Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Maks z miasteczka Poznań, Os. Pod Lipami. Mam przejechane 23879.28 kilometrów w tym 9152.02 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl


MARATONY W KTÓRYCH BIORĘ UDZIAŁ


REPREZENTUJE TEAM

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Maks.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Powyżej 50km

Dystans całkowity:8635.09 km (w terenie 3958.00 km; 45.84%)
Czas w ruchu:397:46
Średnia prędkość:21.18 km/h
Maksymalna prędkość:67.80 km/h
Suma podjazdów:47366 m
Maks. tętno maksymalne:200 (111 %)
Maks. tętno średnie:173 (92 %)
Suma kalorii:160384 kcal
Liczba aktywności:123
Średnio na aktywność:70.20 km i 3h 18m
Więcej statystyk
  • DST 87.87km
  • Teren 82.00km
  • Czas 08:07
  • VAVG 10.83km/h
  • VMAX 52.21km/h
  • HRmax 173 ( 96%)
  • HRavg 140 ( 78%)
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Karpacz - Debiut w górach - GIGA

Sobota, 1 maja 2010 · dodano: 02.05.2010 | Komentarze 24

Debiut w maratonie górskim GIGA - dystans dla prawdziwych twardzieli ... ;)
Moim podstawowym celem było ukończenie maratonu i nie zajęcie ostatniego miejsca.

