Info
Ten blog rowerowy prowadzi Maks z miasteczka Poznań, Os. Pod Lipami. Mam przejechane 23879.28 kilometrów w tym 9152.02 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.79 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
2013 2012 2011 2010 2009
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Listopad7 - 7
- 2013, Październik8 - 16
- 2013, Wrzesień13 - 29
- 2013, Sierpień15 - 35
- 2013, Lipiec22 - 56
- 2013, Czerwiec21 - 67
- 2013, Maj31 - 71
- 2013, Kwiecień21 - 90
- 2013, Marzec18 - 57
- 2013, Luty18 - 37
- 2013, Styczeń12 - 37
- 2012, Grudzień21 - 58
- 2012, Listopad10 - 47
- 2012, Październik9 - 35
- 2012, Wrzesień24 - 68
- 2012, Sierpień12 - 65
- 2012, Lipiec14 - 53
- 2012, Czerwiec10 - 34
- 2012, Maj16 - 29
- 2012, Kwiecień30 - 99
- 2012, Marzec11 - 32
- 2012, Luty11 - 10
- 2012, Styczeń10 - 28
- 2011, Grudzień14 - 67
- 2011, Listopad16 - 27
- 2011, Październik14 - 70
- 2011, Wrzesień17 - 87
- 2011, Sierpień15 - 55
- 2011, Lipiec11 - 49
- 2011, Czerwiec16 - 91
- 2011, Maj18 - 58
- 2011, Kwiecień11 - 77
- 2011, Marzec23 - 111
- 2011, Luty17 - 47
- 2011, Styczeń22 - 87
- 2010, Grudzień19 - 105
- 2010, Listopad18 - 39
- 2010, Październik26 - 41
- 2010, Wrzesień13 - 97
- 2010, Sierpień13 - 90
- 2010, Lipiec18 - 90
- 2010, Czerwiec17 - 84
- 2010, Maj15 - 62
- 2010, Kwiecień13 - 66
- 2010, Marzec16 - 56
- 2010, Luty15 - 31
- 2010, Styczeń14 - 47
- 2009, Grudzień18 - 27
- 2009, Listopad11 - 24
- 2009, Październik5 - 20
- 2009, Wrzesień17 - 84
- 2009, Sierpień12 - 49
- 2009, Lipiec10 - 23
- 2009, Czerwiec6 - 43
- 2009, Maj12 - 11
- 2009, Kwiecień6 - 4
Wpisy archiwalne w kategorii
Powyżej 100km
Dystans całkowity: | 6467.23 km (w terenie 1879.00 km; 29.05%) |
Czas w ruchu: | 272:35 |
Średnia prędkość: | 23.73 km/h |
Maksymalna prędkość: | 63.50 km/h |
Suma podjazdów: | 21542 m |
Maks. tętno maksymalne: | 181 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 148 (83 %) |
Suma kalorii: | 114000 kcal |
Liczba aktywności: | 51 |
Średnio na aktywność: | 126.81 km i 5h 20m |
Więcej statystyk |
- DST 189.78km
- Teren 120.00km
- Czas 08:40
- VAVG 21.90km/h
- VMAX 44.96km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 1032m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierścień
Sobota, 8 października 2011 · dodano: 09.10.2011 | Komentarze 10
Wyjazd wcześnie rano byłem około godziny 7:18 i spotkałem Jacka niestety nikt inny się nie pojawiał w końcu przyjechał Zbyszek. Dzwoniłem z 2 razy do chętnych ale niestety tylko Marc odebrał i powiedział że nie jedzie Kłosiu niestety wolał pobiegać ;) Wcześniej zadzwonił Marcin z pytaniem czy jedziemy. o 7:30 wyjazd. Na początku jedziemy powoli. Powolna rozgrzewka bo naprawdę jest zimno. Cały czas chowam się za Jackiem i Zbyszkiem niestety formy już nie ma, głównym celem to ukończenie pierścienia. Wiem jak to jest jak się nie zamknie pierścienia kac moralny trzyma długo. na skraju zielonki spotykamy Marcina. Marcin od razu podbija średnią ;) Jak na mój gust trochę za szybko ale jakoś daje radę nie ma za dużego wiatru. 5km przed zielonką dzwonię do Pawła żeby się zbierał. Dojeżdżamy do zielonki jest trochę czasu aby pogadać i spuścić trochę nadmiarowego płynu. A Pawła nie ma i nie ma. W końcu dzwonię okazuje się że łańcuch mu strzelił. Mamy się spotkać w Dąbrówce. Niestety w Dąbrówce też go nie ma. Wszyscy ostygli. Stwierdziłem że dłużej nie ma sensu czekać dzwonie i w tym momencie jedzie Paweł ;) Ruszamy, znów powolna rozgrzewka Marcin głównie jest na przodzie cały czas ciągnie. W między czasie Jacek zrywa łańcuch. Po krótkiej chwili ruszamy dalej. Od czasu do czasu pokropi Na asfalcie praktycznie staram się trzymać na kole cały czas pod wiatr , tempo jest