Odpoczywam przez chwilę i moim oczom ukazują się goniące wiewiórki po prostu szalały na drzewie szybkie zdjęcie i po chwili pojawia się Zbyszek. Tempo dzisiaj planuje bardzo spokojne. Tak też ruszamy spokojnie ale szybko. Generalnie jest trochę błota i miękki teren ale jest przejezdny. Jadę z nowymi klockami na przodzie wydają dźwięki przypominające świerszcza ;) W pewnym momencie chce się napić i robię podstawowy błąd trzymam butelkę w prawej dłoni dojeżdżam do skrzyżowania i automatycznie przyhamowuje lewą ręką i można się domyślić co się stało małe OTB przed samochodem. Efektem jest potłuczone lewo kolano. Dojeżdżamy do lasów w okolicach Kobylnicy gdzie przedzieramy się przez strumień żeby było ciekawiej. Jedziemy głównie terenem miejscami wjeżdżamy na szosę. W okolicach Murowanej postanowiliśmy zrobić sobie przerwę na świąteczną babeczkę w tamtejszej cukierni bardzo dobra ;)
Tak posileni jedziemy do najbliższego sklepu gdzie ja wsuwam 2 banany a Zbyszek kupuje coś do picia.
Dalej już nie zatrzymujemy się i jedziemy do samego śnieżycowego jaru. Powrót przez Promnice i niebieski szlak wzdłuż warty.
Oto trasa i kilka zdjęć z wycieczki zresztą bardzo udanej ;)
Wiosna, wiosna ..... zaczyna się okres godowy wiewiórki pospolitej ;) © Maks

Przeprawa przez strumień w okolicach Kobylnicy © Maks

Już niedaleko do śnieżycowego jaru ;) © Maks

Zbyszek na trasie mamy już dosłownie kilka metrów ;) © Maks

Tutaj skręcamy ;) © Maks

Kilka informacji o samej Śnieżycy © Maks

Śnieżyca © Maks

Śnieżyce © Maks

Śnieżyce © Maks

Pierwsze pąki zaczynąją kwitnąć idzie wiosna wielkimi krokami ;) © Maks

Przy strumieniu... © Maks

Strumień © Maks

Zbyszek na podjeździe w drodze powrotnej © Maks

Dolina brzuzek widoczek po wjechaniu © Maks




  • DST 205.44km
  • Teren 50.00km
  • Czas 09:49
  • VAVG 20.93km/h
  • VMAX 53.76km/h
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozeznanie trasy maratonu w Dolsku