Zacznę od początku dojeżdżamy w Piątek wieczorem a właściwie w nocy. Rano pobudka jedziemy po odbiór numerka dla Zbyszka. Jemy makaron z sosem. Pozostaje godzina do startu postanawiamy że wyjedziemy 30min przed startem. Dojeżdżamy na miejsce startu. Poznajemy koleżankę z pięknym KTMem. Spotykamy także Jarka oraz Duna. Po krótkiej wymianie zdań słyszę że mam się ustawić w sektorach za 10 min start. W głowie cały czas słyszę słowa Jarka "Jedź swoim tempem, masz ukończyć maraton. Później Jacka będę trzymał kciuki żebyś dojechał … Jak zwykle na starcie skupienie. Zaczyna się powolny podjazd nie jest źle idzie mi całkiem przyzwoicie równo i rytmicznie "pompuje" i oddycham. średnia powyżej 11km/h pozwala mieć nadzieje że ukończę (nie wiedziałem co mnie jeszcze czeka). Mija 20km nagle podjazd dochodzę gościa z nizin krótka wymiana zdań jedziemy przez chwilę razem później niestety zaczynam mieć pierwszy kryzys (czuje że powoli mi wysiadają czworogłowe). Myślę że muszę jeszcze przetrwać przed rozjazdem zaczynają mnie wyprzedzać ludzie z MEGA co rusz ktoś pyta czy się dobrze czuję pewnie musiałem wyglądać na nieźle wyczerpanego. Ludzie z MEGA na zjazdach wyczynają takie ewolucje jakby teren był płaski ;) Po chwili jadę za gościem w długich włosach który jedzie dystans GIGA. Jadę przez dłuższą część trasy za nim. Goście z MEGA po prostu fruwają na kamieniach ;). W pewnym momencie widzę deskę która stanowi mała kładę. Wszyscy z MEGA pokonują tą kładkę jakby nigdy nic. Gość przede mną postanowił, że też ją pokona podskoczył ale tylne koło mu uślizgło i wpadł centralnie do strumienia. Ja postanowiłem nie ryzykować. Po tym czasie wystartował jak z procy i nie udało mi się go dogonić dopiero na zjeździe go doszedłem. On każdy zjazd schodził ja przez jakiś czas zjeżdżałem. Udało mi się go dogonić nawet go mocno wyprzedzić. Dojeżdżam do rozjazdu GIGA-MEGA ostatnia szansa żeby jechać MEGA ale słyszę jedziecie GIGA to prosto. Okazuje się, że gość w długich włosach mnie dogonił.
Chwila zastanowienia co wybrać… postanowiłem że spróbuje GIGA nie mogę zrezygnować z dystansu. Na 40km zaczynają mi wysiadać mięśnie lędźwiowe biorę żel dostaje siły. Zaczynam gonić gościa który mnie wyprzedził na podjeździe. Wyraźnie czuję czworogłowe jest coraz gorzej ale jeszcze idzie jechać. Wyraźnie zwalniam. Kolejny bufet dłuższy odpoczynek wypijam pół litra izotonika okazuje się to bardzo nierozważne tym bardziej że przed chwilą podjechałem i tętno jest wysokie, coraz wolniej tętno schodzi. Zjeżdżam w pewnym momencie przy kilku muldach zaczyna się rzyganie. Cały izotonik który nie zdążył się wchłonąć został pozostawiony ;). Nic jadę dalej. Zawsze staram się zjeżdżać chociaż krótkie odcinki. Ostatni duży podjazd około 70km to niekończące zmaganie ze słabościami. I ten podjazd (którego będę pamiętał do końca życia !!!) na początku próbowałem prowadzić ale ból łydek i uda był tak silny że musiałem jechać. Jechałem 5km/h i odpoczywałem 30s. Tętno się ustabilizowało organizm pracował bardzo dobrze tylko te czworogłowe . Nic z nich już nie zostało. Było mi już wszystko jedno pomyślałem żeby odpocząć tak pół godziny ale zaraz potem odgoniłem tą myśl, wiedziałem że jak zacznę odpoczywać to już nie wstanę. Jechałem dalej powtarzając musisz ukończyć musisz ukończyć ... W pewnym momencie miałem totalny kryzys jak można tyle podjeżdżać a końca nie widać za zakrętem miał być koniec a tutaj kolejny podjazd. Zaczynałem powoli się wyłączać pompując przez cały czas wjechałem ufff. Jest zjazd udaje mi się zjechać znów nie cały ale małymi krokami do przodu ;). I tak dojeżdżam do bufetu na prostej nie mogę rozwinąć prędkości szybszej niż 15km/h. Dojeżdżam do ostatniego bufetu. Kubek izotonika pytam się jeszcze ile do końca słyszę 8km w tym 5 pod górę. Jest 18:15, przelatują mi wszystkie myśli. Maks musisz zrobić wszystko aby zdążyć, mięśnie się odbudują teraz albo nigdy, tyle przejechałeś spróbuj … I nagle ostatnie pokłady energii. Jadę 27-30km/h później się okazuje że jest 5 zjazdu a 3 podjazdu. ;) W pewnym momencie widzę Jacka i Zbyszka ale praktycznie zaczyna mi się wszystko zlewać nie wiem jak to się stało nie pamiętam tego odcinka w każdym razie jest 18:30 do mety mnie kierują Zbyszek z Jackiem bo się okazuje że ktoś przestawił strzałkę i kierunek był do Hotelu ;). Dojeżdżam do mety i jestem wyczerpany ale jeszcze udaje mi się jakość iść. Micha regeneracyjna którą jem zimną bo za bardzo się rozgadałem ;).

Generalnie jestem bardzo szczęśliwy z ukończenia tego maratonu i wiem, że przede mną jeszcze dużo pracy w górach bardzo ważna jest technika zjazdów i siła, a jak się okazało tego mi brakło.

Ostatnie resztki ostatni zjazd ... © Maks

Tak wyglądałem po skończonym maratonie ... ;) © Maks


  • DST 69.27km
  • Teren 60.00km
  • VMAX 52.72km/h
  • HRmax 165 ( 92%)
  • HRavg 149 ( 83%)
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening Interwałowy + podjazdy

Sobota, 24 kwietnia 2010 · dodano: 24.04.2010 | Komentarze 13

Dzisiaj ustawka ze Zbyszkiem i przygotowania do Karpacza ;) Mocne interwały na Dziewiczej próby podjazdu pod kilera zabrakło mi naprawdę niewiele ;) Zbyszek też ma coraz lepszą kondycję. W końcu zaczął jeździć z dużą kadencją która umożliwia wydalanie kwasu mlekowego który wierzcie mi naprawdę się wydzielał i to w dużej ilości wystarczy spojrzeć na tętno ;)
Zakupiłem nowe nabytki na Karpacz Oponki + Camela kupiłem też żele dzisiaj była próba generalna jedzenie co 10km picie jeszcze częściej ;) Zaowocowało to treningiem który nie był dla mnie aż tak męczący brak jakichkolwiek dolegliwości żołądkowych pozwalają twierdzić że warto się zaopatrzyć w żel. Ciągłe dostarczanie cukru pozwoliło na bardzo efektywną jazdę i szybką regenerację.
Tutaj należą się wielkie podziękowania dla Jarka i dla Maksymiliana Bieniasza za pomoc i wskazówki przy treningach.