naprawdę ostre. Niestety bardzo często odpadam mięśnie strasznie puchną zwłaszcza czworogłowe. Dojeżdżamy do Kostrzyna. Tam robimy dłuższą przerwę na popas. Po przerwie ruszamy dalej znów ciężko jest się ruszyć piekielnie zimno. Dojeżdżamy Do Tulec a ja od połowy trasy nie mogę złapać tchu boli mnie brzuch jak cholera. Tak się zastanawiam co mi zaszkodziło. Żegnamy się z Marcinem dalej jedziemy już we czterech. Po chwili staje muszę spuścić trochę płynów. Od tego momentu przestaje mnie boleć żołądek. Jedzie mi się lepiej. Za Kórnikiem zaczęło padać i to dość intensywnie jak się później okazało ;) Chłopaki się schowały a ja pojechałem dalej myśląc że zaraz przejdzie niestety nie przeszło i po minucie nie miałem już nic suchego. udało mi się dojechać do kolejnego przystanku ale niestety był opłakanym stanie więc poszukałem luki pod daszkiem i tam przeczekałem. Po kilkudziesięciu minutach ruszyłem dalej. Doszli mnie na Osowej. Tutaj Paweł z Jackiem się odłączyli. Ja miałem tylko jeden cel Zbyszek postanowił że też nie odpuści więc jechaliśmy razem. Tempo dość mocno zeszło po drodze w kilku miejscach musieliśmy stawać bo mocno padało. Na jednym z takich miejsc wciągnąłem żel i postanowiłem rozciągnąć mięśnie. Od tego momentu jechało mi się coraz lepiej i tempo zdecydowanie wzrosło. Kolejny popas przy źródełku znów rozciąganko jedzie mi się coraz lepiej i coraz szybciej. Szkoda że na podjazdach Zbyszkowi przeskakuje łańcuch. Kończymy pierścień o 18:06 z przyzwoitą średnią jak na warunki i moją kondycję.Dalej już regeneracyjnie do domciu Nad Rusałką już się zrobiło ciemno więc włączyliśmy lampki. Przy Sołaczu się rozdzieliliśmy.
Dzięki wszystkim za wspaniałą wyprawę i sorka że Was trochę spowalniałem ;)
Do następnego.
Czas ukończenia pierścienia: 7:14h
prędkość średnia: 22,26km/h
Zbyszek przygotowany ;)© Maks
Czekamy na kolejne osoby nad Rusałką© Maks
Spotkanie z Marcinem© Maks
W oczekiwaniu na Pawła ...© Maks
W oczekiwaniu na Pawła ...© Maks
Naprawa zerwanego łańcucha© Maks
Zadowolony Paweł ;)© Maks
Kategoria Powyżej 100km
- DST 132.44km
- Teren 90.00km
- Czas 07:08
- VAVG 18.57km/h
- VMAX 42.37km/h
- Temperatura 30.0°C
- HRmax 165 ( 92%)
- HRavg 135 ( 75%)
- Kalorie 4298kcal
- Podjazdy 794m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
Wielkopolska Szybka Setka
Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 17.07.2011 | Komentarze 21
To już drugi maraton tego typu jaki bierzemy udział ze Zbyszkiem. Debiut był w Powidzu. Na początku jesteśmy bardzo szybko ale okazało się, że ledwie starczyło czasu na odprawę. Przed startem spotykamy Krzyśka i Jurka oraz Marcina z żoną. Udało się także tuż przed startem kupić izotonik.Na 10min przed startem dostaliśmy mapy pytałem się wcześniej o dokładność czy są wszystkie przecinki dowiedziałem się, że tak jak się później okazało niestety nie. Po dostaniu mapy analizujemy ze Zbyszkiem jak mamy jechać. Jako że punktów jest naprawdę dużo bo aż 22 wiemy że nie będzie łatwo. na początku ustawiamy się w czubie stawki. Po chwili start jedziemy spokojnie za wozem coraz szybciej przy 30km/h wychodzę na prowadzenie za mną Zbyszek cisnę do 35km/h jest ok. Zajebiste uczucie prowadzić ogon ;). Ale do rzeczy zjeżdżamy z drogi i jedziemy do lasu szukać pierwszego punktu "Bagno północny skraj". Za cholerę nie możemy go znaleźć. W końcu udaje się, tracimy trochę czasu. Ale ruszamy szybszym tempem (30km/h) na 4 punkt "Rozwidlenie kanałów". Widzimy, że jest ktoś przed nami okazuje się, że punkt jest prawie w kanale jakieś 60m za rozwidleniem. Kolejny punkt to punkt 8 "Skrzyżowanie strumyka ze ścieżką"