Niedziela, 28 marca 2010 · dodano: 29.03.2010 | Komentarze 10

Bardzo szczegółową relację opisał Jacek, nie chce się powtarzać ale napisze kilka słów od siebie ;)
Przybywam na trasę spotkania przed czasem krótko po czasie przybywa Jacek - nie zdążyłem jeszcze ostygnąć ;)
Później z małym spóźnieniem przybywa Ania. Dzwonie jeszcze do Mariusza ale po chwili stwierdzam że albo jest w trasie albo nie jedzie - śpi (niestety to drugie a szkoda ...)
Tak więc ruszamy we trójkę. Ania nie zdążyła zabrać picia ze sobą, tak więc szukamy okolicznego sklepu aby trafić wodę niestety w Luboniu takowego nie znajdujemy. Dopiero w Puszczykowie Ania uzupełnia zapas picia i ruszamy dalej. Na samym początku jedziemy w całkowicie przyzwoitym tempie 28-32km/h. Do samego Dolska się już nie zatrzymujemy zaliczamy kilka wzniesień na których sprawdzam swoją siłę. Nie jest źle bardzo szybka regeneracja widać że wydolność jest ok. Pomyślałem sobie zobaczymy jak z wytrzymałością ;)
W samym Dolsku robimy krótką przerwę na posiłek i zapasy picia oraz jedzenia, po czym ruszamy dalej.
Kilka słów o samej trasie:
Zaczyna się od razu od asfaltowego podjazdu który jest bardzo wąski później już płasko i płasko i płasko .... i asfalt i płasko ...
Generalnie jest kilka wzniesień ale w większości jest płasko. Trasa miejscami jest urozmaicona w ścieżki leśne które nie są wydeptane i trzeba dość mocno zwolnić bo jest mocno zryte przez dziki. Jest też trochę błotka i gliny ale niewiele. Generalnie trasa jest bardzo prosta opony polecam mały protektor i semi-slicki a to dlatego że trasa jest głównie asfaltowa i mocno ubita. Wygląda na to że jest to trasa gdzie będą bardzo wysokie średnie pod warunkiem że nie będzie wiatru ;)
Po drodze dołącza do nas kolega Ani jatylkopobulki. Jedziemy już we czwórkę ale nie za długo nawet nie wiem kiedy się od nas odłączył ;)
Po przekroczeniu około 106 km stwierdzam przebicie tylnej opony jako że zależy nam na czasie postanawiam dopompować i jedziemy dalej jak się później okazuje przejeżdżam kolejną setkę w ten właśnie sposób dopompowując 4 razy.
Trasę maratonu przejeżdżamy bez problemów no może z jedną glebą którą zaliczyłem w koleinie błotnej jak ja nienawidzę kolein... :(
Zaczyna mnie wkrótce łapać kryzys głodowy więc zatrzymujemy się i posilamy się wszyscy razem batonami i czekoladą od Jacka. Zaczyna mi także doskwierać ból górnych części mięśni kręgosłupa oraz siedzenia (dotyczy to pierwszej tak długiej jazdy) ale nie jest źle (muszę poćwiczyć górne mięśnie kręgosłupa na siłowni ;))
Powrót nie obył się bez niespodzianek około godziny 17:00 jak szukaliśmy jakieś knajpy na obiadek lunęło dość mocno. Zjedliśmy makaron i ruszyliśmy dalej i w tym momencie było mi tak zimno jak nigdy dotąd ;) potrzebowałem jakieś 30 min aby się naprawdę rozgrzać ;)
Powrót był naprawdę w szybkim tempie zwłaszcza jak zaczął zapadać zmrok zaczynałem odczuwać zmęczenie jak się później okazało to było odwodnienie organizmu (wypiłem tylko 1,5 litra izotonika jak na mnie to za mało).

Jestem pod wrażeniem Anki która naprawdę dawała radę i kręciła dzielnie dorównując nam kroku ;)

Dzięki wszystkim za wspaniałą wycieczkę i mam nadzieję, że jeszcze się wybierzemy w podobnym składzie ;)

I to na tyle

Tutaj kilka zdjęć z wyprawy i przebieg trasy.
Miejsce spotkania w Luboniu - byłem przed czasem ;) © Maks

Jacek pokazuje nam którędy mamy jechać ;) © Maks

Humory wszystkim dopisywały ;) © Maks

Tutaj jeden z nielicznych podjazdów ... ;) © Maks

Jacek na podjeździe ;) © Maks

Takie nas czekają podjazdy w Dolsku szkoda że jest ich tak niewiele ... © Maks

Jedziemy we czwórkę ;) © Maks

Gdzieś na trasie Jacek jak zawszę jako pierwszy sprawdza trasę ;) © Maks




  • DST 64.47km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:59
  • VAVG 21.61km/h
  • VMAX 46.81km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 165 ( 92%)
  • HRavg 122 ( 68%)
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening ze Zbyszkiem

Sobota, 20 marca 2010 · dodano: 20.03.2010 | Komentarze 11

Spotkanie przy źródełku na Malcie. Wyruszamy około godziny 11:00 całkiem nieźle mi się jedzie jak się później okazuje jechałem z wiatrem ;) generalnie podjazdy były brane z blatu. W pewnym momencie zrobiliśmy sobie przerwę na posiłek. Postanowiłem zadzwonić do Rodmana a nóż będzie miał czas żeby z nami wyskoczyć, spotkaliśmy się z nim w Tulcach i pogadaliśmy trochę, niestety nie udało się wybrać na wspólne kręcenie myślę że następnym razem na pewno się uda ;) Jechaliśmy całkiem przyzwoicie w pewnym momencie wiatr tak się wzmógł i zaczęło padać. Jak dostawałem boczny wiatr to mnie lekko znosiło z szosy. Zaliczyliśmy też trochę terenu miejscami nawet suchego ale w większości jest jeszcze błotko. Wyprawa bardzo udana mimo braku pogody. Zdecydowanie ubraliśmy się za ciepło jak na tą temperaturę.

Oto kilka zdjęć z trasy i sama trasa:
Przerwa na kalorie pod sklepikiem © Maks

Jakieś picie trza kupić ;) © Maks

Trochę w terenie jeździliśmy ... ;) © Maks

Na trasie nawet jeszcze trochę śniegu się uchowało © Maks