Oponki Pythony zachowują się całkiem przyzwoicie. W przeciwieństwie do Ralphów lubią kopać się w piasku na ternach bardzo ubitych doskonale trzymają się nawierzchni i nie mają tendencji do ślizgania. Na podjazdach jak zauważycie ;), nie ślizgają się. na asfalcie chodzą cicho i są szybkie.

Trening bardzo udany Zbyszek spokojnie dasz radę zrobić MEGA w Karpaczu ;)
W tym tygodniu cel nr 1 doprowadzić rower do używalności bo napęd i cały rower jest w stanie opłakanym.
Jeden trening wytrzymałościowy. Pobić aktualną średnią na trasie Rusałka Strzeszynek Kiekrz - myślę że się uda ;)
Czwartek generalne czyszczenie i sprawdzenie wszystkiego. Piątek wcześnie muszę iść spać ;) w Sobotę wyjazd ;)



Tylko tyle zabrakło do podjazdu kilera ... © Maks

Ciągnie go do wodopoju ;) © Maks



Zbyszek zdobywa kilera ;)


Kolejne podejście ...


Wyznaczony cel niestety nie udało się osiągnąć wcześniej pokazałem Zbyszkowi na
jego rowerze że idzie podjechać do tych 2 drzew ;)


Druga pętla podjazdowa a było ich .... (sprawdźcie sami)


Mój udany podjazd jeszcze do niedawna nie udało się podjechać ;)


Tutaj już mój spokojny zjazd ;)


Zbyszek na pojeździe z tej łagodnej strony niewiele mu zabrakło...


Spokojny zjazd ...

  • DST 55.68km
  • Teren 45.00km
  • Czas 02:03
  • VAVG 27.16km/h
  • VMAX 43.50km/h
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening Wytrzymałościowo-wydolnościowy

Poniedziałek, 19 kwietnia 2010 · dodano: 19.04.2010 | Komentarze 5

Dzisiaj mam paskudny katar albo się do prawie i jutro będę miał szluz albo mi przejdzie ;) Katar w czasie jazdy zbytnio nie przeszkadzał ;)
Pierwsza runda dość mocno po drodze spotykam Ryszarda ;) Noga ładnie podaje choć do Jarka czy Jacka jeszcze bardzo daleko.
Średnia 27,06 km/h
Max 39,44 km/h
Tętno średn 144 80% HRMAX
Tętno max 162 90% HRMAX

Potem kilka min odpoczynku na batonik i łyk izotonika i druga pętla tym razem było kilka niespodzianek. Po drodze zauważyłem Jarka z Jackiem machnięcie ręką i jazda dalej. W drodze powrotnej w okolicach Rusałki jechało dwóch młodych gości jeden prawą stroną a drugi lewą stroną jak można się domyślić ja nie zjeżdżałem bo wydawało mi się że gość mi zjedzie w końcu jechał po mojej prawej. Miałem 3y dziesiątki na liczniku i w ostatniej chwili zauważyłem że młodemu już włosy stoją dęba i wiedziałem że nie zjedzie zacząłem hamować ale było już za późno lekkie uderzenie w jego przednie koło amor i gostek zamortyzował uderzenie. Sprawdzam czy wszystko jest ok wygląda, że tak poza tym że guma od licznika pękła dobrze że końcówka licznika była jeszcze na gumce recepturce. Jazda dalej. Przy Rusałce dałem już z siebie wszystkie siły ;) Muszę sprawdzić naciąg szprych następnym razem. Gumę wymieniłem o 2 rozmiary większa pasuje jak ulał ;)