Niestety trochę się guzdrzemy i dogania nas kolejna ekipa 2 osób co gorsza nas wyprzedza. :( Ale nic w końcu się zbieramy i ruszamy jedziemy ostrym tempem do kolejnego punktu znajdujemy go bez trudu, trzeba przejść przez pokrzywy jako, że ja jestem na krótko pierwsze poparzenia przez pokrzywy ale wole to niż pieruńskie gzy które zostawiają stróżki krwi. Po krótkim czasie jedziemy dalej kierując się na punkt 7 "Rozwidlenie strumienia". Docieramy bez większych problemów i znajdujemy punkt w podmokłych terenie. Jako, że nikt z nas nie ma mapnika wszystko analizujemy razem i tracimy trochę czasu. Po ustaleniu trasy jak dotrzeć do punktu 5 "Ambona myśliwska", ruszamy. Jedziemy trochę dłużej ale też odległość jest spora, punkt znajdujemy na końcu ścieżki. Po znalezieniu punktu 5 kierujemy się na punkt 3 "Ambona myśliwska" jedziemy przecinkami po pewnym czasie, docieramy do szlabanu teren prywatny szukamy innej drogi ale jej nie ma nic przechodzimy przez teren prywatny modląc się żeby właściciel nie puścił psa ;). Trafiamy w końcu do punktu 3. Ustalamy kolejny punkt 9 "Ambona myśliwska" Piękny zjazd asfaltowy niestety przegapiliśmy skręt w lewo i czeka nas mozolny podjazd, w czasie jazdy dostrzegamy osobę w białym kasku. No to szpula za nim ;). Znajdujemy we 3 punkt przy ambonie. Kolejny punkt to 6 "Paśnik punkt z wodą" to już jest spora odległość. Zbyszek wybiera najkrótszą z możliwych dróg tutaj możemy sporo zaoszczędzić nawet jak trochę pobłądzimy ale udaje się i dojeżdżamy do paśnika. Tam dowiadujemy się, że jesteśmy na 7 i 8 miejscu no nie jest źle ;). Trzeba się szybko zbierać bo gzy szaleją. Napełniamy puste bukłaki wodą i kita do punktu 2 "Koniec ścieżki na skraju lasu". Punkt 10 zrobimy na końcu. Przy 2 łapie mnie kryzys tętno jest zdecydowanie za niskie i odczuwam ból mięśni. Rzygam już daktylami, postanawiam że odpoczniemy trochę i zjemy w pobliskim sklepie. Ładujemy akumulatory i papeć do dwójki. W końcu docieramy do dwójki. Po krótkiej analizie ruszamy dalej do punktu 20 "Grobla strona zachodnia". Tutaj mijamy Szosę nr 5 patrzę na zegarek jest 12:15 a my już mamy połowę punktów jest ok byle tak dalej. Punkty 20, 16 "Schody przy tamie strona południowo zachodnia" (zapach szamba do dzisiaj czuje) , 11 "Koniec ścieżki" i 14 "Mulda" trafiamy bez większych problemów. Później kierujemy się na dziewiczą górę jedziemy najkrótszym odcinkiem. Zdobywamy ją bez problemu. Następnie na 17 "Ambona myśliwska 60 metrów na wschód". Tutaj był kosmos wpierw trochę kluczymy bo szlaki nas zmyliły były nie w tym miejscu mapy. straciliśmy tam pewnie z 15min następnie znaleźliśmy nie tą ambonę i zaczęliśmy szukać w promieniu 60m i niestety nie było punktu. W końcu stwierdziliśmy, że udamy się na jeszcze jedną przecinkę i tam była kolejna ambona. Straciliśmy ponad 30min na szukanie... koszmar :(. Następne punkty to 12 "Skrzyżowanie strumyka ze ścieżką" i 18 "Koniec przecinki" z tymi punktami nie mamy problemów. Na punkcie 18 spotykamy rowerzystę w białym kasku. Po zdobyciu punktu 18 gość jedzie na 15 a my na 22 "Zakręt ścieżki" Tutaj spotykamy kobietę która chciała sobie przywłaszczyć kolorowy lampion ;). Następnie cofamy się do szosy i jedziemy na punkt 15 "Koniec przecinki przy płocie" Tutaj kolejny problem po drodze znaleźliśmy chyba z 4 ogrodzone młodniki a nie było lampionu nie wspomnę o tym, że Zbyszek był tak tak zdesperowany, że zaczął szukać lampionu przy płocie leśniczego ;). W końcu postanowiliśmy objechać wszystkie młodniki i po drodze natknęliśmy się na kolejną grupę która znalazła bez problemu punkt i doprowadziła nas do niego po sznureczku ;)
Kolejne punkty to 19 "Zachodni róg lasu", 11 "Koniec ścieżki" i 10 "Kamień"
Mimo zmęczenia z tymi punktami nie mieliśmy problemu. Następnie to już jazda do mety powyżej 30km/h.