Średnia 27,05 km/h
Max 43,50 km/h
Tętno średn 149 83% HRMAX
Tętno max 165 92% HRMAX



  • DST 81.98km
  • Teren 45.00km
  • VMAX 55.41km/h
  • HRmax 167 ( 93%)
  • HRavg 137 ( 76%)
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening z Jarkiem i Zbyszkiem na Dziewiczej

Sobota, 17 kwietnia 2010 · dodano: 17.04.2010 | Komentarze 8

Dzisiaj interwałowo i mocno jak zawsze. Jedziemy na Morasko bo wydawało mi się że mieliśmy tam trenować jak się później okazało trening był na Dziewiczej ;) coś za bardzo byłem rozkojarzony ;). Z Moraska jedziemy szybkim tempem 30-35km/h Na dziewiczą po drodze wskakujemy do pobliskiego sklepu uzupełnić akumulatory ;)
Później już jedziemy prosto na Dziewiczą. Na dziewiczej po krótkim odpoczynku trafia do nas Jarek i ruszamy od razu od zjazdu kilerem. Potem robimy kilka pętli z Jarkiem tętno ładnie skacze i nogi na podjazdach robią się miekkie ale ani razu nie schodzę z roweru ;)
Na sam koniec Jarek zjeżdża Kilerem i robi to naprawdę w mistrzowski sposób;)
Pożegnanie i Zbyszek stwierdza że może przejedziemy się trochę stwierdziłem że ok tempem regeneracyjnym wracamy. Wjeżdżając na ścieżkę Bike Maratonu w Poznaniu. Przy sławetnym zjeździe udaje nam się zjechać mimo dużych kolein.
Postanawiam podjechać próbuje 2 razy ale trening zrobił swoje (i niestety przy samym końcu brakuje siły :() i nie udaje mi się podjechać może następnym razem będzie lepiej. Powrót przez Maltę i podjazd na cytadeli przy schodach i powrót do domu.
Trening bardzo udany trzeba będzie powtarzać takie treningi częściej ;)



  • DST 73.27km
  • Teren 45.00km
  • Czas 02:51
  • VAVG 25.71km/h
  • VMAX 44.75km/h
  • HRmax 172 ( 96%)
  • HRavg 149 ( 83%)
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening z Jarkiem i Jackiem

Czwartek, 15 kwietnia 2010 · dodano: 15.04.2010 | Komentarze 4

Trening miał być wytrzymałościowy (3 pętle Rusałka - Srzeszynek - Kiekrz) Na spotkanie przyjechałem przed czasem i postanowiłem zrobić kółko do koła Rusałki. Po zrobieniu kółka zadzwonił Jarek i ruszamy. Na początku jedziemy dość szybkim tempem 30-33km/h po drodze spotykamy kolegę kol. Jarka z Teamu Ryszarda Bróździńskiego. Robimy kółko Rusałka - Strzeszynek - Rusałka. Na Rusałce już czeka Jacek i razem jedziemy kolejne kółko Rusałka - Strzeszynek - Kiekrz. Przed Kiekrzem gubimy po drodze Ryszarda. Cały czas mamy równe tempo i jest wszystko ok. W pewnym momencie na podjeździe w Kiekrzu wysiada mi prawy mięsień uda. Ale że podjazd jest krótki udaje mi się podjechać mimo że jest ciężko. Na prostej się regeneruje i wchodzę w rytm wszytko jest ok. Do momentu gdy zaczynam na prostej Nad Rusałką przyspieszać poczułem się jakby ktoś mi odciął dopływ energii momentalnie zacząłem zwalniać potrzebowałem kilku minut na regenerację. Po tym czasie robimy kolejne kółko Rusałka - Strzeszynek - Kiekrz. W Kiekrzu na podjeździe wyraźnie czuje brak energii. Przy próbie podjechania na stojąco nogi od razu wysiadają, znów zwalniam i podjeżdżam delikatnie. Dalszy przebieg trasy na prostych jest ok. W pewnym momencie Jarek z Jackiem dają czadu ale wiem że nie mam szansy utrzymać takiej prędkość (TGV). Nad Rusałką się żegnamy.
Kolejny trening planowany w sobotę. Mimo wszystko jest poprawa w stosunku do poprzedniego roku i to bardzo. Dzięki wszystkim za wspólny trening ;)
Wnioski:
1. Moja granica progu mleczanowego jest dość mocno obniżona a co za tym idzie przy prędkościach powyżej 32km/h zaczynam wchodzić w 4 i 5 strefę. Spalanie jest bardzo gwałtowne zwłaszcza przy dużym obciążeniu. (zaczynam tracić bardzo szybko energię i siłę)
2. Żeby przesunąć próg mleczanowy należałoby ćwiczyć interwały intensywne. To powinno znacznie zwiększyć prędkość gdzie będę jechał jeszcze w tlenie.
3. Muszę uważać żeby nie wychodzić ze strefy tlenowej bo inaczej może być ciężko na podjazdach. (muszę też zasilać organizm węglami)