Zajęliśmy 5 miejsce na 25 zawodników startujących ;)
Cała impreza bardzo udana ;) Polecam dla urozmaicenia maratonów Golonkowo/Grabkowych ;)
Kilka fotek:
Mapa WSS 2011 cz1© Maks
Mapa WSS 2011 cz2© Maks
Jak zwykle 30 stopni a Zbyszek na długo ;)© Maks
Tutaj najwięcej czasu straciliśmy :(© Maks
Tutaj najwięcej czasu straciliśmy :(© Maks
Chwila przerwy ;)© Maks
Jak jedziemy ?© Maks
Kategoria Maraton, Powyżej 100km
- DST 101.72km
- Teren 70.00km
- Czas 04:31
- VAVG 22.52km/h
- VMAX 45.33km/h
- Temperatura 30.0°C
- HRmax 167 ( 93%)
- HRavg 132 ( 73%)
- Kalorie 2662kcal
- Podjazdy 556m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsza setka
Niedziela, 10 lipca 2011 · dodano: 10.07.2011 | Komentarze 12
Już od dawna chciałem jechać do Zielonki. Rano była kiepska pogoda ostatecznie wyjazd w okolicy 12:00 ze Zbyszkiem.Generalnie strasznie duszno ciężko się jeździ w takiej pogodzie. Lekko i w tlenie miejscami trochę pocisnęliśmy. Duża liczba postojów na picie i lodziki. Kolejna setka pewnie WPN'ie. Musimy odwiedzić singielek który pokazał mi Josip jest świetny.
Czeka mnie także umycie rowerka i muszę zawieźć go do serwisu aby wymienili uszczelki olejowe w amorze. Czeka mnie także wyczyszczenie napędu bo łańcuch ma tyle piasku że pewnie będzie z połowa wiaderka ;) Poza tym coś skrzypi i zgrzyta nie jestem pewien czy to nie pedał ale po wyczyszczeniu się okaże.
Trasa:
Kategoria Powyżej 100km, Wycieczka
- DST 103.23km
- Teren 60.00km
- Czas 04:53
- VAVG 21.14km/h
- VMAX 61.79km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 162 ( 90%)
- HRavg 127 ( 70%)
- Kalorie 2560kcal
- Podjazdy 670m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
Do i z Pracy + Pętla Drogbasa +Objazd trasy Maratonu w Murowanej
Piątek, 3 czerwca 2011 · dodano: 03.06.2011 | Komentarze 3
Dzisiaj dałem z siebie 100%. Mam nadzieje że rekord pobity ;)Nocnik objazdowy super odgłosy okolicznych zwierząt dodawały smaczku całej wyprawie. Tempo miejscami dość intensywne do tego stopnia że rano czułem mięśnie.
Więcej na ten temat znajdziecie tutaj ;)
Ślad:
Wyniki z porannego treningu (tempo jazda na progu)
1 pętla: km: 16,43km Czas: 36:04min, Tętno: Śred. 153bpm, Max. 162bpm, vsr: 27,29km/h, vmax: 32,01km/h
Rekord pobity będzie ciężko pobić ten wynik.
Kategoria Powyżej 100km, Trening, Wycieczka
- DST 108.58km
- Teren 80.00km
- Czas 06:04
- VAVG 17.90km/h
- VMAX 46.44km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 179 (100%)
- HRavg 131 ( 73%)
- Kalorie 3397kcal
- Podjazdy 1113m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
Szwajcaria Czarnkowska
Niedziela, 22 maja 2011 · dodano: 23.05.2011 | Komentarze 7
Rano pobudka przyjeżdżam na dworzec są już Marek i Paweł. Po chwili jest także Jacek i Mariusz. Kupujemy bilety wsiadamy do pociągu i jedziemy a właściwie się wleczemy. Dojeżdżamy do Wronek początku naszego startu (o mały włos byśmy przejechali stację). Ruszamy z Wronek na początku wjeżdżamy w leśną ścieżkę która po chwili wita nas piaskiem. Ale nie jest tak źle i praktycznie idzie cały czas jechać. W pewnym momencie widzimy niezły podjazd. Postanawiam, że go zjadę niestety nie udało mi się wpiąć w bloki i robi się niewesoło kilka podskoków ale utrzymuje równowagę ufff.Po chwili wyjeżdżamy na szosę jedziemy z Mariuszem spokojnym tempem 30-32km/h w pewnym momencie Jacek z Pawłem nas wyprzedzają, No nic trzeba dospawać prędkość idzie w górę 38-40km/h niestety w pewnym momencie mnie odcina nie jestem wstanie jechać za długo tak szybkim tempem. Dochodzę do siebie i dalej jadę swoim tempem 30-32km/h . Dojeżdżamy do Czarnkowa tutaj zaczynają się konkretne podjazdy. Wiele jest technicznych, chciałbym powtórzyć te nieudane ale w perspektywie jest ich zdecydowanie więcej. Tak więc nie próbuje żeby się nie wypalić. Trochę jeździmy w okolicach czarnkowskich 2 razy zjeżdżamy super singlem żeby go po pewnym czasie podjechać. Nabijamy tam trochę km w pionie ;).
Czas płynie niemiłosiernie szybko odpoczywamy przy piwku na górze.
.
Po odpoczynku udajemy się na skocznie gdzie Mariusz przełamuje strach i zjeżdża (gratulacje ja jeszcze muszę poczekać do przyszłego roku)
Czas wracać, ruszamy asfaltem do Chodzieży. Na przodzie Mariusz z Pawłem mnie znowu odcięło i jadę swoim tempem przez jakiś czas 26km/h po chwili dochodzę do siebie i dochodzę drugą grupę Jacka z Markiem. Daje sygnał Jackowi że jest ok. Trzymamy się z Markiem i pracujemy równo na początku średnia nie schodzi między 30-32km/h. Jacek zaczyna gonić Mariusza i Pawła a my z Markiem jedziemy swoje. Idziemy przez dłuższą chwile razem ale Marek zaczyna słabnąć i jedzie coraz wolniej. Nie chciałem go zostawiać więc zwolniłem do jego tempa i co jakiś czas sprawdzałem czy jedzie za mną ale po chwili zaczął wyraźnie słabnąć i prędkość zaczynała niemiłosiernie spadać. W pewnym momencie widzimy machającego Jacka. Tak naprawdę z Markiem mamy już dosyć tak się zastanawiam czy nie lepiej będzie wrócić z Markiem. Ale Paweł mnie przekonuje do kolejnego podjazdu. Zaczynamy podjazd Marek wraca na dworzec sam. Podjazd nie jest taki trudny głównie siłowy udaje się podjechać. Dobrze że Mariusz jedzie trochę wolniej bo pewnie do dzisiaj jeździł po tych górkach ;) W końcu podjazd zdobyty.
Teraz interwałowe zjazdy rewelacja. Wyraźnie czuje zmęczenie chce jak najszybciej już być na dole. Na jednym z lekkich podjazdów Mariusz przekombinował z przełożeniami biorę go na podjeździe i zjeżdżam sam praktycznie bez wciskania klamek na jednym z takich zjazdów w ostatniej chwili widzę mały dołek. Niestety jadę zbyt szybko i centralnie go zaliczam zamiast skakać dobijam amora ale nie mam siły utrzymać kierownicy więc ją puszczam (i lecę bo chce ...) po czym piękne OTB wcześniej się wypinam, przelatuje przez jakieś krzaki robiąc sobie delikatne niegroźne szlify i lądując w miękkim piasku. Zdążyłem się otrzepać dołączył Mariusz i dalej jedziemy razem. W końcu widzimy się z Pawłem i Jackiem którzy zjeżdżają jak dla mnie bardzo niebezpiecznym zjazdem.