Podziękowania dla Klosia za podpowiedzi dotyczące techniki jazdy w piasku faktycznie się sprawdzają ;)

Track z jazdy:


  • DST 87.24km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:38
  • VAVG 18.83km/h
  • VMAX 56.42km/h
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Śnieżycowy Jar

Sobota, 3 kwietnia 2010 · dodano: 03.04.2010 | Komentarze 3

Spotkanie przy źródełku. Tym razem jestem pierwszy. Odpoczywam przez chwilę i moim oczom ukazują się goniące wiewiórki po prostu szalały na drzewie szybkie zdjęcie i po chwili pojawia się Zbyszek. Tempo dzisiaj planuje bardzo spokojne. Tak też ruszamy spokojnie ale szybko. Generalnie jest trochę błota i miękki teren ale jest przejezdny. Jadę z nowymi klockami na przodzie wydają dźwięki przypominające świerszcza ;) W pewnym momencie chce się napić i robię podstawowy błąd trzymam butelkę w prawej dłoni dojeżdżam do skrzyżowania i automatycznie przyhamowuje lewą ręką i można się domyślić co się stało małe OTB przed samochodem. Efektem jest potłuczone lewo kolano. Dojeżdżamy do lasów w okolicach Kobylnicy gdzie przedzieramy się przez strumień żeby było ciekawiej. Jedziemy głównie terenem miejscami wjeżdżamy na szosę. W okolicach Murowanej postanowiliśmy zrobić sobie przerwę na świąteczną babeczkę w tamtejszej cukierni bardzo dobra ;)
Tak posileni jedziemy do najbliższego sklepu gdzie ja wsuwam 2 banany a Zbyszek kupuje coś do picia.
Dalej już nie zatrzymujemy się i jedziemy do samego śnieżycowego jaru. Powrót przez Promnice i niebieski szlak wzdłuż warty.
Oto trasa i kilka zdjęć z wycieczki zresztą bardzo udanej ;)
Wiosna, wiosna ..... zaczyna się okres godowy wiewiórki pospolitej ;) © Maks

Przeprawa przez strumień w okolicach Kobylnicy © Maks

Już niedaleko do śnieżycowego jaru ;) © Maks

Zbyszek na trasie mamy już dosłownie kilka metrów ;) © Maks

Tutaj skręcamy ;) © Maks

Kilka informacji o samej Śnieżycy © Maks

Śnieżyca © Maks

Śnieżyce © Maks

Śnieżyce © Maks

Pierwsze pąki zaczynąją kwitnąć idzie wiosna wielkimi krokami ;) © Maks

Przy strumieniu... © Maks

Strumień © Maks

Zbyszek na podjeździe w drodze powrotnej © Maks

Dolina brzuzek widoczek po wjechaniu © Maks




  • DST 64.47km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:59
  • VAVG 21.61km/h
  • VMAX 46.81km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 165 ( 92%)
  • HRavg 122 ( 68%)
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening ze Zbyszkiem