My z Mariuszem jedziemy bardziej lajtowo wzdłuż jeziora (przy okazji trzeba było się umyć). Po drodze jeszcze kupujemy po browcu i jedziemy na dworzec. Powrót w doborowym towarzystwie mija szybko ;) Później rozjeżdżamy się do domów.
Super trasa ekstra wyprawa ;)
Pierwszy max tętna w tym roku ;)
Zdjęcia pociągnięte od Jacka ...
Kategoria Powyżej 100km, Trening, Wycieczka
- DST 103.08km
- Teren 85.00km
- Czas 05:05
- VAVG 20.28km/h
- VMAX 39.96km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 164 ( 91%)
- HRavg 146 ( 81%)
- Kalorie 3603kcal
- Podjazdy 664m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
MTB Marathon Murowana Goślina
Niedziela, 10 kwietnia 2011 · dodano: 10.04.2011 | Komentarze 18
Masakra kompletnie nieudany maraton. Początek za mocno poszedłem do przodu na zimnych mięśniach (za krótka rozgrzewka) Po 3km tętno miałem ponad 160bpm czułem potworny ból w mięśniach wiedziałem, że nie potrzebnie poszedłem tak do przodu.Na 3km wyprzedził mnie Klosiu próbowałem usiąść na kolo ale po przejechaniu około 1km na kole zobaczyłem tętno powyżej 160bpm i znów musiałem zwolnić. Na 5km wyprzedził mnie Paweł cały czas czułem pieczenie w mięśniach. Stwierdziłem że niestety nie mam 20lat i zapierdalanie na złamanie karku na samym początku może się źle skończyć. Zacząłem jechać swoje punkt pierwszy to ustabilizować tętno. Udało mi się to zrobić. Po przekroczeniu 20km miałem średnią 23,09km/h. Po kolejnych km zacząłem odczuwać delikatne kucie z tyłu w plecach to dziury zrobiły swoje. Po przekroczeniu 40km moja średnia się zwiększyła do 23,72km/h. Niestety nie udało mi się złapać pociągu i pod wiatr było na prawdę ciężko.
Na odcinku 40km-60km moją średnia prędkość wyniosła: 21,30km/h Czułem już naprawdę bardzo silny ból w okolicach nerek który zaczął mocno ograniczać moją jazdę tętno średnie w tym czasie to 147bpm. Kolejne 20km to już agonia musiałem się zatrzymywać (nigdy mi się to nie zdarzało wcześniej) zrobiłem 2 przystanki.
Średnia leciała na łeb na szyje między 60-80km średnia wyniosła 19,73km/h przy tętnie 146bpm. Wiatr + głęboki piasek zrobił swoje cały czas ból lędźwi. Następnie to już interwały + killer średnia na odcinku 80-103km to 16,14km/h średnie tętno 142bpm generalnie czułem już spore zmęczenie.
Maraton generalnie poszedł mi kiepsko nie osiągnąłem swojego głównego celu czas poniżej 5h :(
147/178 open GIGA
20/23 M4
Mam nadzieje że Dolsk pójdzie lepiej.