Sobota, 20 marca 2010 · dodano: 20.03.2010 | Komentarze 11

Spotkanie przy źródełku na Malcie. Wyruszamy około godziny 11:00 całkiem nieźle mi się jedzie jak się później okazuje jechałem z wiatrem ;) generalnie podjazdy były brane z blatu. W pewnym momencie zrobiliśmy sobie przerwę na posiłek. Postanowiłem zadzwonić do Rodmana a nóż będzie miał czas żeby z nami wyskoczyć, spotkaliśmy się z nim w Tulcach i pogadaliśmy trochę, niestety nie udało się wybrać na wspólne kręcenie myślę że następnym razem na pewno się uda ;) Jechaliśmy całkiem przyzwoicie w pewnym momencie wiatr tak się wzmógł i zaczęło padać. Jak dostawałem boczny wiatr to mnie lekko znosiło z szosy. Zaliczyliśmy też trochę terenu miejscami nawet suchego ale w większości jest jeszcze błotko. Wyprawa bardzo udana mimo braku pogody. Zdecydowanie ubraliśmy się za ciepło jak na tą temperaturę.

Oto kilka zdjęć z trasy i sama trasa:
Przerwa na kalorie pod sklepikiem © Maks

Jakieś picie trza kupić ;) © Maks

Trochę w terenie jeździliśmy ... ;) © Maks

Na trasie nawet jeszcze trochę śniegu się uchowało © Maks




  • DST 62.15km
  • Czas 02:28
  • VAVG 25.20km/h
  • VMAX 26.15km/h
  • HRmax 169 ( 94%)
  • HRavg 146 ( 81%)
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozpoczęcie sezonu

Sobota, 27 lutego 2010 · dodano: 27.02.2010 | Komentarze 8

Dzisiaj pobudka i zobaczyłem tą pogodę i od razu stwierdziłem że siłka dzisiaj odpada i czas wsiąść na rower. Tym bardziej że czas stwierdzić czy power jest rzeczywiście taki jak myślałem. Powiem krótko energia mnie rozpierała mimo wiatru który był naprawdę spory stwierdzam że naprawdę sezon zimowy jest przepracowany i to się czuje ;). Ogólnie zdecydowanie jestem wstanie szybciej jechać niż w zeszłym roku szczególnie na podjazdach. Czas regeneracji jest błyskawiczny. Generalnie jestem bardzo zadowolony.
Zacznijmy od początku:
około godziny 13:30 byłem wstępnie gotowy niestety rower nie (trzeba było dopompować amortyzator stwierdziłem że ustawienie 2 cm graniczy z cudem i dopompowałem 135psi (+/-) SAG wyszedł 2,5 cm i przestałem się przejmować liczyła się jazda. Później dopompowałem koła.
Około godziny 14:00 wyruszyłem postanowiłem że pojadę na Biedrusko - Złotniki - Kiekrz - Strzeszynek - I powrót do domu (Miałem w planach zrobić około 60 km) Niestety ta trasa miała zdecydowanie mniej wiec objechałem Kiekrz dookoła. Po drodze mijałem co jakiś czas zawodników trenujących do maratonu. W okolicach Kiekrza chyba mignął mi Winq. Później już Strzeszynek i powrót do domu.
Dzisiaj jechałem z nowym nabytkiem Rebą i wrażenia są naprawdę niesamowite generalnie niebo i ziemia jeśli chodzi o to co miałem. Niepokoi mnie jedna rzecz mianowicie jak ustawie amora sztywnego dźwignia PushLoc w dół to jak trochę pojeżdżę to się blokuje PushLoc i trzeba pomóc sobie ręką. Może ma ktoś jakiś pomysł co to może być ?. Bo jest to dość upierdliwe :( Co do reszty nie mam zastrzeżeń.
A teraz kilka zdjęć i trasa:

Biedrusko pod sklepem © Maks

Reba w pełnej okazałości (nie sądzicie że a linka jest za długa ?) © Maks

Biedrusko kto był ten wie ;) © Maks

Biedrusko kto był ten wie ;) © Maks

West Point - To nie Akademia Wojskowa Stanów Zjednoczonych ;) © Maks

Strzeszynek © Maks

Strzeszynek - setki kretowisk © Maks



Trasa:
Kategoria Powyżej 50km


  • DST 72.46km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:18
  • VAVG 16.85km/h
  • VMAX 43.50km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Sprzęt Kellys Blade
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsze testy

Sobota, 12 grudnia 2009 · dodano: 12.12.2009 | Komentarze 4

Pierwsze testy nowej ramy: Muszę powiedzieć że jestem pod wrażeniem rama jest lekka i zwrotna jak również nie telepie kierowanica nawet gdy pusze ją przy prędkości około 40 km/h ;)
Co do ciuchów które wcześniej zakupiłem to:
Spodnie rewelacja ;)
Skarpety mogą być palce nie marzły oczywiście z ochraniaczami ;)
Z górą ubrania muszę jeszcze poćwiczyć brakowało czegoś jutro podskoczę kupić bluzę polarową + rękawiczki wewnętrzne ponieważ niestety nadal marzną mi końce palców. No i przydałaby się kominiarka bo zmarzły mi policzki.

Dzisiaj wybraliśmy się do BCMu i Zbyszek nabył kurtkę i kominiarkę a ja rękawiczki w których marzły mi palce ciekawe że tylko końce palców. Potem pokręciliśmy się trochę po WPNie i udaliśmy się w stronę lodziarni na kawę i ciastko niestety lodziarnia była zamknięta więc uderzyliśmy na obiadek powrót już był gdy się ściemniało a ja nie zabrałem swojej przedniej lampki i nie chciałem za bardzo ryzykować jazdy po ciemku. W drodze powrotnej jakiś pojeb przy moim zjeździe z ronda zajechał mi drogę i zaczął trąbić na dodatek. Już chciałem poczęstować gościa ale uciekł.

Kilka zdjęć i przebieg trasy:

Mój rumak z dnia 12.12.2009 koniec z telepaniem kierownicy ;) © Maks

Wodolot własnej produkcji na rz. warcie © Maks

W drodze do Wirów powoli zachodzi słońce © Maks

Nowe nabytki Zbyszka kurtka i kominiarka ;) © Maks


Kategoria Powyżej 50km


  • DST 60.51km
  • Teren 50.00km
  • Czas 03:44
  • VAVG 16.21km/h
  • VMAX 41.56km/h
  • Sprzęt Kelly's Magnus
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa do MRU

Sobota, 10 października 2009 · dodano: 11.10.2009 | Komentarze 8

Od dawna planowana wyprawa do MRU. Zaczęliśmy dość późno bo w okolicach 12:00. Wyruszyliśmy razem ze Zbyszkiem z Międzyrzecza. Na początek fotka ratusza gdzie zaparkowaliśmy moje auto.
Ratusz w Międzyrzeczu © Maks

Potem udaliśmy się zobaczyć zamek który był blisko rzeki obry.
Zamek w Międzyrzeczu © Maks

Zamek w Międzyrzeczu © Maks

Rzeka Obra © Maks

Kilka fotek i w drogę...
Udaliśmy się w stronę Skoków, ominęliśmy jezioro Bukowieckie dalej udając się w stronę jeziora Wyszanowskiego które było bardzo ładne. Kilka fotek i w drogę.
Jesienne widoki nad jez. Wyszanowo © Maks

Okolice jeziora Wyszanowo © Maks

Tutaj też widziałem przepięknego jelenia który jak tylko nas zobaczył momentalnie pobiegł i znikł w najbliższych zaroślach. Generalnie droga miejscami była bardzo mocno zryta przez dziki. Praktycznie całe kolonie dzików musiały przechodzić wzdłuż szlaku którym jechaliśmy. Większość trasy jaka jechaliśmy była mocno nasiąknięta wcześniejszymi opadami dało się to wyraźnie odczuć miejscami musieliśmy nieźle krążyć między kałużami ;)

Piękny las sosnowy, idzie jesień i to widać bardzo wyraźnie. Grzybiarzy trochę było jak jechaliśmy autem, ale w lesie nie spotkaliśmy. Zresztą nie było widać grzybów myślę, że generalnie noce są jeszcze zbyt chłodne na grzyby.