Kategoria Maraton, Powyżej 100km
- DST 112.22km
- Czas 04:16
- VAVG 26.30km/h
- VMAX 41.76km/h
- Temperatura 7.0°C
- HRmax 162 ( 90%)
- HRavg 139 ( 77%)
- Kalorie 2749kcal
- Podjazdy 358m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
Samotna setka
Niedziela, 20 marca 2011 · dodano: 20.03.2011 | Komentarze 15
Szkoda że nikt się nie stawił... ale do rzeczy wyjazd o 11:00 paskudny wiatr i niska temperatura która wynosiła około 4 stopni i utrzymywała się przez bardzo długi okres jazdy temperatura odczuwalna była o wiele mniejsza. Palce u rąk i stóp mi marzły przez cały czas. Brakowało mi zmian. Ale jechałem równo i rytmicznie. Na wysokości Kiekrza spotkałem Ludomira w Teamu Rybczyński pomachaliśmy sobie. W Szamotułach było już mi naprawdę zimno postanowiłem się ogrzać na stacji benzynowej chciałem wypić gorącą herbatę i coś zjeść niestety nie mieli herbaty więc zjadłem hot-dog'a. Dalsza jazda to mordęga paskudne asfalty i cały czas pod wiatr. Kolejny popas już w miejscowości Biąłężyny. Niebo się rozpogodziło było zdecydowanie cieplej jechało się lepiej ale wyraźnie czułem już zmęczenie. W Biedrusku podjazd był ciężki ale brałem go z blatu ;) Później już z górki. Obiad z dużą ilością kalorii aby uzupełnić braki wypiłem chyba z 2 litry wody. Po kąpieli wyraźnie zaczęły mnie brać skurcze.Kilka zdjęć z wyprawy + ślad
Pierwszy postój w Szamotułach 1© Maks
Pierwszy postój w Szamotułach 2© Maks
Drugi postój w Białężynach 1© Maks
Drugi postój w Białężynach 2© Maks
Wyniki:
1 strefa do 120bpm 00:07:36
2 strefa do 150bpm 03:55:22
3 strefa do 178bpm 00:13:12
Całkowity czas z tygodnia: 13:31h
Kategoria Powyżej 100km, Trening
- DST 127.76km
- Teren 5.00km
- Czas 05:01
- VAVG 25.47km/h
- VMAX 45.27km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRmax 172 ( 96%)
- HRavg 138 ( 77%)
- Kalorie 3373kcal
- Podjazdy 114m
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
Trening w tlenie
Sobota, 12 marca 2011 · dodano: 12.03.2011 | Komentarze 10
Trasa w 99% szosowa z elementami terenu około 5km. Trasa bardzo fajna z kilkoma postojami na herbatkę i coś słodkiego ;). Wybraliśmy się razem ze Zbyszkiem Jackiem i Marcinem.Wyniki:
1 strefa do 120bpm 00:20:13
2 strefa do 150bpm 03:47:50
3 strefa do 178bpm 00:44:46
Trasa GPS:
Zdjęcia:
Nasze rumaki ;)© Maks
ulryk von jungingen© Maks
Zbyszek z Jackiem a za nimi długonoga blondi która koniecznie chciała sobie zrobić z Jackiem zdjęcie© Maks
Zdjęcie z blondi ;)© Maks
Ja ze Zbyszkiem© Maks
Zbyszek z Marcinem© Maks
Całkowity czas z tygodnia: 12:55h
Kategoria Powyżej 100km, Trening
- DST 102.12km
- Teren 101.00km
- Czas 06:03
- VAVG 16.88km/h
- VMAX 43.09km/h
- HRmax 174 ( 97%)
- HRavg 145 ( 81%)
- Kalorie 2137kcal
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
Michałki
Sobota, 18 września 2010 · dodano: 19.09.2010 | Komentarze 15
W Piątek impreza firmowa Kajaki spływ około 20km. Kiepsko mi się spało w nowym miejscu w hotelu zbyt miękko. Wyruszamy z Pawłem około 7:00 po drodze kupujemy prowiant na miejscu jesteśmy wcześnie 8:30. Jemy prowiant zakupiony, trochę późno jak na mnie. Na miejscu spotykamy wielu znajomych Zbyszka, Konrada, Jacka, Marka, Mariusza, Przema, Gizelę Rakowską i Joasię Wąsiel z Bieniasz Team'u. W końcu start zaczynam ostro zresztą zawsze jak widzę asfalt zaczynam ostro grzać. Niestety asfalt się bardzo szybko kończy i zaczynamy jechać w terenie. Po około 5km już wiem że jest źle czułem się jak bym miał ołów w nogach i nie mogłem jechać. Mija mnie Marek później Konrad z Jackiem, Wreszcie Mariusz który się spóźnił na start. Co tutaj dużo pisać zaczynają mnie wyprzedzać kolejne osoby. Na 25 km pytam ile jeszcze do końca Kobieta mówi daleko. Ze mnie zwłoki pomyślałem sobie że trzeba było jechać MINI. Po 30 km zacząłem myśleć po co w ogóle jechałem. Zrobiłem sobie niezłego kopa w bidonach. w jednym Guaranę a w drugim 2 rozpuszczone żele 100g + saszetka enervita. Popijam 2 łyki