Las praktycznie nas osłaniał i nie odczuwaliśmy tak bardzo wiatru który był na nie osłoniętych przestrzeniach.
Jadąc tak po lesie dotarliśmy do w pewnym momencie do miejscowości Szumiąca wyraźnie zacząłem odczuwać głód żelazny zapas już się skończył. Poranna solidna porcja makaronu z sosem również ;) W szumiącej znaleźliśmy sklep i zakupiliśmy trochę białka i trochę węgli niestety bardzo szybko zmarzliśmy i musieliśmy się rozgrzać. Po posiłku dalej w drogę dojechaliśmy do kolejnej miejscowości jaką była miejscowość Jordanowo. Tam w okolicznej knajpie zjedliśmy po zupie i wypiliśmy po ciepłej herbacie. Od razu lepiej tym bardziej że przez pewien odcinek musieliśmy jechać pod wiatr. W pewnym momencie skręciliśmy w las po niedługim czasie okazało się że w tym miejscu jest budowa autostrady w związku z tym zaczęliśmy krążyć po lesie tak aby dostać się do jeziora Paklicko Wielkie niestety okazało się że musielibyśmy przekroczyć rzeczkę Paklicę i nie było jak a w pław nie mieliśmy zamiaru ;). Szybka decyzja i odwrót jechaliśmy na azymut w stronę Nowego Dworka wiedzieliśmy że tam był most tak wynikało z mapy. Dalej wzdłuż torów kolejowych i pól drogą która była bardzo wyboista do miejscowości Staropole. Tam znaleźliśmy pierwszy bunkier który był dla okolicznych dzieciaków z wioski jedyną rozrywką.
Pierwszy napotkany bunkier okolicach miejscowości Staropole © Maks

Robiło się już coraz później więc musieliśmy trochę przyspieszyć. Po krótkim czasie przybyliśmy do miejscowości Boryszyn (a nie Boruszyn Zbyszek ;)) Tam kolejny bunkier.
Kolejny bunkier w okolicach Boryszyna © Maks

Kolejny bunkier w okolicach Boryszyna © Maks

Kilka fotek i ruszamy dalej bo czas goni niemiłosiernie a chcieliśmy jeszcze trochę fotek strzelić za dnia. Po pewnym czasie jadąc lasem natrafiliśmy na przepiękny widok nazwałem to okolice Kraina Narnii ;)
Po wyjeździe z Boryszyna w lesie natrafiliśmy na piekny widok ;) © Maks

Nasiona tego pnącza (może ktoś wie co to takiego ?) © Maks

Takie oto pnącze zaczęło obrastać drzewa a ze zbliża się kalendarzowa jesień to efekt był niesamowity.
Sami zobaczcie:

Myślę że może to być Dławisz okrągłolistny ponoć dorasta do 12m wysokości. Ale może się mylę.
Tutaj straciliśmy naprawdę dużo czasu ale było warto :)
Później już szybkim tempem do miejscowości Kaława miejscami myślałem że złapałem kapcia okazało się później, że było delikatnie pod górkę ;)
W Kaławie było już na tyle ciemno że niestety mój aparacik nie dawał rady i musiałem robić zdjęcia z lampą.
Zapora przeciwczołgowa "zęby smoka" © Maks

Wieżyczka obserwacyjna w okolicach Kaławy © Maks

Bunkier w okolicach Kaławy © Maks

dalej jazda już w stronę Miedzyrzecza oczywiście w pełnym oświetleniu.
Na miejsce dojechaliśmy zaczęło już kropić. Postanowiliśmy zjeść po hot dogu na stacji Orlen i wypić coś ciepłego. Koniec wyprawy. Trza wracać do domu.

Oto cała trasa:


Podsumowanie:
Generalnie wyprawa w pełni udana. Jak zwykle w super towarzystwie ;) niestety chyba przedostatnia przed końcem sezonu.
Postanowiliśmy że wybierzemy się jeszcze raz w to miejsce latem gdzie dzień będzie dłuższy bo okolice naprawdę są piękne.