pioruńsko słodkie. Biorę drugi bidon zapijam Guaraną paskudna w smaku ale tylko na początku ;). Po około 20min dostaje kopa wszystkie złe myśli przestają istnieć. Zaczynam równo oddychać i przyspieszam. Na 40km przejechałem zakręt w lewo po jakimś 1km zaczynam się cofać znajduje trasę niestety nie ma przede mną ani za mną nikogo. Zaczynam jechać swoje i tak wiem że jestem już ostatni i nie ma sensu jechać dalej zwalniam psycha kompletnie siada. Mija 50km coś mnie podkusiło żeby zapytać strażaka na jakim jadę dystansie coś mało osób generalnie mnie mijało. Strażak mówi tym najdłuższym ... W tym momencie nie wiem dlaczego poczułem niesamowitą radochę kompletnie przestałem się przejmować czymkolwiek liczyło się jedno aby dojechać. Jechałem swoim tempem. Co jakiś czas kilka łyków magicznej mikstury na 60 km przestaje czuć ból w nogach w kręgosłupie w rękach. Natomiast bardzo chce mi się pić na 65km pytam sędziów ile jeszcze do bufetu mówią 4km zaczynam odliczać magiczne 4km. Na 70 km bufetu nie widać ale jest strażak pytam ile do bufetu i słyszę 4km no może mniej... Pytam się się czy na pewno bo za chwilę będę bił wodę z kałuży. (z oddali słyszę śmiech). Bufet faktycznie był na 74km zaczynam łapczywie pić dolewam do resztek płynu z Guaraną wody. Pani mnie pyta czy nie chce placka odpowiadam że nie. Nagle dojeżdża do mnie gość w kasku na motorze. Obracam się pytam się czy to oznacza że jestem ostatni ? Gościu do mnie niestety. Nie wiem czy ta woda czy słowa tego gościa dodały mi skrzydeł postanowiłem przyspieszyć. Gdzieś na 80km zamajaczyła mi sylwetka zawodnika jechał bardzo wolno. Obok mnie gościu na motorze skomentował (no szykuje się walka). Pomyślałem jest mój zacząłem go gonić ale w pewnym momencie i zniknął. Kilka ostrych zjazdów (bez trzymania łapek na klamkach) zrobiło swoje. Bardzo wolno zbliżał się miałem już go w odległości 150m. Mijam strażaka krzyczy że jeszcze 7km zjeżdżamy na asfalt (myślę sobie no to jesteś mój ...) Blat ogień 30km/h nie schodzi dochodzę gościa nawet się nie ogląda. Usiadłem na koło byłem piekielnie zmęczony kolejne łyki dopalacza. Ustabilizowałem oddech i tętno. Już wiedziałem że nie będę ostatni ;) Zaczyna się podjazd gość od razu wrzuca na młynek o bracie tutaj Ciebie mam ja ze środkowej od razu daje kopa żeby mu pokazać żeby mnie nie gonił. Ostatnie kilka km jadę bardzo szybko na dziurach nie czuje już praktycznie żadnego bólu wiem że na drugi dzień będą mnie zbierać łopatką ... ;)Wjeżdżam na stadion daje ostro po garach (doping robi swoje ...) Dzięki chłopaki
Sezon maratonów zakończony rozpocząłem Giga i zakończyłem Giga. Teraz miesięczny okres na roztrenowanie. I zaczynam trenować na przyszły sezon tym razem z określonym planem ;).
Kategoria Maraton, Powyżej 100km
- DST 163.61km
- Teren 100.00km
- Czas 07:32
- VAVG 21.72km/h
- VMAX 47.92km/h
- Sprzęt Kellys Blade
- Aktywność Jazda na rowerze
Ring po raz 2
Niedziela, 22 sierpnia 2010 · dodano: 22.08.2010 | Komentarze 11
Nie liczyłem całej trasy tylko sam fragment pierścienia. Zacznę może od początku zmieniłem opony i to był błąd podwójny który mnie wykończył. Jak tylko zacząłem jazdę w głębszym piachu momentalnie koła zaczynało tańczyć. Przy zjazdach piaszczystych raz o mały włos nie pocałowałbym pieńka. Hurricane bo o nich mówię są bardzo trudne do opanowania. na asfalcie szło mi całkiem nieźle zwłaszcza w początkowej fazie mniej więcej przy 100km zaczynałem odczuwać kryzys który zaczynał się pogłębiać. Dużo też dało osobie znać gra w piłkę niestety mięśnie się nie w pełni zregenerowały i jazda na stojąco nie była możliwa na dłuższą metę. 130km to już prawdziwa agonia jazda z prędkością 16-18km zaczynałem odstawać i to bardzo mocno. Gdyby nie żel od Zbyszka (dzięki) to pewnie bym spadł z rowerka. Po jakiś 15-20min dostałem niezłego kopa który starczył mi prawie do samego domciu.Teraz czas na solidny odpoczynek.
Kategoria Wycieczka, Powyżej 100km